Podział koncernu: operacja bez znieczulenia? To będzie koniec Grupy Azoty…

9
Podział koncernu i koniec Grupy Azoty
Fot. TEMI/Topol
REKLAMA

Jak już informowaliśmy, Grupa Azoty SA, która w pierwszym kwartale br. odnotowała stratę w wysokości ponad pół miliarda zł, może zostać uszczuplona o największy podmiot: zakłady azotowe w Puławach. Możliwe, że przejmie ją płocki koncern Orlen, takie obecnie są plany Ministerstwa Aktywów Państwowych. W opinii wielu, gdyby do tego doszło, w poważnym zagrożeniu znalazłaby się reszta Grupy Kapitałowej, łącznie z zakładami w Tarnowie. Opinię tę wyraża nie tylko wielu niezależnych ekspertów, ale i ludzie, którzy przez lata związani byli z branżą chemiczną i którzy 11 lat temu budowali Grupę Kapitałową Azoty SA.
Witold Szczypiński, którego ojciec, Zbigniew Szczypiński, był jednym z głównych twórców rozwoju tarnowskich Azotów w latach 60. i 70., z zakładami tymi związany był od 1979 roku. Pełnił w nich różne funkcje kierownicze, w roku 2007 był członkiem Zarządu Azotów Tarnów, a w latach 2008 – 2021 wiceprezesem najpierw tarnowskich Azotów, a potem Grupy Azoty SA.

Dzisiaj jest szczerze zatroskany o los całej spółki i zakładów w Tarnowie: – Sądzę, że bardzo wysokie ceny gazu ziemnego, węgla i energii, które nie mogły być skompensowane cenami produktów, w pierwszym rzędzie spowodowały kryzys w Grupie. Nie jest dla mnie zrozumiały brak wsparcia Grupy, począwszy od IV kwartału ub. roku, ze strony PGNiG SA, dla którego Grupa jest jednym z największych i najstarszych klientów. Przypuszczam, że zarząd GA o to zabiegał.

Kto wygra, kto przegra

Witold Szczypiński jest zdania, że jeśli Puławy znajdą się w Orlenie, reszta Azotów znajdzie się w poważnym zagrożeniu: – To dezintegracja Grupy i osłabienie pozycji konkurencyjnej polskiego przemysłu azotowego w Europie. Z napływających informacji wynika, że tworzy się przewagę jednej strony – Orlenu. Bo też, obrazowo mówiąc, ten, kto będzie bliżej gazu i energii, będzie miał większą skalę produkcji, będzie miał większe możliwości, zostanie wygranym. Tymczasem rynek krajowy w najbliższej przyszłości nie wchłonie całej możliwej produkcji nawozów w kraju, jakieś 50 proc. tej produkcji trzeba będzie umieścić na rynkach zagranicznych. W obliczu taniej konkurencji, szczególnie z Bliskiego Wschodu i Azji, będzie to trudne i może się okazać, że Puławy i włocławski Anwil, który jest obecnie rozbudowywany, będąc w uprzywilejowanej sytuacji poradzą sobie z problemem lepiej. Moim zdaniem, w wyniku planowanych przekształceń, które burzą wypracowany układ skonsolidowany, konkurencyjność Grupy Azoty, a przede wszystkim Kędzierzyna i Tarnowa, będzie bardzo ograniczona.
Zdaniem byłego wiceprezesa, należy też brać pod uwagę, że w przyszłości zużycie nawozów w Europie będzie nadal spadać; już dziś optymalizuje się ich stosowanie, m.in. Grupa Azoty oferuje odpowiednie narzędzia w tym celu oraz nawozy o efektywniejszym działaniu.
Niezbędna analiza
Witold Szczypiński uważa też, że już teraz, mimo że za wschodnią granicą wciąż trwa wojna, trzeba się przygotować na sytuację, gdy Ukraina, wielki producent zboża, wkroczy na rynek europejski pełną parą. Może to stanowić i szanse, i zagrożenia. Są już inne niebezpieczeństwa.

