Marzyciele z SAYES

0
SAYES
SAYES3
REKLAMA

Płytę otwiera tytułowy „Marzyciel” i już do końca będzie po polsku. To w gruncie rzeczy rzadkość na naszym rynku. Jakby nie było o czym pisać, jakby bezpośredni przekaz nie miał wielkiego znaczenia. A ma. Polskie teksty SAYES są istotną częścią składową tego materiału. Snują opowieść o tęsknocie, miłości, rozczarowaniu, żalu młodego pokolenia. Ale nie jest to płyta depresyjna. To rodzaj pozytywnej melancholii, którą się lubi i dobrze się tego słucha. Warto dodać, że wśród autorów tekstów jest także Michał Zabłocki, legenda i marka sama w sobie. Trzeba przyznać, że Kamil Juszczyk także sprawdził się jako tekściarz i jako wokalista – bo gitarzystą i kompozytorem nietuzinkowym był dla mnie od zawsze. No właśnie… Od zawsze, czyli od kiedy?
Tak jak wielu innych młodych ludzi pragnących rozwijać swoje talenty bracia Juszczykowie trafili do Szkoły Muzyków Rockowych w TCK. Kamil i Mateusz szybko odnaleźli wspólne drogi, wspólne cele z innymi podobnymi sobie. Założyli zespół. Pod czujnym okiem taty, Marka, niegdyś wokalisty w wielu ciekawych zespołach rockowych w Tarnowie ( Stan Cywilny, TOY, End of Pop), przeszli solidną szkołę rockowej jazdy. Startowali w każdym możliwym konkursie od Tarnowa, przez Wrocław, Opole, Warszawę i Zakopane. Byli wszędzie tam, gdzie warto się pokazać i zawsze warto było ich posłuchać. Zawsze zauważani, często nagradzani, coraz częściej koncertujący. Było sporo obietnic, świetlanych wizji przyszłości, ale życie gwiazdy jest ciężkie i na pierwszą płytę przyszło czekać im długo. Ale warto było.
Moje ulubione utwory z tej płyty to fantastycznie rozwijający się „Od nowa”, zwiewne i przebojowe zarazem „Oceany” i kończący płytę utwór „Zasłaniam twarz”. Świetne gitary, znakomite aranże i mastering. Bardzo ważne wsparcie przynosi zespołowi drugi gitarzysta Krzysztof Potok. Widać, że nie tylko statystuje w zespole, ale daje solidne oparcie i… drugie głosy. Bardzo pomysłowo gra bas. Grzegorz Sipiora (tata Grzegorza, Robert, był niezłym gitarzystą) ciekawie operuje brzmieniami i na koncertach wydaje się być jedną z najbardziej solidnych postaci w kwartecie.
Nagrania powstały w łódzkim Maximumrecords na przestrzeni wiosny i jesieni 2015 pod bacznym okiem Pawła Marciniaka. Mastering – Alan Silverman z Arf Mastering w Nowym Jorku. Takie czasy…
Dlaczego warto mieć tę płytę? Bo to rasowy zespół z Tarnowa, który rodzi się w bólach raz na dekadę lub nawet dwie. Bo rzadko kiedy ktoś rokuje na dłużej niż jedną płytę (jak dotąd udało się to tylko ZIYO i TOTTENTANZ), a debiutów było całkiem sporo i tylko na debiutach się kończyło. Ten będzie inny. Gorąco w to wierzę. Kiedy słucham kompozycji tych chłopaków, to jestem przekonany, że wkrótce zapełnią większe sale koncertowe, a liczba ich występów w roku wzrośnie z obecnych kilkudziesięciu do kilkuset. Warto mieć tę płytę, bo dobrze się jej słucha jesienią. Nostalgia, o której wspomniałem, o tej porze roku najbardziej przekonuje. Warto być przy narodzinach gwiazdy właśnie teraz, kiedy przyjeżdżają do swojego rodzinnego miasta, by zagrać dla nas koncert oparty na tej płycie. Warto być wtedy z nimi. Takie chwile zapamiętuje się na całe życie.
Zapraszam zatem wszystkich do piwnic TCK 21 października, gdzie o godz. 19 spotkamy się z marzycielami z Tarnowa. Będzie muzyka, będą płyty, będą niespodzianki…

Obserwuj nas na Google NewsBądź zawsze na bieżąco - wejdź na Google Wiadomości i zacznij obserwować nasze newsy.


REKLAMA
Ustaw powiadomienia
Powiadom o
0 komentarzy
Opinie w treści
Zobacz wszystkie komentarze