Tarnów nie będzie większy?

0
powiekszanie tarnowa
REKLAMA

Co roku liczba mieszkańców Tarnowa zmniejsza się średnio o dwa tysiące – na 30 listopada 2012 roku zameldowanych w mieście na pobyt stały i czasowy było 113 tysięcy 667 osób. Coraz więcej młodych ludzi wyjeżdża do pracy za granicę, a ci tarnowianie, którzy zarobili wystarczająco dużo na osiedlenie się na stałe w kraju, najczęściej kupują działki i budują domy w okolicach Tarnowa. Prognozy demograficzne są jednoznaczne – niedługo Tarnów może przestać być miastem ponadstutysięcznym, a to nie tylko kwestia prestiżu, ale i pieniędzy.
Tarnów do Dunajca?
Co zrobić, aby nie utracić statusu drugiego miasta w Małopolsce? Pomysł jest jeden – wchłonięcie sąsiadujących z miastem terenów. Temat poszerzenia granic Tarnowa pojawiał się dotąd w zasadzie tylko w czasie kampanii wyborczych, a wizje „wielkiego Tarnowa” przedstawiali już nie raz kandydaci na prezydentów i radnych, potem o sprawie robiło się cicho aż do… następnych wyborów. Teraz jednak o poszerzeniu granic administracyjnych miasta mówi się nie z okazji wyborów, ale prognoz demograficznych. A przy okazji rzeczywiste liczenie mieszkańców odbędzie się w tym roku w związku z wejściem w życie tzw. ustawy śmieciowej. Będzie trzeba zadeklarować, ile osób na stałe mieszka w domu czy mieszkaniu i może się okazać, że Tarnów tak naprawdę 100 tysięcy mieszkańców już nie ma.
O potrzebie zmiany granic administracyjnych i zwiększenia w ten sposób liczby mieszkańców mówi się teraz praktycznie na każdym spotkaniu poświęconym rozwojowi miasta. Samorząd Tarnowa chrapkę ma przede wszystkim na miejscowości należące do gminy Tarnów: Tarnowiec, Zawadę, Koszyce Wielkie, Koszyce Małe, Zgłobice i Zbylitowską Górę, niektórzy mówią nawet o przyłączeniu całej podmiejskiej gminy. Słychać też głosy, że granica miasta powinna się oprzeć na Dunajcu, że w Tarnowie po tej operacji formalnie powinno mieszkać nawet 200 tysięcy ludzi.
Na dyskusjach jednak wszystko się kończy, bo gdy pyta się zwolenników „wielkiego Tarnowa” o konkrety, a przede wszystkim o to, jak przekonać mieszkańców wsi, by chcieli „do miasta”, to zazwyczaj nastaje cisza. Obecnie bez zgody mieszkańców – wyrażonej w referendum – zmiana przynależności terytorialnej którejkolwiek podtarnowskiej miejscowości jest w zasadzie niemożliwa.
Niejednokrotnie też można odnieść wrażenie, że miejscy samorządowcy żyją w przekonaniu, iż dla przyłączonych do miasta wsi będzie to olbrzymi skok cywilizacyjny i tylko brakuje właściwej informacji, jakie to dobrodziejstwa miasto oferuje, tymczasem ich mieszkańcy do miasta przynależeć nie chcą, bo tam dba się o centrum, a na peryferiach bieda inwestycyjna i dziurawe, kilkudziesięcioletnie chodniki.
Marchewka za cienka?
Prezydent Tarnowa Ryszard Ścigała przyznaje, że dotychczasowe rozważania na temat obszaru, który powinien być włączony do miasta, były tylko teoretyczne, gdyż brakowało marchewki, czyli zachęty dla osób mieszkających w satelickich wsiach, by chcieli być tarnowianami.
– Warto mieć na uwadze, że cztery z pięciu osób, które zmieniają miejsce zamieszkania, lokuj się na terenach otaczających nasze miasto. Tam taniej można kupić ziemię i wybudować sobie dom, z dala od miejskiego zgiełku. Osoby te odchodzą wraz ze swoimi podatkami, mimo że faktycznie pracują w Tarnowie, korzystają z naszej infrastruktury, wszystkich dobrodziejstw miasta.
