Joe Cocker rozpoczął karierę jako piętnastolatek w Sheffield, rodzinnym mieście, w kapeli brata Victora – The Cavaliers, która potem zmieniła nazwę na Vance Arnold And The Avengers. Zespół zdobył lokalną popularność i podczas beatowego boomu na Wyspach występował na rozgrzewkę przed koncertami znanych gwiazd, takich jak choćby zespół The Hollies. Cocker dość szybko został dostrzeżony przez fachowców z branży, dzięki czemu podpisał kontrakt na singel dla wytwórni Decca. Niestety, ten – wydany w październiku 1964 roku – krążek, będący udaną wersją beatlesowskiego numeru I’ll Cry Instead, sprzedawał się słabo. Joe był jednak uparty i konsekwentnie starał się zostać gwiazdą. Opłacało się, dwa lata budowania reputacji poprzez liczne koncerty w klubach zostały ukoronowane kolejną profesjonalną sesją nagraniową. Jej rezultatem był singel Marjorine, który na rynku płytowym zdobył pewną popularność.
Wreszcie w 1968 roku na szczyt notowań brytyjskich wspiął się utwór With A Little Help From My Friends. Temu beatelsowskiemu numerowi Cocker nadał potężny ładunek emocjonalny, a wykonał go z żarem i niespotykaną wręcz pasją. Warto dodać, że w sesji nagraniowej tego kawałka Cockerowi towarzyszył m.in. Jimi Page – późniejszy legendarny gitarzysta zespołu Led Zeppelin. Do legendy przeszło wykonanie hitu podczas festiwalu w Woodstock.
Po sukcesie w Woodstock nastąpiły lata 70., które rozpoczął obiecująco od tournee z formacją Mad Dog And Englishmen. Niestety były to dobre złego początki. Trasa, zawierająca ponad 60 koncertów, zaowocowała wprawdzie filmem i podwójnym albumem, ale w jej wyniku artysta zbankrutował.
Lata siedemdziesiąte dały Cockerowi w kość. Artysta popadł w zapomnienie i właściwie trudno uwierzyć, że po regularnych, ostrych i wycieńczających narkotyczno‑alkoholowych jazdach potrafił się otrząsnąć. Dziś żartuje, że z tamtej dekady, tak naprawdę, niewiele pamięta. Do roku 1982, czyli do wydania życzliwie przyjętej płyty Sheffield Steel, Cocker nie dawał o sobie znać. Twierdzono, że jego organizm potrzebował dwóch lat, by oczyścić się z alkoholu.
W 1983 roku powrócił na listy przebojów. Stało się to za sprawą piosenki Up Where We Belong, którą wykonał w duecie z Jennifer Warens. Kawałek ten stał się jeszcze bardziej popularny, gdy zaistniał jako muzyczny temat w filmie Taylora Hackforda Oficer i gentleman. Pisząc o latach 80. trudno pominąć utwór You Can Leave Your Hat On, który stał się ozdobą ścieżki dźwiękowej słynnego filmu 9 i pół tygodnia z Kim Bassinger i Mickeyem Rourke w rolach głównych.
W latach 90. Joe umocnił swoją pozycję. Sukcesy odniosły jego kolejne płyty – Night Calls, Have A Little Faith, Organic. W 1994 roku artysta ponownie wystąpił na festiwalu Woodstock, było to w 25. rocznicę legendarnego wydarzenia.
W 1997 roku Cocker podbił serca fanów – śpiewając N’oubliez Jamais. Ten pochodzący z płyty Across From Midnight hicior szczególnie spodobał się – co oczywiste – Francuzom i tym samym walnie przyczynił się do nadania Cockerowi tytułu Chevalier De L’Ordre Des Arts et Des Letters.
Poza tym artysta uczestniczył w wielu specjalnych wydarzeniach na żywo; występował przed brytyjską rodziną królewską w czasie „Princes Trust Gala”, śpiewał na uroczystym koncercie z okazji urodzin Nelsona Mandeli, brał udział w „Konzert for Berlin” – imprezie poświęconej zburzeniu muru berlińskiego, swoim występem uświetnił też inaugurację prezydentury George’a Busha.
Ostatnią, dwudziestą pierwszą płytą w dorobku artysty jest Hard Knocks, wydana w październiku 2010 roku. Krążek cieszył się sporym uznaniem w Europie, dla przykładu na niemieckiej liście bestsellerów płytowych znalazł się na szczycie. Komercyjne wyniki są ważne, ważniejsza jednak jest artystyczna klasa jubilata, o której mogliśmy się wielokrotnie przekonać podczas jego koncertów w Polsce.
I jeszcze jedno, Cocker bazę swoich występów upatrywał zawsze w towarzyszących mu grupach wokalnych, na ogół damskich. Zgodnie z jego życzeniem chórki śpiewać powinny jak w kościele, czyli po prostu w stylu gospel. Tak było niemal od początku jego kariery. Kiedy dziewczyny pytają mnie, jak mają śpiewać, mówię: Chodzi mi o kościelne śpiewanie. Wiecie, takie z promieniem z nieba. Wówczas zawsze mnie rozumieją.
Mistrz coverów
REKLAMA
REKLAMA