System zdrowotny (NIE)ratuje życia

7
SOR Tarnów
SOR Tarnów Fot. Paweł Topolski
REKLAMA

POZ. Od jakiegoś czasu zastanawiam się, czemu mają służyć przychodnie medyczne w Polsce? To, jak one działają, wiedzą już chyba wszyscy, którzy potrzebowali pomocy w ostatnim roku. Czy to ma sens?
Od jakiegoś czasu szukałem rozmówców wśród lekarzy pracujących w przychodniach POZ. Niestety, zdecydowana większość nie chciała się wypowiadać. Dopiero niedawno udało mi się uzyskać kilka wypowiedzi od pracowników służby zdrowia, a to i tak pod warunkiem zachowania anonimowości. Warunek ten oczywiście spełnię, dlatego jeśli czytacie ten tekst w celu poznania nazwisk informuję, że to się Wam nie uda. Z mojej strony mogę jedynie zapewnić, że wszystkie zawarte w tekście informacje pozyskałem od wykwalifikowanych lekarzy i pielęgniarek zarówno z przychodni, jak i z SOR, z różnych miejscowości – od Tarnowa aż po Kraków. Tematyka rozmów dotyczyła schorzeń „grypopodobnych”.

Przychodnie leczą teleporada 

Pierwsza ważna sprawa to sposób „przyjmowania” pacjentów przez POZ. Zdecydowana większość takich wizyt u lekarza wygląda wszędzie tak samo i odbywa się przez telefon. Dlaczego zdecydowana większość? Ponieważ zawsze może się trafić jakaś zagubiona osoba, która zamiast zadzwonić do przychodni po prostu się do niej uda bezpośrednio. Zwykle takie osoby są proszone o opuszczenie przychodni już na etapie rejestracji przez pielęgniarki. Przecież kto to widział, żeby osoba chora przychodziła do lekarza po pomoc. Jeszcze lekarza zarazi i co to będzie. Takie osoby dostają informację, żeby czekały grzecznie aż lekarz oddzwoni w ramach teleporady. Po teleporadzie ponad 90% pacjentów kierowana jest na SOR w celu wykonania testu na COVID-19 oraz przebadania przez lekarza w kombinezonie ochronnym. Teoretycznie wygląda to rozsądnie, jednak sporo osób zgłosiło mi, że lekarz/ratownik/ ktoś, kto robił wymaz nie miał na sobie żadnego kombinezonu, a jedynie maseczkę. Czyżby były one niepotrzebne?

REKLAMA (3)

Procedury vs praktyka

Pacjent po teleporadzie zwykle kierowany jest na test PCR, który ma zdiagnozować u niego obecność wirusa. W efekcie kończy się to wycieczką do szpitala, gdzie najpierw wykonuje się mu test na COVID-19 (trzeba poczekać na wyniki). Do wymazu powinien udać się pracownik medyczny w kombinezonie ochronnym, czyli maksymalnie zabezpieczony przed potencjalnym zakażeniem wirusem. Dysponuję informacjami od różnych pacjentów, że wymazy były wykonywane wyłącznie w maseczkach. Co się dzieje dalej? To już zależy od wyniku testu. Osoby z pozytywnym wynikiem w zdecydowanej większości kierowane są do domu w celu odbycia kwarantanny. Nie są im przepisywane praktycznie żadne leki, poza ewentualnie lekarstwami obniżającymi gorączkę, w bardzo rzadkich przypadkach są to antybiotyki, które na samego wirusa i tak nie działają. Zgłaszano mi wielokrotnie, że na teleporadach bardzo niechętnie wypisywano chorym recepty na coś innego, niż leki na gorączkę.

REKLAMA (2)
Przychodnie Tarnów
POZ

W drugim przypadku, gdy test wyszedł negatywnie, dość często z twarzy lekarza znikała maseczka i przystępował on do dalszego badania w celu ustalenia choroby. W tym miejscu dużo pacjentów zaznaczyło, że widzieli w tym czasie sporo pracowników służby zdrowia nawet bez maseczek, nie wspominając o kombinezonach ochronnych. Dlaczego więc lekarze ze szpitali nie boją się tak bardzo zakażenia, a lekarze z POZ robią co mogą, by uniknąć kontaktu z pacjentem i wykonania choćby podstawowych badań? Od czego to zależy? Na takie pytania nie otrzymałem żadnej odpowiedzi, nawet anonimowo.

Obserwuj nas na Google NewsBądź zawsze na bieżąco - wejdź na Google Wiadomości i zacznij obserwować nasze newsy.


REKLAMA
Ustaw powiadomienia
Powiadom o
7 komentarzy
NAJNOWSZE
NAJSTARSZE NAJWYŻEJ OCENIANE
Opinie w treści
Zobacz wszystkie komentarze