Chłopcy stali na wiadukcie w Biadolinach Radłowskich i rzucali kawałkami lodu w przejeżdżające autostradą samochody. Ważąca aż 16 kilogramów bryła trafiła prosto w kabinę ciężarówki. Z powodu wypadku zmarł kierowca.
Sąd Okręgowy w Tarnowie uznał oskarżonych za winnych, bo śmierć kierowcy mogli przewidzieć. Siedemnastolatek Grzegorz S. został skazany na sześć lat więzienia, Artur M. – dostał pięć lat, a Bartłomiej H. miał trafić za kratki na cztery lata.
Jednak w miniony piątek Sąd Apelacyjny w Krakowie uchylił wcześniejszy wyrok, kierując sprawę do ponownego rozpatrzenia. Uznano, że sąd pierwszej instancji powinien jeszcze raz rozważyć kwestię zamiaru sprawców – czy zrzucając bryłę lodu, rzeczywiście działali z zamiarem pozbawienia życia lub spowodowania obrażeń. Krakowski sąd powołał się na opinię biegłego, który ocenił, że o tragedii zadecydowało 0,8 sekundy, bo gdyby bryłę zrzucono sekundę później lub wcześniej, do uderzenia by nie doszło. Sąd uzasadniał, że mimo iż chłopcy powinni zdawać sobie sprawę z negatywnych skutków swojego zachowania, to jednak trudno przypisać im zabójstwo.
Nastolatkowie nie trafią do więzienia?
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA