Na nic protesty, będzie stacja paliw

0
stacja paliw
REKLAMA

Już przed rokiem pojawiały się głosy o planach budowy w tym miejscu stacji paliw, a sprawa odżyła na nowo prawie dwa miesiące temu, kiedy o przewidzianej inwestycji dowiedzieli się przypadkiem mieszkańcy. – Zareagowaliśmy natychmiast. Poszedłem do wydziału geodezji magistratu, przejrzałem plany i zobaczyłem, że proponowane rozwiązania są dla nas bardzo niekorzystne – opowiada Krzysztof Giemza, którego posesja znajduje się naprzeciw planowanej inwestycji.
Na placu wycięto 30 drzew, oburzeni mieszkańcy zaczęli pisać protesty, magistraccy urzędnicy tłumaczyli, że drzewa były w złym stanie, ale to nie uspokoiło mieszkańców.
– W dokumentacji, jaką mi udostępniono do wglądu w wydziale geodezji tarnowskiego magistratu, nie ma żadnych raportów potwierdzających specjalistyczne badania czy analizy dotyczących znajdujących się w tym rejonie siedlisk ptaków – podkreśla Krzysztof Giemza, który na podstawie Ustawy o dostępie do informacji publicznej zażądał od urzędników okazania decyzji zezwalającej na wycinkę drzew oraz protokołu z wizji terenowej. – Prosiliśmy też o dokumenty stwierdzające, że drzewa faktycznie były w złym stanie. Okazało się, że za kserokopie musi zapłacić 123 złote. – To niezgodne z prawem dostępu do informacji publicznej. Nie można za nią żądać pieniędzy – mówi Krzysztof Giemza. – A dlaczego miejscy urzędnicy odstąpili od obowiązku oceny oddziaływania inwestycji na środowisko? Pod takim dokumentem podpisał się jeden z magistrackich dyrektorów.
Jednak ani na to, ani na wcześniejsze pytania mieszkańcy nie otrzymali odpowiedzi, podobnie jak na pismo wysłane do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Tarnowie.
Swoich wątpliwości dotyczących budowy stacji nie rozwiał także tarnowski radny Jakub Kwaśny. – Podczas ostatniej sesji rady miasta zapytałem o badania i analizy środowiskowe: kto je przeprowadzał, dlaczego tak szybko wydano pozwolenie na wycięcie drzew? Jak dotąd nie dostałem odpowiedzi – mówi.
Tymczasem na placu budowy przyszłej stacji paliw nie dzieje się nic. – Po to spieszyli się z wycinką drzew, by teren stał pusty, krajobraz jak po wojnie… – komentują mieszkańcy bloku przy ul. Pracy. Praktycznie wszyscy są przeciwni budowie stacji paliw. – Supermarket może być, ale po co nam ta stacja? – zastanawia się Tadeusz Ryś. – Władze Tarnowa nie liczą się z naszym zdaniem, dalsze protesty mijają się z celem, bowiem miasto udowodniło nam, że nie mamy nic do gadania. Co jeszcze możemy zrobić? Położyć się na placu budowy…?
– Na pocieszenie inwestor obiecał mi, że wybuduje ekrany dźwiękoszczelne, oddzielające moją posesję od przyszłego obiektu. Zgodzono się też, by planowaną drogę dojazdową do stacji odsunąć o metr od domu i posadzić tam drzewa. Ale musiałem to osobiście wywalczyć, a nie zrobiło tego miasto w warunkach zabudowy dla przyszłej inwestycji – mówi Krzysztof Giemza.
Czy rzeczywiście nic nie dało się zrobić w celu zablokowania niechcianej przez mieszkańców inwestycji? – Nie było żadnej woli ze strony miasta, by do tego nie dopuścić – uważa Jakub Kwaśny. – Nie mamy planu zagospodarowania przestrzennego tych terenów i nikt z władz Tarnowa nie był zainteresowany powstaniem takiego dokumentu, a tylko w taki sposób można byłoby określić, czego nie należy tam budować.
Mieszkańcy okolicy niedwuznacznie sugerują powód owego braku zainteresowania. – Statoil to duża firma, mają solidny „dar przekonywania” urzędników – komentują.

Obserwuj nas na Google NewsBądź zawsze na bieżąco - wejdź na Google Wiadomości i zacznij obserwować nasze newsy.


REKLAMA
Ustaw powiadomienia
Powiadom o
0 komentarzy
Opinie w treści
Zobacz wszystkie komentarze