Od wielu lat obserwujemy swoistą sinusoidę, jeśli chodzi o ceny paliw w Polsce. Zawsze kiedy jego cena rośnie zaczynają się dyskusje, czy rzeczywiście wzrost jest uzasadniony sytuacją na międzynarodowym rynku.
Pamiętacie Państwo 6 złotych za litr popularnej 95-tki? Ja pamiętam. Faktem jest, że nie na wszystkich stacjach ten poziom został przekroczony, mało tego, tzw. cena średnia wciąż była wyraźnie poniżej 6 PLN, ale jednak dość często szóstkę z przodu na stacjach można było zobaczyć. Działo się to wszystko w roku 2012, kiedy ceny ropy zaczęły wyraźnie rosnąć po wcześniejszym załamaniu w związku z zapaścią gospodarczą. Przebiliśmy wtedy 100 USD za baryłkę. Kurs dolara był nieco niższy, niż dzisiaj. Ale o tym za chwilę. Tak na marginesie to właśnie wtedy pojawiły się informacje, że część z nas ograniczyła zakupy paliwa. To był poziom dla wielu już nieakceptowalny.
Ale potem zaczęła się rewolucja łupkowa. To znaczy zaczęła się ona wcześniej, ale 2012 rok uważany jest za rok przełomu, kiedy koszty wydobycia spadły na tyle, że przy wspomnianych około 100 USD za baryłkę można było eksploatować złoża z zyskiem. Co prawda trzy lata później cena ropy znowu spadła do poziomu praktycznie tak niskiego, jak w efekcie kryzysu 2008‒2009, czyli w okolice 30 USD za baryłkę, ale rewolucji łupkowej nie udało się już powstrzymać. Spadek ceny wiązał się z poważnym wzrostem wydobycia, głównie za sprawą decyzji Arabii Saudyjskiej. Do dzisiaj nie wiemy do końca skąd ta decyzja Saudów. Ale chęć wykończenia producentów łupkowych może być sensownym wytłumaczeniem. Nie udało się to jednak po części dlatego, że koszty wydobycia z łupków w międzyczasie znowu wyraźnie spadły, a po części dlatego, że amerykańscy producenci łupkowi i ci którzy ich finansują, są niezwykle elastyczni. Jak się nie opłaca, to nie wydobywamy. Ale wtedy cena rośnie, a jak wzrośnie wystarczająco, to szybko znowu zaczniemy produkować. Tak czy inaczej USA stały się znowu największym producentem ropy na świecie, łupki stanowią istotną część rynku, a OPEC na czele z Arabią Saudyjską nie ma już takiego wpływu na cenę jak przed 2012 rokiem. Takiego już nie, ale całkiem spory ma jednak dalej.
Od 2012 roku właściwie do dzisiaj cena ropy kształtowała się na poziomie 50 USD za baryłkę plus minus 20 USD. Z małymi wyjątkami, kiedy nieznacznie ten przedział przebijaliśmy. Było tak na przykład w roku 2018, wtedy dotarliśmy nawet do 85 USD, ale na krótko.
No dobrze. Co z tego wszystkiego wynika, jeśli chodzi o obecną cenę paliwa? Ano to, że jednak nie wszystko się tak do końca zgadza, jeśli chodzi o oficjalne tłumaczenie obecnego wzrostu cen. Oficjalnie bowiem to właśnie cena ropy i kurs dolara mają być głównym powodem tego, że jest drogo. Najdrożej od 2014 roku.