Wiosną tego roku została finalistką międzynarodowego konkursu baletowego w Nowym Jorku, we wrześniu zaś spełni się jedno z jej największych pragnień – jako jedyna Polka na zaproszenie rektora rozpocznie naukę w elitarnej Akademii Baletu Rosyjskiego im. Agrippiny Waganowej w Sankt Petersburgu.
O Magdzie Studzińskiej pisaliśmy w listopadzie ubiegłego roku, gdy zdobyła brązowy medal w technice tańca klasycznego w grupie wiekowej 15 – 17 lat na prestiżowym konkursie w Brukseli.
Zaczynała jako sześciolatka…
Przypomnijmy, swoją życiową przygodę z tańcem rozpoczęła jako sześciolatka w tarnowskim Ognisku Baletowym prowadzonym przez Edytę Korus i Adama Kawę. Później przyszła nauka w Ogólnokształcącej Szkole Baletowej im. R. Turczynowicza w Warszawie, gdzie ze znakomitymi wynikami ukończyła właśnie VI klasę – odpowiednik III klasy gimnazjum, i pomyślnie zdała egzaminy gimnazjalne (100% punktów z matematyki!). Przy czym wysoka średnia ocen z przedmiotów ogólnokształcących (5,65) w przypadku Magdy idzie w parze z osiągnięciami z przedmiotów artystycznych, a największe taneczne laury na skalę międzynarodową zaczęła zdobywać w ubiegłym roku. Wspomniany brązowy medal z Brukseli dał jej przepustkę do Nowego Jorku na tegoroczny konkurs The Valentina Kozlova International Ballet Competition New York City Finals. Dodajmy, że od 2015 r. jest stypendystką Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Nauka, egzaminy, taniec…
Korzystając z wakacyjnego krótkiego pobytu Madzi w Tarnowie, umawiamy się na rozmowę. Na spotkanie przychodzi szczupła, długowłosa nastolatka o delikatnej urodzie, towarzyszy jej mama – Renata Studzińska, w pewnym sensie współautorka jej sukcesów jako troskliwa opiekunka i codzienne wsparcie. Rozmawiamy o ostatnich zdarzeniach w życiu młodej tancerki, bo minione miesiące przyniosły jej liczne emocje i przygody. Magda jest skromna, nie lubi się chwalić, a opowiada głównie o pracy, i to z niekłamaną przyjemnością.
Rzeczywiście ma za sobą bardzo trudny rok szkolny – końcówka gimnazjum, egzaminy, planowe zajęcia artystyczne, występy w spektaklach zarówno szkolnych, jak i Polskiego Baletu Narodowego, a do tego indywidualne przygotowania do nowojorskiego konkursu.
– Przed konkursem trzeba było ćwiczyć więcej, więc po planowych lekcjach zostawałam na dodatkowe indywidualne zajęcia repertuarowe. Po południu natomiast spotykałam się z panią profesor powtórnie, także w soboty i niedziele – wspomina.
– Trzy godziny na sali baletowej dziennie to dla Magdy minimum. To tak ciężki fizyczny wysiłek, że jej kostium po zajęciach dosłownie jest mokry – uśmiecha się Renata Studzińska.
Nauczycielem prowadzącym tarnowianki jest prof. Elżbieta Raczyńska –Warzec, ona też przygotowywała ją do międzynarodowych baletowych rywalizacji w Brukseli i Nowym Jorku. W opinii pani profesor Magda jest wyjątkowa, nie miała bowiem dotąd uczennicy, która w tak krótkim czasie opanowałaby taki ogrom materiału i to w tak znakomitym stopniu, by można go było pokazać na prestiżowym konkursie.
– Do prezentacji w Stanach Zjednoczonych przygotowałam cztery wariacje w technice tańca klasycznego – po jednej z Grand pas classique – z baletu Giselle, z baletu Don Kichot i z baletu La Bayadere, oraz dwa układy w technice tańca współczesnego – wylicza Magda. To dużo, ale opłaciło się.
Zatańczyć w Nowym Jorku…
Konkurs The Valentina Kozlova International Ballet Competition New York City Finals to ogromna międzynarodowa impreza zainicjowana w 2010 r. przez primabalerinę Baletu Bolszoj i New York City Ballet – Valentinę Kozlovą. Skupia młodych adeptów sztuki tańca z całego świata, mających okazję wystąpić przed jury, którego skład tworzą wybitni soliści, rektorzy szkół tańca, dyrektorzy słynnych teatrów operowych i szefowie największych zespołów baletowych. Nie wszystkim chętnym udaje się zdobyć przepustkę do konkursu, bo poprzedzony jest on skomplikowanym i niełatwym procesem aplikacji. W tym roku było 235 numerów startowych, a uczestnicy przyjechali m.in. z USA, Kanady, Kuby, Chile, Ekwadoru, Brazylii, Korei, Japonii, Chin, RPA, Bułgarii, Belgii, Rosji, Anglii, Hiszpanii, Francji. Nasz kraj reprezentowała tylko Magda i, jak się okazało, była pierwszą Polką w historii tego wielkiego przedsięwzięcia artystycznego.
Do Stanów Zjednoczonych poleciała w kwietniu z prof. Raczyńską-Warzec, dwa dni przed konkursem, by przystosować organizm do zmiany strefy czasowej. – Obecność pani profesor była dla mnie bardzo ważna – wyznaje szesnastolatka. – Kiedy tańczę na scenie, nie widzę sama siebie, istotna jest więc obserwacja i korekta nauczyciela, z którym pracuję. Czasem wystarczy jedno słowo pani profesor i już wiem, jakie poprawki mam wprowadzić. Magdzie towarzyszyli także rodzice i starsza siostra Małgosia, bo zgodnie postanowili ją wspierać.
