Kolumbijskie miasteczko Villa de Leyva zbudowano w XVI wieku na wysokości ponad dwóch tysięcy metrów, w Andach. Tylko te fakty wystarczyłyby, by uznać je za atrakcję turystyczną. Ale to nie wszystko.
Zanim wybudowano miasto, mieszkali w tych okolicach Indianie Muisca, którzy zbudowali tu twierdzę i rodzaj obserwatorium astronomicznego, zwanego dziś El Infernito. W 1572 roku przybyli Hiszpanie i na andyjskim Altiplano wybudowali miasto, które nazwano na cześć pierwszego gubernatora Nowego Królestwa Granady, don Andresa Diaza Venero de Leyva. W mieście o białych murach, dachach z ciemnej klepki i ozdobnych drzwiach don Andres miał pałac – długi budynek przy rynku. A rynek zbudowano tak, by robił wrażenie. I robi je do dziś – tutejszy Plaza Mayor to nie tylko największy rynek w Kolumbii, ale i największy brukowany plac w całej Ameryce Południowej ma 14 tys. metrów kw. W dodatku w każdą stronę jest stąd widok na góry.
Jak na XVI wiek i kolonialne warunki, miasto wybudowano z rozmachem, okres jego świetności był jednak krótki. Położone wysoko, na skraju terenów półpustynnych, gdzie nie było ropy ani kopalń szmaragdów, i dostępne tylko wąskimi drogami, było marnym przystankiem dla kupców i poszukiwaczy fortuny. Nie stało się centrum handlu, przemysłu czy węzłem komunikacyjnym. W efekcie – przez 400 lat prawie się nie zmieniło. Co w XX wieku okazało się na tyle zachwycające, że do miasta w górach zaczęli przybywać turyści. I artyści, dla których wąskie brukowane uliczki, kolonialne krużganki i balkony i bliskość gór były cenniejsze niż zgiełk wielkiego miasta.
Rzeźbiarz Indian i dinozaurów
Jednym z artystów, których zachwyciła Villa de Leyva, był Luis Alberto Acuna – rzeźbiarz, malarz, historyk kultury, zbieracz, hobbysta. Urodził się w prowincji Santander. Mając 20 lat, wygrał krajowy konkurs artystyczny i zdobył stypendium, które umożliwiło mu studia w Ecole des Beaux Arts w Paryżu. Potem odbył podróż do Włoch oraz – kilkakrotnie – do Niemiec i Hiszpanii. Jego wystawy w tych krajach spotkały się z bardzo dobrym przyjęciem. Do Kolumbii wrócił już jako artysta z międzynarodową renomą. Przed czterdziestką został wykładowcą Narodowej Szkoły Sztuk Pięknych w Bogocie, parę lat później – dyrektorem Muzeum Kolonialnego.
Do Villa de Leyva przyjechał po raz pierwszy ze względu na swoje zainteresowania kulturą kolonialną i indiańską mitologią. Miejsce zachwyciło go, wkrótce kupił tu dom i zaczął go przebudowywać. Dokupił dom sąsiedni. Dziś znajduje się tu Muzeum Luisa Alberto Acuny, gromadzące jego prace i zbiory oraz ogród z ekspozycją na temat prehistorii.
W 1953 roku Villa de Leyva została uznana za zabytek kultury. W latach 70-tych w pobliżu, na półpustynnym płaskowyżu, znaleziono interesujące skamieniałości z okresu kredy. Najsłynniejszą z nich – prawie kompletny szkielet kronozaura, wielkiego gada morskiego, odkryto ok. 5 km od miasta. W miejscu znaleziska – które pozostawiono w formie odkrywki – wybudowano muzeum. W tej samej formacji odkryto szkielety ichtiozaurów, pliozaurów i brachiozaura, a także wiele skamieniałości ryb i amonitów.