REKLAMA (2)

Jak ostatnio poinformował portal Money.pl, z powodu furtki w unijnych sankcjach na rynek krajowy docierają liczne partie tanich nawozów ROSYJSKICH, które po przekroczeniu naszej granicy przepakowywane są w inne worki i sprzedawane jako polskie.

– W sprawie odłączenia Puław od reszty Grupy potrzeba wieloaspektowej analizy, pokazującej, jakie konsekwencje niesie to dla wszystkich biznesów GA i przemysłu azotowego w Polsce. Mam wrażenie, że w tej sprawie na razie brakuje nawet chęci odpowiedniego przygotowania – podkreśla Witold Szczypiński. – Z punktu widzenia Puław, które będą miały w Orlenie gazowego i energetycznego sojusznika, decyzja ta może wydawać się korzystna, ale korzyść będzie osiągnięta kosztem wszystkich biznesów pozostających w Grupie Azoty. Próba przejęcia tylko części Grupy, a nie skonsolidowanej całości, to likwidacja efektów działań integracyjnych od roku 2013 i zdecydowane pogorszenie i tak trudnej dzisiaj sytuacji Polic, Kędzierzyna oraz Tarnowa.

Rządziły Puławy

Andrzej Skolmowski, wiceprezes Grupy Azoty w latach 2009‒2016, podobnie jak Witold Szczypiński, należał do grona osób, które budowały Grupę. Powstała ona w latach 2010 – 2011 w wyniku przyłączenia Zakładów Azotowych w Kędzierzynie-Koźlu oraz Zakładów Chemicznych w Policach. Do tak funkcjonującej Grupy na początku 2013 r. dołączyły Zakłady Azotowe w Puławach po skutecznie przeprowadzonej obronie przed próbą wrogiego przejęcia podjętą przez rosyjski koncern Acron należący do Wiaczesława Kantora.
– Do dzisiaj pamiętam tę atmosferę. W sali kina Millennium w Mościcach zainaugurowaliśmy pracę kilkunastu zespołów pracujących nad procesem konsolidacji Grupy Azoty z Puławami. Przez kilkanaście tygodni wspólnie wypracowaliśmy model zarządzania Grupą Kapitałową oraz segmentami biznesowymi. Do dzisiaj pewne osoby w zakładach w Puławach nie pogodziły się z tym, że – mimo iż to one są największe – prymat w Grupie został przyznany Tarnowowi. Wówczas jednak w zarządzie tworzonej Grupy znalazły się aż trzy osoby z Puław, na czele z Pawłem Jarczewskim, który został prezesem nowego holdingu. Jeśli mierzyć ten proces takimi kryteriami, to można powiedzieć, że Puławy rządziły Azotami przez kilka lat.
Andrzej Skolmowski podkreśla, że Grupa od początku była konsekwentnie budowana według określonego modelu.
– Ten model skonstruowany był w oparciu o założenie, że zakłady w Puławach, największe w całej spółce, mają zasadniczy wpływ na wyniki ekonomiczne Grupy i przez to stają się w dużym stopniu gwarantem zawieranych umów kredytowych. Wyjęcie Puław z Azotów, które niemal w połowie są „dawcami” tych wyników, może stać się dla reszty GA przyczyną kłopotów.
W 2022 roku Azoty Puławy wypracowały zysk netto w wysokości 291 mln, a cała Grupa – 583 mln zł.

REKLAMA (3)

Na pewno wybrano najlepsze rozwiązanie?