Trudy rywalizacji
Trwający aż sześć dni konkurs okazał się bardzo wyczerpujący, a każdy dzień wypełniony zajęciami po brzegi. – Po śniadaniu w hotelu odwoziliśmy córkę na lekcje baletowe, które rozpoczynały się o godz. 8.30. Później przewoziliśmy ją do Symphony Space Theater, gdzie miały miejsce próby i prezentacje konkursowe. Z krótkimi przerwami na posiłki Magda zapracowana była do godz. 20 – opowiada mama. Rywalizacja składała się z czterech etapów, podczas których część uczestników odpadała. Wiadomość o wynikach docierała codziennie drogą mailową późnym wieczorem, ok. godz. 22, dopiero wtedy wiadomo było, kto przeszedł do dalszych zmagań. – Cały czas towarzyszyły mi emocje i napięcie – wyznaje młoda tarnowianka. – Wieczorem wraz z mailem przychodziła radość, bo dowiadywałam się o awansie do następnego etapu, a najbardziej żywiołowo cieszył się tata. Największą natomiast pomocą służyła mi siostra Małgosia, z którą mieszkałam w pokoju, pomagała przy wizualizacji scenicznej – makijażu, fryzurze. Podczas ostatniej rundy konkursu między dwoma wariacjami miałam tylko cztery minuty na przebranie się, założenie puent, kostiumu, upięcie włosów – to był wyczyn karkołomny, bez siostry nie dałabym rady. A trzeba było jeszcze w tym czasie przestawić się psychicznie, bo wariacje były odmienne wyrazowo.
Mimo ciągłego pośpiechu i stresu Magda z przyjemnością wspomina miłą atmosferę panującą wśród uczestników. Rywalizowali tylko na scenie, po prezentacjach nawzajem sobie pomagali, doradzali i pocieszali w trudniejszych chwilach, choć okazji do spotkań nie mieli zbyt wielu.
Konsularne wsparcie
Ważnym wsparciem okazała się również ówczesna polska konsul w Nowym Jorku, tarnowianka Urszula Gacek, która utalentowaną krajanką zainteresowała się od wytańczenia przez nią brązowego medalu w Brukseli. Prosiła, by uprzedzić ją o przybyciu Magdy do USA, a podczas konkursu kibicowała jej. – Pani konsul zadeklarowała pomoc w razie jakichś nieprzewidzianych problemów. Zaprosiła nas na wiele imprez, ale ze względu na ograniczony czas wzięliśmy udział jedynie w wieczornym koncercie w katedrze św. Patryka. Byliśmy także z wizytą w konsulacie. To było bardzo miłe, czuliśmy przede wszystkim, że na obcej ziemi w razie potrzeby mamy się do kogo zwrócić – przyznaje pani Renata.
Niewiele też czasu pozostało Magdzie na zwiedzanie Nowego Jorku. – W ostatni dzień przed odlotem pojechaliśmy na Times Square, na Wall Street i zaliczyliśmy oczywiście rejs do Statuy Wolności – wymienia. – Mam jednak nadzieję, że jeszcze przyjadę do tego miasta i uda mi się wtedy je zobaczyć – dodaje. A nadzieja ta niepozbawiona jest podstaw, bowiem…
Spełnione marzenie
Podczas amerykańskiego konkursu Magda odtańczyła swoje wariacje pięć razy i trzykrotnie tańce współczesne – w sumie zaliczyła osiem występów scenicznych i jako jedna z dziewięciu osób została finalistką imprezy w kategorii wiekowej – Junior. Otrzymała nagrodę w postaci zaproszenia na warsztaty baletowe organizowane w Sotogrande w Hiszpanii oraz w pełni opłacony rok kształcenia w Valentina Kozlova Dance Conservatory of New York. Na razie jednak naukę w Nowym Jorku odsunęła na plan dalszy. Postanowiła skorzystać z propozycji, jaką otrzymała w październiku w Belgii od rektora Akademii Baletu Rosyjskiego im. Agrippiny Waganowej – Nikolaya Tsiskaridze, który zachwycony tańcem młodej Polki zaprosił ją do Sankt Petersburga.
– Po rozmowie z rektorem w Brukseli Magda podeszła do nas i nie mogła wydobyć z siebie słowa – wspomina pani Renata. – Rzeczywiście, zatkało mnie z wrażenia – potwierdza nastolatka. – Marzyłam przecież, że może kiedyś chociaż zwiedzę najsłynniejszą uczelnię baletową na świecie. Nie mogłam uwierzyć, że mam szansę uczyć się w niej. To szkoła z 200-letnią tradycją, a jej patronka Agrippina Waganowa jest autorką jedynego podręcznika do tańca klasycznego. Większość światowej sławy tancerzy to absolwenci petersburskiej uczelni. Samo dostanie się do niej jest poprzedzone długą procedurą i trudnymi egzaminami – z kilku tysięcy aplikujących przyjętych zostaje kilkanaście osób. Ja ominęłam ten cały proces, bo zostałam zaproszona przez rektora – mówi podekscytowana i z ciągłym niedowierzaniem Magda. A jednak marzenia czasem się spełniają – już 30 sierpnia szesnastoletnia tarnowianka ma się zameldować w rosyjskim akademiku.