Dla Acuny, który już wcześniej zafascynowany był zabytkami indiańskimi, odkrycia archeologiczne stały się źródłem inspiracji. Wykonał całą serię rzeźb, stanowiących próbę rekonstrukcji dinozaurów, mamutów i innych prehistorycznych stworzeń – kolekcja ta stanowi dziś odrębną ekspozycję, chętnie odwiedzaną przez wycieczki szkolne i rodzinne. Natomiast dom, w którym kiedyś mieszkał Acuna, wciąż prezentuje świat artysty. Są tu zarówno oryginalne rzeźby, jak murale przedstawiające sceny z mitologii kolumbijskich Indian, indiańskie urny i eksponaty z okresu kolonialnego, malowidła rodzajowe, rysunki satyryczne i karykatury, naturalistyczne i humorystyczne rzeźby kobiet i chłopców, a także kompozycje łączące ceramikę z drewnem i żywymi roślinami. W wielu pracach powraca motyw Zielonej Bogini – indiańskiej pramatki.
Zamieszkać w glinie
Innym artystą, który wybrał Villa de Leyva i wybudował tu swój niezwykły dom – „dzieło życia” – był Octavio Mendoza Morales, architekt urodzony w 1950 roku. Przez większą część życia projektował typowe budynki użytkowe – bloki, biurowce, centra handlowe, kościoły. Po sześćdziesiątce postanowił, że czas na całkowitą zmianę stylu.
Już wcześniej interesował się architekturą z gliny adobe i zagadnieniem taniego budownictwa. W glinie dostrzegł materiał na domy, na które byłoby stać nawet najuboższych. Efektem tych refleksji jest Casa Terracota – budynek nazywany też „Domem Flinstone’ów” czy „budowlą z planety Tatooine” albo – Największym Garnkiem Świata(!) Ten niezwykły dom – w pełni nadający się do zamieszkania, wyposażony we wszystkie media i mogący pomieścić nawet kilkanaście osób – w całości wykonano z gliny. Jest to w zasadzie jedno wielkie naczynie ceramiczne…
Nie należę do szczególnych wielbicieli architektury. Jeśli dla kogoś robiłam wyjątki, to dla Gaudiego czy Hundertwassera, którzy traktowali architekturę niegeometrycznie i – zdaniem niektórych – niepoważnie. Casa Terracota podoba mi się jednak na tyle, że dołączyłam Mendozę do grona moich ulubionych architektów.
Casa Terracota jest wymodelowany z czerwonej gliny i na stosunkowo niewielkiej powierzchni mieści kilka sypialni, łazienek i centralną kuchnię-salon. Wewnątrz przypomina trochę muszlę – wszystkie ścianki działowe, schody, łóżka, siedziska, szafy i blaty są integralną częścią budynku, wymodelowano je z tej samej gliny. Gliniane wnętrze połączone z metalowymi rzeźbami, które stanowią krzesła, lampy, poręcze czy elementy konstrukcji okien. Na dachu – gdzie roi się od schodków i zwróconych w różną stronę balkonów czy tarasów – są baterie słoneczne, wiatraki, a także miniaturowe ogródki, bar i miejsce na grilla. Dom otacza ogród, w którym są oczka wodne, artystyczne ławki i rzeźby, kwitnące krzewy, kaktusy, wysokie trawy. Można tu spędzić cały dzień, zwiedzając różne zakamarki i wcale się nie nudząc. A gdyby tu zamieszkać – nie brak zacisznych miejsc, by się zaszyć i odpocząć. O ile, oczywiście, nie znajdą cię zwiedzający. Gliniany dom, wybudowany w 2014 roku, stanowi bowiem dziś atrakcję turystyczną. Biletowaną.
Architekt Octavio Mendoza mieszka w Villa de Leyva w innym, bardziej zwyczajnym domu. Dlaczego? Twierdzi, że Casa Terracota wciąż nie został ukończony. Nadal nad nim pracuje.