Czy woda musi drożeć?

0
woda coraz drozsza
woda-coraz-drozsza
REKLAMA

Małżeństwo emerytów z Tarnowa od dawna myje naczynia, wlewając do plastikowej miski trochę wody, którą później spłukuje ubikację. W łazience mają wannę i umywalkę, w tej ostatniej wykręcili kran, by zaoszczędzić i wody nie zużywać. Pan Marek, właściciel domu na obrzeżach Tarnowa, przy pomocy nieskomplikowanych przeróbek zbiera deszczówkę do dużych pojemników, potem wykorzystuje ją do mycia podłóg, schodów, nawet prania lub podlewania ogródka.
Czy warto oszczędzać? Niby płacimy mniej, ale w większej skali nie jest wcale tak, że gdy zużywamy mniej wody, jej cena będzie maleć. W ostatnich kilkunastu latach zużycie wody w Polsce spadło o 20 proc., ale jej koszty wzrosły o 145 proc. Natomiast koszty odprowadzania ścieków są większe aż o 220 proc.

Mniej zużywamy
Tarnowskie Wodociągi sprzedają dziś 7,6 mln metrów sześciennych wody rocznie, w latach osiemdziesiątych, mając znacznie krótszą sieć i mniejszy zasięg, sprzedawały prawie 20 mln. Ale wtedy mieliśmy w mieście zakłady, które potrzebowały do swej produkcji sporo wody, jak choćby Owintar, Fructona czy firmy chłodnicze. Obecnie nie ma w Tarnowie dużych przedsiębiorstw pobierających znaczne ilości wody.
Tadeusz Rzepecki, prezes Tarnowskich Wodociągów, nie ukrywa, że w ostatnich latach systematycznie zmniejsza się też sprzedaż detaliczna. Jeszcze w 2000 roku spółka sprzedała mieszkańcom prawie 6 mln metrów sześciennych wody, a w ubiegłym roku tylko 4 mln 650 tys. metrów.
– Jest to bardzo głęboki spadek, bo w ciągu 15 lat sprzedaż wody zmniejszyła się o 27 proc. – komentuje szef spółki. W 2002 roku jeden tarnowianin zużywał średnio 114 litrów wody dziennie, obecnie zużywa 94 litry. Dlaczego tak się dzieje?
– Nie jest to związane z ekonomicznymi przesłankami, że są wodomierze lub że jest drogo. Zmniejszenie zużycia wody wiąże się z postępem technologicznym, widocznym w urządzeniach wodociągowo‑kanalizacyjnych. Zmieniają się nasze przyzwyczajenia, nie kąpiemy się w wannie pełnej wody, lecz pod prysznicem. Korzystamy z tzw. perlatorów, czyli nakrętek na krany, jakby pozornie zwiększających objętość wody i stwarzających wrażenie, że jej strumień jest większy. Mamy piecyki gazowe, przy których wystarczy puścić strużkę wody, a nie trzeba otwierać na pełny regulator. Ubikacje są dwuprzyciskowe, kiedyś była spłuczka górnopłuk, mieszcząca 15 litrów wody, dzisiaj mamy spłuczki sześcio‑ i trzylitrowe. Ponadto w domowych kuchniach coraz częściej używamy zmywarek, które ewidentnie ograniczają zużycie wody – tłumaczy Tadeusz Rzepecki.
Nieco inna jest sytuacja ze ściekami. Jeszcze kilkanaście lat temu dostęp do sieci kanalizacyjnej w Tarnowie nie był duży, ale po wybudowaniu kilkuset kilometrów kanalizacji wszystko zmieniło się diametralnie. W latach 2010‑2011 zauważono wzrost ilości oczyszczanych ścieków, a teraz, przy ustabilizowanej liczbie podłączonych mieszkańców, objętość ścieków– podobnie jak w przypadku wody – zaczyna spadać.


Więcej płacimy
Miejska spółka wyrównuje spadek sprzedaży wody indywidualnym mieszkańcom Tarnowa poprzez sprzedaż hurtową dla przedsiębiorstw wodociągowo‑kanalizacyjnych Dąbrowy Tarnowskiej, Olesna, Żabna, Pleśnej, Pilzna czy Ryglic. Dzięki temu – jak twierdzi prezes Rzepecki – ceny wody rosną niewiele.
Do lutego 2014 roku tarnowianie płacili za wodę 2,77 zł netto za metr sześcienny, do końca lutego 2015 – 2,84 zł. Za odprowadzane ścieki trzeba było regulować odpowiednio – 5,23 zł i 5,32 zł za metr sześcienny. W tym roku stawki wzrosły o około 2 proc., więc od marca mieszkańcy muszą płacić za metr sześcienny wody 2,92 zł, a za ścieki – 5,41 zł netto.
Niestety nie ma przesłanek, by w kolejnych latach stawki były niższe.
– Spadek cen jest możliwy, gdy wzrośnie sprzedaż. Gdyby nagle pojawił się w Tarnowie bardzo dobry odbiorca zużywający wiele wody dla przemysłu, cenę dla mieszkańców moglibyśmy wtedy obniżyć. Tak stałoby się również w sytuacji, jeśli w mieście gwałtownie przybyłoby ludności – komentuje Tadeusz Rzepecki.

