A jednak wciąż na topie

0
Marek Zuber
REKLAMA

Po śmierci Steva Jobsa szeroko komentowano fakt przedwczesnego odejścia człowieka, który najpierw stworzył, a potem wydobył z kryzysu koncern będący dla wielu synonimem słowa „innowacyjność”. Zastanawiano się także nad tym, co będzie dalej. Sami przedstawiciele Appla przyznawali, że Jobs przed śmiercią pracował wyjątkowo dużo i że zostawił wiele pomysłów na przyszłość. Być może słowa te miały bardziej służyć uspokojeniu inwestorów i fanów firmy, niż wynikały z konkretnych istniejących koncepcji. Nie wiemy tego. Wiemy natomiast, że Jobs był nie tylko innowatorem, ale miał również, a może przede wszystkim umiejętność przyciągania ludzi z pasją. Ludzi, którzy chcą zmieniać świat.
No właśnie. Pomysły pomysłami, jednak Jobsovi udało się jeszcze za życia dokonać bardzo ważnej rzeczy. Znaleźć sukcesora. Tim Cook w znacznej mierze zaczął rządzić firmą jeszcze za życia Jobsa. I włada nią do dzisiaj. Z olbrzymimi sukcesami.
W zeszłym tygodniu opublikowano wyniki finansowe Appla za czwarty kwartał fiskalny 2016 roku. Koncern z Cupertino, niewielkiej miejscowości położonej niedaleko San Francisco, sprzedał towary i usługi za prawie 47 mld USD i zarobił netto 9 mld USD. To lepiej niż oczekiwania analityków.
Oczywiście fakty można różnie interpretować. A to, że koncernowi zaczyna brakować dynamiki, przecież nie ma już tak spektakularnych wzrostów sprzedaży czy zysków jak kiedyś. Mało tego, po raz pierwszy od 2001 roku odnotowano spadek sprzedaży rok do roku. Można także narzekać, że Apple tak naprawdę wciąż opiera się na jednym produkcie, czyli oczywiście iPhonie. Choć tak do końca nie jest to już prawda. Coraz lepiej rozwija się bowiem dział oferujący różnorakie usługi. Faktem jest jednak, że aby osiągać takie wzrosty sprzedaży jak w połowie pierwszej dekady dwudziestego pierwszego wieku, trzeba by było pokazać coś naprawdę rewolucyjnego. Coś takiego, czym dziesięć lat temu był iPhone.
Jednak tak czy inaczej Apple ma się naprawdę dobrze. W ostatnich dwunastu miesiącach fiskalnych przychody koncernu przekroczyły 215 mld USD. Firma zarobiła na czysto 45 mld USD. To co prawda nieco mniej niż w roku 2015 – 53 mld USD, ale i tak kwota robi piorunujące wrażenie. Tym bardziej gdy porównamy ją z wynikami Samsunga, czyli najważniejszego konkurenta. Koreańczycy zarobili 25 mld USD, uzyskując podobny poziom sprzedaży. I to na całej swojej działalności obejmującej większość obszarów elektroniki zarówno użytkowej, choćby telewizory, jak i montowanej w różnego rodzaju urządzeniach, jak układy scalone.
Wróćmy jednak do Appla’a i jego zysków. 45 mld USD to około 180 mld PLN. Roczny budżet Polski, czyli to, co mamy do dyspozycji jako kraj, to około 300 mld PLN. Czyli Apple rocznie zarabia grubo więcej niż połowa polskich dochodów do budżetu. Rezerwy gotówkowe firmy wynoszą prawie 240 mld USD, czyli ponad 950 mld złotych. To prawie tyle, ile wynosi cały polski dług, niemały przecież. Jeszcze jedno porównanie: Orlen, największy polski koncern, zarobił w zeszłym roku niecałe półtora miliarda dolarów.
Apple to w Stanach Zjednoczonych niemalże religia. Każdy, kto był w USA, może to potwierdzić. Ale i w wielu innych krajach na świecie magia logo w postaci nadgryzionego jabłuszka działa. W wielu miejscach nawet coraz bardziej. Być może Apple nie będzie w stanie wciąż spektakularnie zwiększać przychodów i zysków, jednak wciąż jest potęgą, a w kwestii wysokości marży niedoścignionym numerem jeden. Nikomu nie udaje się uzyskiwać takich rentowności jak amerykańskiej spółce. W tym sensie od lat nic się nie zmienia. Samsung, sprzedając swoje produkty czy usługi, zarabia na nich dwa razy mniej. Oto realny wyraz magii Apple.

Obserwuj nas na Google NewsBądź zawsze na bieżąco - wejdź na Google Wiadomości i zacznij obserwować nasze newsy.


REKLAMA
Ustaw powiadomienia
Powiadom o
0 komentarzy
Opinie w treści
Zobacz wszystkie komentarze