Czy miasto przegra spór o „Marcinkę”?

0
marcinka
Część terenów na Górze Św. Marcina spadkobierca Sanguszków sprzedał osiem lat temu prywatnej spółce. Samorząd Tarnowa twierdzi, że było to działaniem bezprawnym, bo są one własnością miejską. Końca sporu nie widać…
REKLAMA

Miasto jednak zapowiada, że w walce o „Marcinkę” nie podda się. Dlatego ciągnący się od 7 lat spór sądowy zapewne potrwa jeszcze kilka kolejnych lat.
Czy miasto przegra sprawę o „Marcinkę”? Tego nie można wykluczyć, zwłaszcza że niedawna decyzja wojewody małopolskiego, na którą sąd czekał od 2010 roku, może się do tego walnie przyczynić.Kiedy w 2008 r. zamieszkały w Brazylii Paweł Sanguszko
bez wiedzy miasta sprzedał pewnej spółce 5 hektarów gruntu wraz ze wzgórzem i ruinami zamku, zdecydowanie zareagowały na to władze Tarnowa, twierdząc, że przed wojną dziadek Pawła Sanguszko tereny te miastu podarował. Pełnomocnicy spadkobiercy od początku uważali, że była to wyłącznie deklaracja dobrej woli. Paweł Sanguszko zaproponował samorządowi, by za kwotę 1 mln zł odkupił od niego część „Marcinki”. W końcu sprawa znalazła się w tarnowskim Sądzie Rejonowym.

Grunty poza dekretem
Miasto podtrzymało swój argument, że Skarb Państwa, reprezentowany przez prezydenta Tarnowa, jest właścicielem „Marcinki”, a tytułu prawnego do tej nieruchomości należy poszukiwać w prawodawstwie z lat 40. ubiegłego wieku.
W toku postępowania sąd zobowiązał wojewodę małopolskiego do ustalenia, czy sporne działki wchodziły w skład nieruchomości ziemskiej, o której mówi dekret PKWN z 6 września 1944 r. o przeprowadzeniu reformy rolnej.
Po kilkuletnim oczekiwaniu wiemy już, co ustalił i jaką decyzję podjął wojewoda.
– Istotą postępowań wojewody było zbadanie, czy nieruchomość objęta wnioskiem jest nieruchomością ziemską o charakterze rolnym w części lub w całości, a jeśli nie, czy w takim razie pozostawała w funkcjonalnej łączności z pozostałymi gruntami – informuje Krzysztof Marcinkiewicz, rzecznik prasowy wojewody małopolskiego. Pod lupą wojewody znalazły się trzy działki usytuowane w obrębie Góry Św. Marcina. W przypadku dwóch, obejmujących wzgórze i ruiny zamku, ustalono, że „stanowiły kompleks, który ze względu na liczne walory widokowe i przyrodnicze pełnił funkcję ozdobną, a co za tym idzie, ta część majątku ziemskiego „Tarnowiec” (…), jako niemająca charakteru rolnego ani związku z prowadzeniem gospodarstwa rolnego, nie mogła być uznana za nieruchomość ziemską w rozumieniu przepisów dekretu PKWN z 6 września 1944 r. o przeprowadzeniu reformy rolnej”.

REKLAMA (3)

Tu były pastwiska…
W przypadku trzeciej działki służby wojewody ustaliły, że uprzednio stanowiła ona las i że nie przeszła na rzecz Skarbu Państwa w oparciu o przepisy dekretu PKWN.
Czy przyjęcie przez sąd tego stanowiska może mieć decydujące znaczenie w sprawie? Na pewno dla Sanguszków to istotny argument. Chcieliśmy poznać opinię na ten temat tarnowskich plenipotentów Pawła Sanguszki, ale nie udało się z nimi skontaktować.
Mec. Grzegorz Szczerba, pełnomocnik miasta, nie zgadza się z rozstrzygnięciami wojewody. – Wbrew jego stanowisku z zebranej dokumentacji wynika niezbicie, że dwie z działek w 1944 roku sklasyfikowane były jako pastwiska, a zatem stanowiły nieruchomości ziemskie o charakterze rolniczym – podkreśla mec. Szczerba. – Mamy nawet fotografię jednego z dokumentów, który to potwierdza. Zdaniem pełnomocnika uznanie w postępowaniu administracyjnym, że działki nie podlegały działaniu przepisów dekretu PKWN, nie oznacza jeszcze, że miasto jest w sądzie na straconej pozycji.

REKLAMA (2)

Bez końca?
– W postępowaniu podnosimy także argument działania powojennego dekretu o majątkach opuszczonych, w wyniku którego majątki te przejmował Skarb Państwa. Na pewno w przypadku nieruchomości Sanguszków zachodzi taka okoliczność. Przypomnę, że ostatni właściciel dóbr, Roman Sanguszko, zaraz po wybuchu II wojny opuścił kraj. Na razie miasto złożyło odwołanie od decyzji wojewody do ministerstwa rolnictwa. Odpowiedzi należy się spodziewać nie wcześniej niż końcem roku.
Spór na linii miasto – Sanguszkowie nie będzie miał rychłego końca. W podobnych sprawach może występować nawet siedem różnych instancji odwoławczych. Każda z niezadowolonych stron ma prawo korzystać z ich uprawnień. Losy „Marcinki” nieprędko zostaną przesądzone.

Obserwuj nas na Google NewsBądź zawsze na bieżąco - wejdź na Google Wiadomości i zacznij obserwować nasze newsy.


REKLAMA
Ustaw powiadomienia
Powiadom o
0 komentarzy
Opinie w treści
Zobacz wszystkie komentarze