REKLAMA (2)

Dlaczego woda musi co roku drożeć?
– Ceny zależą od kilku czynników. Bardzo ważnym udziałem w naszych kosztach jest amortyzacja zależna od tego, ile inwestuje się w sieć wodociągową i kanalizacyjną. Im więcej inwestujemy, tym wyższe są odpisy amortyzacyjne. W latach 2006‑2010, kiedy prowadzone były intensywne inwestycje w Tarnowskich Wodociągach, zmiany cen były duże – czasami nawet na poziomie 7‑9 proc. w roku. Były niejako wymuszone niezbędnymi inwestycjami, które z punktu widzenia przepisów prawa stały się konieczne dla miasta i gminy. Chodziło o skanalizowanie wszystkich terenów z gęstą zabudową i spełnienie ściekowej dyrektywy unijnej do końca tego roku. W Tarnowie kanalizacja została prawie całkowicie wykonana, choć mamy pewien problem, bo około 20 proc. mieszkańców jeszcze się do niej nie przyłączyło. Obecnie inwentaryzujemy nieruchomości i będziemy się starać, by wszystkie zostały włączone– podkreśla nasz rozmówca.
Ceny wody są zależne od tempa inwestycji. W latach 2008‑2009 Wodociągi
wydawały rocznie około 70 mln zł, natomiast obecnie spółka przeznacza na ten cel 12‑13 mln złotych. Ponadto trzeba uwzględnić też wzrost opłat za energię elektryczną.

REKLAMA (3)

Radni nic nie mogą
Wprawdzie prezes Wodociągów zapewnia, że Tarnów ma jedne z najniższych cen wśród miast o podobnej wielkości, tego optymizmu nie podzielają radni. Jacek Łabno często słyszy, jak mieszkańcy skarżą się na coroczne podwyżki.
– Wprawdzie ostatnio woda nie drożeje znacznie, ale podwyżki są co roku. Często rozmawiam z mieszkańcami, którzy mówią: no i znowu podwyższyli cenę wody, a nasze pensje są takie same. Jeśli porównamy rachunki roczne, to widzimy, że wzrost wcale nie jest taki mały. Tego nie rekompensują zwiększenia emerytur czy płac. Systematyczne podwyżki zatrzymały się nawet u innych monopolistów, ale z wodą nic się nie da zrobić, nie ma żadnej konkurencji. Tego typu usługi tym bardziej powinny być pod obstrzałem – przyznaje radny. – Mam wątpliwości, czy wszystkie wydatki Tarnowskich Wodociągów, które w całości kształtują cenę, muszą być aż tak wysokie. Gdyby cen wody bezproblemowo nie akceptowano, nacisk na redukcję kosztów byłby większy. Jednak obecna sytuacja prawna nie mobilizuje zarządu firmy na tyle, żeby koszty zmniejszyć.
Chociaż wszystkie komisje w Radzie Miejskiej Tarnowa negatywnie opiniują coroczne podwyżki cen wody i odprowadzanych ścieków, w rzeczywistości zgody radnych do wprowadzenia nowej taryfy w ogóle nie potrzeba. Takie jest prawo. Wprawdzie istnieje możliwość, że radni mogą nie przyjąć proponowanej opłaty, ale muszą pokazać wojewodzie, dlaczego nowa taryfa jest zła. Nie bardzo jednak wiadomo, jak można to zrobić.
– Jesteśmy ubezwłasnowolnieni obowiązującymi przepisami. Nie możemy wglądnąć w żadne dokumenty spółki komunalnej. To jest pewnego rodzaju kuriozum, ale taka jest rzeczywistość. Mamy wątpliwości, czy woda musi drożeć, lecz nie możemy zobaczyć szczegółowej dokumentacji Tarnowskich Wodociągów, chcąc sprawdzić, czy np. koszty energii elektrycznej muszą tak wyglądać, dlaczego pewne sektory Grupowej Oczyszczalni Ścieków nie pracują, czy oświetlenie obiektów Wodociągów jest w porządku, a nagrody są przyznawane właściwie. Zagadnień jest sporo. Jeśli mamy brać odpowiedzialność, głosować i ustalać nową taryfę, powinniśmy mieć możliwość zapoznania się z dokumentacją – uważa Jacek Łabno. – Taki wgląd w papiery spółki ma tylko prezydent Tarnowa, który sprawdza i daje referencje radzie, potwierdzając, że nie ma żadnych wątpliwości co do prawidłowości nowej taryfy. Ale to nie prezydent głosuje na sesji, tylko radni. Dopóki się to nie zmieni, nasza ocena na pewno nie będzie prawidłowa. Dlatego w formie protestu nie zgadzamy się na wzrost cen wody i ścieków.
Z problematyczną sytuacją radny zapoznał już tarnowskich posłów, liczy, że pojawią się interpelacje w tej sprawie.

Obserwuj nas na Google NewsBądź zawsze na bieżąco - wejdź na Google Wiadomości i zacznij obserwować nasze newsy.


REKLAMA
Ustaw powiadomienia
Powiadom o
0 komentarzy
Opinie w treści
Zobacz wszystkie komentarze