Wysoki sąd

0
Grzegorz Miecugow
REKLAMA

Ale i tak trzeba przyznać, że pięć czy sześć lat procesu to w naszych polskich warunkach wcale nie jest długo. Są postępowania sądowe trwające dziesięć i więcej lat.
W 2005 roku zostałem wezwany do sądu, w którym złożyłem zeznania jako świadek w sprawie, która zdarzyła się w grudniu 1993 roku. Chodziło o głosowanie na dwie ręce, którego dopuściło się kilku posłów Sejmu pierwszej kadencji, a których przyłapałem na tym, dokumentując to w kamerze. Jak łatwo policzyć, między występkami posłów a ich osądzeniem minęło prawie 12 lat. Moje zeznania też nie były zbyt cenne dla sądu, bo przez 12 lat także i ja nie pamiętałem wielu szczegółów. Ale przynajmniej zeznawałem tylko raz. W 2008 roku zostałem wezwany na świadka w sprawie, którą – nie istniejącej już wtedy gazecie – wytoczył znany spec od tworzenia politykom wizerunków. Spec ów poczuł się urażony artykułem, który został opublikowany w 1996 roku. W artykule, którego treści nie pamiętałem, wypowiadałem się także i ja, ale co mówiłem, nie pamiętam. Coś jednak zeznałem, więc silne było me zdumienie, gdy kilka miesięcy później zostałem ponownie wezwany do sądu i to znowu w tej samej sprawie. Okazało się bowiem, że protokolantka, która zapisywała treść zeznań, nacisnęła nie ten klawisz, który powinna, i moje zeznania oraz zeznania profesora Bralczyka wyleciały w powietrze.
Czekając na kolejne zeznania przed Wysokim (a jakże!) Sądem, obaj z profesorem mieliśmy jednakowe refleksje: nie tylko nie pamiętaliśmy tego, co mówiliśmy w artykule opublikowanym w nieistniejącej już gazecie, której tytułu też nie pamiętaliśmy, ale nie pamiętaliśmy również tego, co zeznaliśmy kilka miesięcy wcześniej. Dlaczego zatem w ogóle braliśmy udział w tej farsie? Ano dlatego, że za nieprzyjście na rozprawę sąd, pardon, Wysoki Sąd łupie kilkusetzłotowe kary. Dodać do tego można jeszcze fakt, że Polska dosyć regularnie przegrywa sprawy przed Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu i wypłaca poszkodowanym całkiem spore pieniądze w większości dlatego, że postępowanie sądowe jest zbyt przewlekłe. A jeżeli Polska płaci, to znaczy, że to my płacimy, wszak odszkodowania są ze skarbu państwa, ergo pochodzą z naszych podatków.
Właściwie nie wiem, dlaczego polskie sądy są w tak opłakanym stanie. Zwykle, jeżeli coś nie działa, to zwala się winę na brak pieniędzy. Faktycznie, w polskich sądach bieda aż piszczy. Większość budynków sądowych nadaje się do remontu. Ale coś mi się wydaje, że nie tu jest pies pogrzebany. Nie wierzę, że dysponując tymi samymi środkami, które wydajemy na sądownictwo, nie jesteśmy w stanie tego lepiej zorganizować. Nie marzy mi się tempo norweskie (Brevik został osądzony po roku od masakry, której dokonał na młodych ludziach), ale jako obywatel cieszyłbym się, gdyby to trwało o połowę krócej niż dziś.

Obserwuj nas na Google NewsBądź zawsze na bieżąco - wejdź na Google Wiadomości i zacznij obserwować nasze newsy.


REKLAMA
Ustaw powiadomienia
Powiadom o
0 komentarzy
Opinie w treści
Zobacz wszystkie komentarze