Wypoczynek po miejsku, czyli hop do basenu

0
basen
REKLAMA

Na basenie pod Górą Św. Marcina wypoczywają miejscowi i przyjezdni.
– Dzisiaj była straszna kolejka – narzeka Agata z Dębicy. – Powinna być czynna jeszcze jedna kasa, żeby wszystko szło szybciej i sprawniej. Przyjechałam z kolegą autobusem zaraz po godzinie dziesiątej, czyli wtedy, kiedy basen otwierają, i czekaliśmy na wejście prawie kwadrans. To jedyna niedogodność, z jaką się spotkała, bo atutem jest na pewno duża przestrzeń, możliwość wyboru miejsc nasłonecznionych i zacienionych, boisko do siatkówki, wijąca się zjeżdżalnia wodna o długości 45 metrów oraz mała gastronomia. Obecność świerków, brzóz, klonów i dębów poprawia nastrój i daje cień.
Katarzyna przyjechała samochodem, więc ma inne przemyślenia niż Agata.
– Znalezienie miejsca do parkowania czasem graniczy z cudem. Dzieci podskakują na tylnym siedzeniu z emocji, bo już chcą być w wodzie, a ja krążę szukając wolnego miejsca. Przydałby się duży, zorganizowany parking, bo to, co jest, to jedna wielka prowizorka.
Gospodarz basenu, Adam Jackowiec nie zaprzecza. Parkingu nie ma, więc każdy zatrzymuje samochód tam, gdzie może, wzdłuż drogi lub na trawniku. Gdy już znajdzie wolne miejsce, rusza w stronę kasy. Ma pecha, jeśli jego przyjazd zbiegnie się z przyjazdem miejskiego autobusu. Kolejka przed kasą zależy od pogody, w minionym tygodniu padł rekord – we wtorek pięknie świeciło słońce, a uczniowie tarnowskich szkół mogli wchodzić za symboliczną złotówkę, stąd ogromna kolejka. W tym dniu na basenie wypoczywały 1 252 osoby.
– 9 lipca, po raz pierwszy w tym sezonie, zrobiło się tłoczno. Nareszcie. Widok jak przed laty – rozmarzył się Adam Jackowiec. – W czasach, kiedy nie było krytej pływalni, a mieszańcy nie mieli własnych basenów, dwa tysiące osób wypoczywających pod Marcinką to była norma.
Gospodarz obiektu zapewnia, że oprócz kłopotów z parkowaniem użytkownicy basenu na nic więcej nie utyskują. Chyba że ktoś przyjdzie z psem, a oficjalnie czworonogów na teren ośrodka wpuszczać nie wolno. Dwa brodziki dla małych dzieci oraz dwa baseny wystarczają. Dopełnieniem niecki rekreacyjnej o wymiarach 25 m na 55 m i głębokości od 0,80 m do 1,20 m jest większa i głębsza niecka pływacka.
– Na miejscu jest wszystko, co potrzebne – mówi Agata. – Za bilet ulgowy zapłaciłam 6 zł, gdybym chciała wypożyczyć leżak, musiałabym dopłacić jeszcze 4 zł. Biorąc pod uwagę, że można za te pieniądze spędzić nad basenem cały dzień i korzystać ze zjeżdżalni, to nie jest to wygórowana cena. Opłata zwykła wynosi 10 zł, jednak po godzinie 16 wszystkie kwoty idą o połowę w dół. Posiadacze Tarnowskiej Karty Miejskiej „Premium” oraz Karty Tarnowskiej Rodziny mogą liczyć na dodatkowe zniżki.
Wtorki za złotówkę robią furorę również na letniej pływalni w Mościcach. W poprzednim tygodniu w tym magicznym dniu obiekt odwiedziło 1 576 osób, z czego 1 336 skorzystało właśnie z biletu za 1 zł, okazując szkolną legitymację. To niezwykle atrakcyjna cena, ponieważ zwykła opłata wynosi 8 zł, ulgowa – 4 zł. Tutaj również po godzinie szesnastej jest znacznie taniej. Korzystający z wakacyjnego wypoczynku mają do dyspozycji pięćdziesięciometrowy basen podzielony na dwie strefy: dla tych, którzy pływają, i tych, którzy dopiero się tej sztuki uczą. Świeżo wyremontowany brodzik dla dzieci posiada siedmiometrową zjeżdżalnię. Jest ona obiektem westchnień wszystkich dorosłych. Pani Elżbieta, która z synem Olkiem była i tu, i tu, ubolewa, że w Mościcach nie ma tak dużej zjeżdżalni jak na „Marcince”. Dziwi się również, że opłata za wprowadzenie roweru na teren pływalni wynosi 1,50 zł.
– Jeśli uczniowie korzystający z letniej akcji wykupują bilet za 1 zł, to okazuje się, że więcej niż za siebie muszą zapłacić za rower.
– Parking pod Górą Św. Marcina? Duża zjeżdżalnia w Mościcach? Biorąc pod uwagę, że są to baseny letnie, czynne w ciągu roku tylko przez dwa miesiące, tego typu inwestycje wydają się mało uzasadnione. Zwłaszcza że mamy pilniejsze zadania – mówi Edward Rusnarczyk, dyrektor Tarnowskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. – Przeznaczenie kilkudziesięciu tysięcy złotych na zakup zjeżdżalni, która przez dziesięć miesięcy będzie stała zamknięta, byłoby niegospodarnością w sytuacji, gdy wymiany wymaga instalacja stacji uzdatniania wody. To są urządzenia mające po czterdzieści lat. Stan niecki również nie jest najlepszy, dno się wybrzusza, płytki odpadają, a bieżące naprawy przestają wystarczać.
Za to woda tak w jednym, jak i drugim basenie nie budzi wątpliwości kontrolerów. Dwa razy w miesiącu wykonywane są badania mikrobiologiczne i fizykochemiczne.
– Woda krąży tutaj w obiegu zamkniętym. Poddawana jest filtracji oraz dezynfekcji podchlorynem sodu. Przy deszczowej pogodzie poziom chloru musi być większy, żeby nie doszło do zakwitu wody – tłumaczy Danuta Izajasz, kierowniczka Sekcji Nadzoru Higieny Komunalnej Powiatowej Stacji Sanitarno‑Epidemiologicznej w Tarnowie i przyznaje, że odkryte baseny dużo trudniej utrzymać w odpowiedniej czystości, ale stan obiektów przy Traugutta i alei Tarnowskich nie budzi zastrzeżeń.

Obserwuj nas na Google NewsBądź zawsze na bieżąco - wejdź na Google Wiadomości i zacznij obserwować nasze newsy.


REKLAMA
Ustaw powiadomienia
Powiadom o
0 komentarzy
Opinie w treści
Zobacz wszystkie komentarze