Prezydent nie rozmawiał jednak dotąd z wójtem gminy Tarnów, Grzegorzem Koziołem, ani z innymi wójtami o powiększeniu Tarnowa.
– Mamy wspólne przedsięwzięcia, skonsultowane strategie rozwoju, ale trudno znaleźć osoby wybrane w gminach, chcące ograniczać terytorialny zakres swojej władzy – tłumaczy. – Temat ten może być tak naprawdę podjęty na dwa sposoby. Pierwszy to regulacja o charakterze konstytucyjnym, czyli dochodzimy do wniosku, że nie ma sensu utrzymywać gminy Tarnów i gminy miasta Tarnowa jako odrębnych bytów. Do tego potrzebne są jednak zmiany ustawowe, a na to nie mamy bezpośredniego wpływu. Jest też ścieżka, którą podążał Rzeszów, przedstawiając ofertę nowych inwestycji dla uboższych terenów wokół miasta. W naszym przypadku nie jest ona jednak raczej możliwa, bo miejscowości wokół Tarnowa nie są tak ubogie. Pozostaje więc jedynie wariant pośredni – apelowanie do ludzi spod Tarnowa, aby chcieli być naszymi mieszkańcami lub deklarowali pozostawienie w mieście swojego udziału w podatku.
Zła metoda Janosika
Wójt Grzegorz Kozioł twierdzi, że pomysł powiększenia Tarnowa o część gminy znany jest mu jedynie z doniesień medialnych, bo nikt z miasta oficjalnie nawet nie poinformował go o takich planach.
– Rozwój Tarnowa nie może odbywać się czyimś kosztem – uważa wójt. – Jeśli Tarnów chce mieć więcej mieszkańców, to niech wyznaczy nowe miejsca na osiedla mieszkaniowe. Niech samorząd miejski zwiększy wysiłki w celu rozwoju rynku pracy, by młodzi ludzie nie musieli wyjeżdżać za granicę.
Zdaniem G. Kozioła, gmina z miastem może realizować wspólne przedsięwzięcia, bo mają wiele stycznych interesów, ale jedność terytorialna nie jest możliwa.
– U nas wciąż są rolnicy, a trudno wyobrazić sobie w mieście gospodarstwa ze zwierzętami. Mamy obwody łowieckie, a w mieście nie wolno polować – wylicza.
W urzędzie gminy podkreślają, że nigdy nie zdarzyło się, żeby ktoś z gminy chciał być przyłączony do miasta, natomiast były przypadki, że mieszkający na obrzeżach Tarnowa postulowali takie przesunięcie granic, by swoje sprawy mogli załatwiać w budynku przy ul. Krakowskiej.
Krzysztof Madej, który kiedyś był wójtem gminy Tarnów, a dziś jest dyrektorem Centrum Rozwoju Miasta, przekonuje jednak, że w interesie całego regionu jest, by Tarnów był silnym miastem.
– Trzeba patrzeć szerzej niż tylko na ulicę przed domem czy szkołę w miejscu swojego zamieszkania – uważa. – Miasto realizuje projekty służące całemu regionowi. Na to, że granice miasta powinny być korygowane, zwracano uwagę już piętnaście lat temu, gdy oceniano skutki przebiegu południowej obwodnicy. Obecnie mówi się, że wyznaczać granice administracyjne powinny naturalne elementy, jak rzeka czy droga o ważnym przebiegu. Nad taką koncepcją pracuje obecnie projektant, który opracowuje zmianę do studium zagospodarowania przestrzennego miasta. Dokument do zaopiniowania dostaną później wójtowie sąsiednich gmin.
Według K. Madeja poszerzenie granic Tarnowa to temat bardzo trudny, ale możliwy do przeprowadzenia.
– Udało się przecież Rzeszowowi, który wchłaniał ościenne terytoria po kawałku, choć tam mieli łatwiej bo tereny nie były tak nasycone w infrastrukturę jak wokół Tarnowa – dodaje.

Obserwuj nas na Google NewsBądź zawsze na bieżąco - wejdź na Google Wiadomości i zacznij obserwować nasze newsy.


REKLAMA
Ustaw powiadomienia
Powiadom o
0 komentarzy
Opinie w treści
Zobacz wszystkie komentarze