Dawać nam tę telewizję…

0
Grzegorz Miecugow
REKLAMA

Politycy partii rządzącej mówią, że dzięki takiej operacji media zostaną zwrócone społeczeństwu. Oczywiście mówiąc tak, żartują, a poziom tego żartu jest, trzeba przyznać, dość niewyszukany, ale w tej kategorii (żartu) politycy tej partii nigdy nie byli zbyt mocni. Trzeba mieć bowiem naprawdę mnóstwo dobrej woli, by uśmiechać się na myśl, że szef TVP mianowany przez ministra skarbu będzie się w ogóle przejmował widzami i tym, co oni sobie myślą. Najprawdopodobniej oni zagłosują pilotami, ale to już dla polityków nie jest najważniejsze.
Skok na media, podobnie jak wcześniejszy skok na Trybunał Konstytucyjny, przebiega na podobnej zasadzie. Na początek mówi się, że to wspólne dobro, czyli telewizję albo TK, zawłaszczyli sobie oni, przeciwnicy polityczni, a potem już wolno wszystko. I nieważne jest to, że na prawie połowę sędziów TK głosowali także posłowie PiS, ani to, że statystyki prowadzone przez KRRiTV pokazywały jasno, że w ostatnich kampaniach wyborczych media zwane publicznymi zachowywały się raz lepiej raz gorzej, ale na pewno nie były tubą jednej opcji, jak zapewne staną się teraz. Ktoś powie, że KRRiTV też sprzyja dzisiejszej opozycji, ale moi studenci poddawali gruntownej analizie wszystkie programy informacyjne na naszym rynku i akurat te z TVP były w czołówce, zresztą razem z programami Polsatu i TVN. Najgorzej wypadały media jasno usadowione partyjnie, ale zostawmy to, bo tematem są media zwane publicznymi.
Celowo piszę „zwane”, bo oczywiście one takimi ani nie stały się po przechwyceniu ich przez PiS, ani – niestety – nie były nimi wcześniej. To jest zresztą moja ogromna pretensja do polityków wszystkich opcji. Przez prawie 27 lat od czasu zmiany ustroju nie potrafili oni stworzyć systemu niezależnych mediów publicznych. A przecież na zdrowy rozum taki niezależny system byłby na dłuższą metę korzystny dla wszystkich opcji. Polityk powinien rozumieć to, że jeżeli telewizja publiczna jest niezależna, to nie sprzyja nie tylko jego ugrupowaniu, ale także ugrupowaniom jego konkurentów, i że taka sytuacja jest lepsza od tej, z którą mamy do czynienia dziś, to znaczy z sytuacją, gdy ten, kto wygrywa wybory, wsadza swoich ludzi do telewizji. Lepsza przynajmniej w dwóch aspektach.
Po pierwsze, jeżeli podporządkowana jakiejś partii TV dobrze o niej mówi, to nikomu nawet nie chce się tego słuchać, bo takie gadanie jest po prostu niewiarygodne. Po drugie, jak uczy doświadczenie, to, że ktoś ma telewizję dziś, nie oznacza, że będzie ją też mieć jutro, a nawet więcej, jest właściwie przesądzone, że za chwilę telewizja przejdzie w inne ręce. To może lepiej by było, żeby nie miał jej nikt? Ale nie, nasi politycy są jak te dzieci z eksperymentów psychologicznych, w których zostawia się dzieciaka sam na sam z ciastkiem. I chociaż dziecku mówi się, że jeżeli nie zje tego ciastka, to dostanie jeszcze takie drugie, to mało któremu przedszkolakowi udaje się przewalczyć łakomstwo. Niemniej widziałem dzieci, które potrafią nad sobą zapanować, a polityka z silną wolą i rozumem pozwalającym spojrzeć w dal jakoś spotkać mi się nie udało.
Współczuję wszystkim koleżankom i kolegom z TVP i z Polskiego Radia, bo mam tam sporo znajomych z czasów, gdy pracowałem czy to w „Trójce”, czy w „Wiadomościach”. W obliczu zachłanności polityków nieważnym staje się to, jak pracują, i jak bardzo starają się dochowywać standardów dziennikarskich, a przeważnie naprawdę się starają. Co parę lat muszą znosić humory kolejnych przysłanych z nie wiadomo skąd hunwejbinów. Czasami ci komisarze ludowi pozwalają na więcej, czasami na mniej, ale zawsze jednak są tylko komisarzami ludowymi, odpowiednikami politruków w Armii Czerwonej.

Obserwuj nas na Google NewsBądź zawsze na bieżąco - wejdź na Google Wiadomości i zacznij obserwować nasze newsy.


REKLAMA
Ustaw powiadomienia
Powiadom o
0 komentarzy
Opinie w treści
Zobacz wszystkie komentarze