Andrzej Skolmowski jest zdania, że w perspektywie przejęcia Puław przez Płock, GA już powinna mieć gotową odpowiedź na pytanie, co dalej.
– Ja konsekwentnie uważam, że ta decyzja to koniec Grupy Azoty. Można szacować, że w nowej sytuacji Orlen kontrolowałby ponad połowę krajowego rynku nawozów. Czy w przyłączeniu spółki puławskiej do Orlenu chodzi tylko o ratunek dla niej, gdyż ostatnio notuje dużą stratę? Myślę, że to jest tylko jeden z powodów, ale w grę mogą wchodzić inne, również kwestie polityczne. Niezależnie od wszystkiego zarząd powinien zaprezentować wizję co do dalszych losów Grupy i jej funkcjonowania w zmienionych warunkach. Przecież ktoś wpadł na pomysł przejęcia Puław, ktoś podpisał się pod listem intencyjnym, w końcu ktoś tłumaczy to próbą rozwiązania problemów. Ale czy na pewno wybrano najlepsze rozwiązanie?
Jerzy Marciniak, prezes Grupy Azoty w latach 2008 – 2013, także jej „budowniczy”, mówi, że być może losy Azotów i Puław nie zdążą się rozstrzygnąć przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi, a potem – w zależności od tego, kto je wygra – może być różnie.

Krótka radość

– Chyba że obecnie rządzący zrobią to po swojemu, pospiesznie, bez większego namysłu. Wtedy Puławy mogą być wchłonięte przez Orlen jeszcze przed wyborami. Kiedyś one były warte ok. 3 mld zł, teraz 1,3 mld. Po sprzedaży Azoty będą mieć radość przez rok, póki nie przyjdzie zapłacić za wielką inwestycję w Policach, wytwórnię polimerów.
Prezes Marciniak dodaje: – Moim zdaniem, jeśli ministerstwo aktywów chciałoby załatwić sprawę w sposób biznesowy, najpierw poczekałoby na pełne uruchomienie i wejście na rynek Polic, ponadto wyemitowałoby akcje Grupy Azoty SA na kwotę ok. 1,5 mld zł, dedykowane np. Orlenowi. Tym sposobem można byłoby również „rozcieńczyć” ok. 20 proc. akcji, które w Azotach ma rosyjski Acron. Skarb Państwa mógłby spokojnie zająć się układaniem polskiej chemii.
Były prezes pyta też, dlaczego w ostatnich latach Azoty już tylko w niedużym stopniu korzystają z lokalnych złóż gazu ziemnego znajdujących się pod Tarnowem i nie inwestują w poszukiwania nowych.
„Polimery” w Policach, o których wzmiankuje Jerzy Marciniak, GA uruchomiła w czerwcu, ale docelowe parametry zakład osiągnie w ciągu kilku miesięcy.

Mieszane uczucia

Mateusz Cabak, współpracownik portalu BiznesAlert.pl, pisze: Mam mieszane odczucia dotyczące planów przejęcia Azotów Puławy przez Orlen. Jak w tego typu przypadkach, puszczony w eter komunikat ma wysondować reakcję rynku, decydentów i oponentów pomysłu. Faktem jest, że nie taki kierunek ekspansji PKN prezentował podczas niedawnej aktualizacji strategii korporacyjnej. A rozczłonkowanie Grupy Azoty to zabieg bez znieczulenia. Z drugiej jednak strony skonfliktowanym wewnętrznie, niedoinwestowanym i przynoszącym straty Azotom sama idea fuzji wydaje się być na rękę. Podobnie Orlenowi, który dzięki realizowanym i planowanym inwestycjom sukcesywnie zwiększa przerób ropy pod petrochemikalia aniżeli paliwa.

Tomasz Hinc, prezes Grupy Azoty SA, jest spokojny o przyszłość koncernu i twierdzi, że Grupa jest w stanie przetrwać bez fabryki w Puławach. Fragmenty jego wypowiedzi można odnaleźć w naszych publikacjach w poprzednich numerach tygodnika (m.in. TEMI, nr 25/2023). W czerwcu Orlen podpisał umowy gazowe z poszczególnymi spółkami Grupy Azoty, a cena umowna surowca ma być uzależniona od notowań giełdowych.

Obserwuj nas na Google NewsBądź zawsze na bieżąco - wejdź na Google Wiadomości i zacznij obserwować nasze newsy.


REKLAMA
Ustaw powiadomienia
Powiadom o
9 komentarzy
NAJNOWSZE
NAJSTARSZE NAJWYŻEJ OCENIANE
Opinie w treści
Zobacz wszystkie komentarze