– To nie była jakaś nadzwyczajna sytuacja, a ile musiałem się natłumaczyć i wyjaśniać. Ogniska wścieklizny zwierząt występują każdego roku w różnych miejscach, ale ze świadomością zagrożeń i obowiązków jest w społeczeństwie wciąż kiepsko – ubolewa lek. wet. P. Wałaszek.
W regionie tarnowskim ogniska tej zakaźnej choroby (roznoszonej głównie przez lisy) występują najczęściej na Pogórzu Ciężkowickim i w gminach: Tarnów i Skrzyszów. Czasami zbliżają się do miejskich ośrodków. Mieszkańcy terenów już doświadczonych przez wściekliznę poważniej traktują obowiązek ochronnego szczepienia swoich psów. Powinni też pamiętać o nakazie trzymania psów i kotów pod pełną kontrolą i zakazach m.in.: polowań i odłowów, organizowania targów, pokazów i konkursów z udziałem zwierząt, wywożenia psów i kotów bez zezwolenia weterynarza.
– Ogólnie jednak sytuacja jest zła, posiadacze czworonogów lekceważą często realne niebezpieczeństwo i powinności wynikające z ustawy i zdrowego rozsądku – zauważa powiatowy weterynarz.‑ W przypadku stwierdzenia ognisk choroby zakaźnej kontrolujemy okoliczne gospodarstwa, sprawdzając, czy znajdujące się tam psy są szczepione. Niestety, czasami konieczne jest ukaranie mandatem niefrasobliwych gospodarzy. Średnio dziesięć procent psów, na które natrafiamy, nie posiada szczepień przeciwko wściekliźnie. To wciąż dużo, za dużo…
Egzekwowanie zapisów ustawy nie jest łatwe, zwłaszcza na co dzień i w miastach.
– Musielibyśmy np. prosić spacerujących z psami o przedstawienie zaświadczeń o szczepieniu, a to jest z wielu względów niewykonalne i niecelowe – przyznają w Powiatowym Inspektoracie Weterynarii w Tarnowie.
– Wystarczy udać się do pierwszej lecznicy zwierząt i zapłacić za szczepienie 25‑30 zł, pamiętając, że trzeba powtarzać je co roku i w tych samych terminach. Weterynarz wydaje stosowne zaświadczenie i dokonuje wpisu do rejestru psów zaszczepionych, który także stanowi dowód wypełnienia ustawowego obowiązku – wyjaśnia lek. wet. Paweł Wałaszek.
