Jak pohandlować w niehandlową niedzielę?

0
chyszow
chyszow
REKLAMA

Od truskawek po pościel
Sprzedaż w Chyszowie trwa od białego rana, ale już o godzinie 10 przed samym wjazdem na targowisko tworzy się korek i trudno znaleźć wolne miejsce na pobliskim parkingu, więc kierowcy zostawiają auta na poboczach lub pod domami w okolicznych uliczkach. Zajęte są również miejsca postojowe dla rowerów. Cały plac targowy zajmują kupcy, a w alejkach między straganami spaceruje tyle ludzi, że trudno się między nimi przecisnąć.
– Pozamykali sklepy w niedziele, to teraz wszyscy kupują na bazarach – słyszymy komentarz jednego z klientów. – Chodzę między straganami, bo co mam innego do roboty? Pogoda ładna, można pospacerować, a przy okazji coś kupić.
Klientów witają już na obrzeżach placu parasole, pod którymi handlowcy rozłożyli wędliny, owoce i warzywa. Obok wiejskiej kiełbasy leżą wiązki świeżego szczypiorku, cebula, ogórki kiszone i truskawki, choć te ostatnie na pewno nie z rodzimych upraw. Są sadzonki drzew i krzewów, ziemia w dużych workach i sprzęt ogrodniczy.
– Kilogram jabłek szara reneta kosztuje prawie 6 złotych. Lepiej kupić jabłonkę, bo już za dwa lata będzie owocować – przekonuje mężczyzna wybierający sadzonki owocowych drzewek.
Im dalej, tym asortyment bardziej urozmaicony – pod zadaszonymi straganami rozłożono sprzęt gospodarstwa domowego, garnki, talerze, komplety sztućców, koce, pledy i pościel.
– Trzeba uważać na patelnię, żeby jej nie przegrzać. I nie zalewać gorącej zimną wodą – doradza klientkom właściciel straganu. Jednocześnie obsługuje małżeństwo w starszym wieku, przebierające w garnkach różnej wielkości. – Po obniżeniu ceny mogę sprzedać trzy za „stóweczkę”. Tylko proszę solić ziemniaki i makaron po zagotowaniu wody, bo teraz jest ona bardzo twarda i rozpuszczająca się sól powoduje, że na garnku tworzą się później kropki – dodaje.
Na kolejnym stoisku komplet bawełnianej pościeli wraz z prześcieradłem kosztuje 35 zł, koc w panterkę – 55 złotych. Jedna z klientek wybiera brązowo‑beżowy pled na łóżko. – Ożywi pokój, na pewno – cieszy się z zakupu. – Muszę kiedyś wymierzyć moje fotele, bo może kupiłabym cały komplet.

Kreacja z targowiska
Stragany z odzieżą są o tej porze roku oblegane głównie przez panie, które zaopatrują się w kreacje na imprezy ślubne i komunijne. Pod jednym z namiotów ustawiono manekiny z sukienkami, na ścianach porozwieszano bluzki i żakiety. Dwie młode kobiety oglądają krótką spódnicę w różowym pastelowym odcieniu z dobraną kolorystycznie wzorzystą górą.
– Szukacie czegoś na komunię? Jest to, co widać na manekinach i tylko w takich kolorach. Jeśli bluzka bez rękawów, proponuję dobrać do niej odpowiedni żakiet. Mam też spodnie i kombinezony. Proszę zacząć mierzyć, później będziemy dobierać – zachęca sprzedawczyni, pokazując prowizoryczną przymierzalnię z parawanem zrobionym z prześcieradła.
Pod sąsiednim namiotem wiszą suknie z koronki i tiulu. Dłuższe, krótsze, w modnych pastelach i bardziej neonowych barwach. Klientki się nie mieszczą, bo zajęte zostały dwie przymierzalnie w rogach stoiska, więc panie mierzą sukienki między wieszakami. Młoda dziewczyna nałożyła na dżinsy beżową falbaniastą kreację i przegląda się w podwieszonym lustrze. Dwie sześćdziesięciolatki ubierają sukienki niemal w centralnym punkcie straganu, potem robią zdjęcia telefonem i komentują: W tej bieli wyglądam jak panna młoda. Może wezmę kwiatową? Muszę w końcu zdecydować i wziąć przynajmniej jedną. Mam aż trzy wesela w czerwcu, tydzień po tygodniu: mojej córki, syna kuzynki i chrześnicy męża w Krakowie. Pasuje być! A przecież w jednej kreacji nie wypada iść na wszystkie!
Trzydziestolatka z małą dziewczynką też wybiera weselną suknię.
– Jeszcze nic nie przymierzyłam. Może mąż coś doradzi, na razie stoi z portfelem przed straganem, bo tu straszny tłok – wyjaśnia.
Na obszernym stoisku z butami ustawiono kilka rzędów pudeł ze szpilkami, sandałami i tenisówkami. Na środku kartka z ręcznym napisem, że można płacić również kartą. Klientki w rozmaitym wieku przymierzają głównie czółenka na wysokim obcasie. – Już szukam rozmiaru, jasno szary lakier? – krzyczy sprzedawca do wysokiej dziewczyny z rodzicami. – Byle nie czerwone i różowe, tylko popielate lub beżowe, bo one pasują do wszystkiego – słyszy w odpowiedzi.
Obok dwie blondynki mierzą błękitne tenisówki. Wybór duży, bo są jeszcze w granatowe paski, białe i czarne. – Ładne, podobają mi się. Wprawdzie 15 zł więcej od czarnych, ale najważniejsze, że wygodne i będą pasować do dżinsów albo jasnych spodni – przekonuje jedna z pań.
Na drugim końcu stoiska wystawiono obuwie męskie. Mężczyzna w średnim wieku mierzy czarne półbuty do garnituru. – Ile za nie? Aż 150 złotych? Drogo! A mówią, że najzdrowiej jest na bosaka – żartuje.

