Co wybieramy?

0
Grzegorz Miecugow
REKLAMA

Jestem pewien, że te wybory to nie jest rzucenie się w jakąś otchłań, z której nie ma odwrotu. Martwi mnie oczywiście fakt, że debata przed wyborami była taka chaotyczna, że nie było w niej jakiegoś jednego punktu, wokół którego ogniskowałaby się dyskusja. Były chwile, kiedy wydawało mi się, że sprawa wieku, w którym będzie się przechodziło na emeryturę, stanie się takim filarem sporu. Tym bardziej że PO wprowadziła zmiany prawie 4 lata temu, dyskusji takiej unikając. Ale nie. Wiek emerytalny, owszem, jest tematem, ale tylko jednym z wielu i w dodatku wydaje się, że od podwyższania tego wieku nie uciekniemy, zwłaszcza że demografia jest bezlitosna – starzejemy się i żyjemy coraz dłużej.
Potem przez moment wydawało mi się, że może zaczniemy się spierać o sprawy światopoglądowe, o in vitro, aborcję, czy sprawę dookreślania swojej płci. Ale w tej ostatniej sprawie zawrzało tylko przez moment w związku z wetem prezydenta i burza się nie rozpętała.
W pewnym momencie byłem pewien, że to kwestia uchodźców stanie się czymś najważniejszym w debacie. Ale też tak się nie stało. Owszem, rozmawiamy o tym, ale dosyć chaotycznie. Mieszamy solidarność z historią, w której nas przyjmowano do różnych krajów, nie pamiętając, że po stanie wojennym tylko garstka uciekinierów z Polski była uciekinierami politycznymi. Reszta naszych rodaków uciekała przed biedą i brakiem perspektyw. Ale to było ponad 30 lat temu i dzisiaj świat wygląda zupełnie inaczej, więc trudno się dziwić, że Europa, w tym i Polska, ma wątpliwości, czy należy i czy w ogóle jesteśmy w stanie przyjąć uciekinierów ekonomicznych.
Nasza dyskusja zresztą nie toczy się wokół tego zagadnienia, ale za sprawą Jarosława Kaczyńskiego zwekslowała w stronę pierwotniaków i chorób, jakie obcy mogą przywlec nad Wisłę. (Swoją drogą ciekawe, czy jeżeli PiS dojdzie do władzy, to w trosce o nasze zdrowie zakaże podróży do Egiptu i innych krajów tego regionu?).
Tematem przedwyborczych debat nie stały się też sprawy fundamentalne, a za takie uważam przyszłość zjednoczonej Europy, model nowoczesnej edukacji czy też zastanowienie się, jak powinien wyglądać nasz kraj za następne 25 lat. Ale to mnie specjalnie nie dziwi. Żyję wystarczająco długo i widziałem już tyle kampanii wyborczych, że zdążyłem się przyzwyczaić do tego, że – niestety – w kampaniach wyborczych nie rozmawia się o sprawach najważniejszych.
Jednym z haseł tej kampanii jest to, że Polska i Polacy oczekują zmiany. I tu chyba muszę się zgodzić. Rzeczywiście coraz więcej naszych rodaków jest zmęczonych PO i to nawet nie PO Ewy Kopacz, ale PO w ogóle. Duża w tym „zasługa” Donalda Tuska, który zbyt często uciekał od własnych zapowiedzi i programu, zastępując je obietnicą „ciepłej wody w kranach”, a jeżeli już działał energicznie, to łamiąc wszelkie zasady i prawo, jak przy okazji walki z dopalaczami, której to walki – dodajmy dla porządku – PO i tak nie wygrała.
Sondaże dość jednoznacznie pokazują, że wybory wygra PiS. Nie jest oczywista tylko skala tego zwycięstwa. Bowiem może być tak, że zdobywając 35% poparcia, partia ta dostanie w Sejmie 200 mandatów i będzie musiała szukać koalicjanta. Ale może być i tak, że to poparcie 35‑procentowe przełoży się na 235 mandatów i wtedy PiS będzie mogło rządzić samo (co w naszej historii byłoby wydarzeniem bezprecedensowym). Wszystko bowiem zależy od tego, ile ugrupowań dostanie się na Wiejską. Dlatego bardzo ważnym wydaje mi się sondaż, z którego jasno wynika, że nasi rodacy mówią – tak, niech PiS zmieni PO, ale niech premierem nie będzie Kaczyński. Jak rządzi PO, wyborcy już wiedzą, jak rządził PiS Kaczyńskiego, też pamiętamy. Wydaje się, że wyborcy uważają, że rządy pani Szydło będą inne. Jeżeli się rozczarują, to w przedpokoju grzeją silniki Nowacka i Petru.

Obserwuj nas na Google NewsBądź zawsze na bieżąco - wejdź na Google Wiadomości i zacznij obserwować nasze newsy.


REKLAMA
Ustaw powiadomienia
Powiadom o
0 komentarzy
Opinie w treści
Zobacz wszystkie komentarze