REKLAMA (3)

Bazarowe hity
Hitem bazarowej mody są kurtki ze sztucznej skóry (55 zł), zamszowe ramoneski (35 zł), kolorowe wąskie spodnie (35 zł) lub dżinsy z dziurami i koralikami (70 zł). – To turecka, zaniżona rozmiarówka. Mogę dać do zmierzenia, ale będą za małe – kręci głową właścicielka straganu, proponując jednej z klientek spodnie w odcieniu błękitu.
Na placu znajdziemy też stragany z odzieżą dla puszystych. Na jednym ze stoisk wzorzyste bluzki nałożono na manekiny, każda w cenie 28 złotych. Dwie kobiety nie mogą się zdecydować, którą wybrać. – Spróbuję przymierzyć jeszcze bluzkę w serduszka, a może w granatowe motylki? Bardziej mi się podoba, choć nie wiem dlaczego. Nie chcę przezroczystej ani na stójce. Faktycznie tak bogato wyglądam, jak widać w lustrze? – śmieje się jedna z klientek. W efekcie obie panie opuszczają stoisko z identycznymi bluzkami.
Obok znajduje się spory stragan z męską konfekcją: garniturami (290 zł), spodniami (140 zł) i koszulami (40 zł). Trzydziestolatek szuka marynarki do dżinsów: byle była granatowa, wygodna i nie za długa. – Na razie się rozglądam. Kupię tylko marynarkę, bo garnitury mnie nie interesują. Nigdy w nich nie chodzę – zastrzega.
Najniższe ceny i największy tłok jest u handlarzy, którzy łamaną polszczyzną głośno zachwalają towar: Wszystko po piętnaście! Dwadzieścia, dwadzieścia złotych! Wybierać, wybierać. Zapraszamy! Klienci mierzą ubrania tuż przy ladach, a handlujący trzymają przed nimi lustra, by mogli się w nich dobrze przejrzeć.
– Wszystko mogę zrozumieć, ale czy oni muszą tak krzyczeć? Własnych myśli nie słyszę – mówi do siebie mijająca stragany brunetka.
Z trudem można się dopchać do stołów, na których znajdują się sterty niewielkich damskich torebek z ekoskóry. Każda kosztuje 35 złotych, a klientki wygrzebują ze stosu nowe fasony. – Biorę trzy: granatową, popielatą i pudrową. Ty weź inne, a potem będziemy się wymieniać – nakłania młoda kobieta z dzieckiem w wózku towarzyszącą przy zakupach siostrę. Nie zrażają krzyki handlarza, że nawet jeśli kupią kilka sztuk, to i tak nie odpuści nawet grosika.
Spore grupki osób ustawiają się również przed stoiskami z okularami przeciwsłonecznymi (każde po 20 zł) oraz straganem z ozdobnymi karafkami do powieszenia na ścianie.
– Litrowa butelka, grube szkło w drewnie, kieliszki…Ładnie wykonane. Właściciele lokali kupują u mnie karafki i wieszają przed klientami. „Dychę” mogę z ceny opuścić, ale nie więcej – zastrzega handlujący towarem.

REKLAMA (2)
Obserwuj nas na Google NewsBądź zawsze na bieżąco - wejdź na Google Wiadomości i zacznij obserwować nasze newsy.


REKLAMA
Ustaw powiadomienia
Powiadom o
0 komentarzy
Opinie w treści
Zobacz wszystkie komentarze