Biedny Barack Obama

0
Grzegorz Miecugow
REKLAMA

Dlaczego współczuję Barackowi Obamie? Z kilku powodów. Po pierwsze, jest człowiekiem, który nigdy nie jest sam, a z pewnością jest dosyć samotny. Wyobrażacie sobie państwo siebie w sytuacji, gdy cały czas ktoś państwa pilnuje? No koszmar jakiś… Po drugie, każdego niemal dnia człowiek ten musi podejmować ważkie decyzje, w sprawach, które oddziałują na życie milionów ludzi, dodajmy, że niekoniecznie Amerykanów. Jeżeli Obama zdecyduje o kolejnym dodrukowaniu dolarów, to wartość tej waluty spada i ktoś, kto kilkadziesiąt lat ciułał dolar do dolara, straci sporo oszczędności. Albo teraz, jeżeli prezydent USA podejmie decyzję o zaatakowaniu Syrii, to znaczna część świata zawyje w proteście, słusznie przypominając amerykańskie porażki w Iraku i Afganistanie i nieskuteczność interwencji zbrojnych. Zwłaszcza że w natłoku wydarzeń amerykański prezydent nie zdąży się zastanowić, co w Syrii trzeba zrobić po jej zaatakowaniu. Obamę skrytykuje i Putin, i papież Franciszek, a świat arabski zintensyfikuje tempo palenia flag amerykańskich i kukieł Baracka Obamy. Jeżeli jednak nie zaatakuje Syrii, to politycy części świata zachodniego będą pytać – jak długo prezydent Obama ma zamiar tolerować masowe mordy w Syrii i jak długo jeszcze USA będą pozwalały bezkarnie używać gazów bojowych przeciwko cywilom?
Ta syryjska sytuacja jest iście Hamletowska. Być albo nie być? Oto jest pytanie. W dodatku Hamlet Obama został sam. Opuścili go sojusznicy, z Brytyjczykami na czele, i z ciekawością przyglądają się rozwojowi wypadków. Opuścili go rodacy, z których większość jest przeciwna kolejnej wojnie wzniecanej przez USA, kraju uważanego za żandarma świata. A z drugiej strony doradcy mówią mu, że konflikt może się rozlać na kolejne terytoria. Sąsiadem Syrii jest Turcja, członek NATO. Sąsiadem Syrii jest też Izrael – najważniejszy sojusznik USA w tym regionie.
Po trzecie, współczuję Obamie także dlatego, że w dzisiejszym świecie prezydent USA nie jest takim gigantem, jakimi byli jego poprzednicy sprzed kilkunastu czy kilkudziesięciu lat. 12 lat temu kilkunastu terrorystów ukradło cztery samoloty, rozwaliło dwie wieże na Manhattanie i trochę Pentagon, a skutek tego jest taki, że USA toną w długach, w dodatku najwięcej są winni Chińczykom, którzy prawdopodobnie wcześniej niż później, zastąpią USA w fotelu lidera. Co prawda, zdarzy się to raczej za prezydentury jego następców, ale i tak historia wskaże na Baracka Obamę, który kryzysu nie potrafił powstrzymać.
No i czwarty powód do współczucia. Od kilku lat wiemy, że naprawdę podłość ludzka nie zna granic. Taki Julian Assange zakłada sobie stronę internetową, na której publikuje wszystkie tajemnice Białego Domu i włos mu z głowy nie spada. Jeszcze kilka lat temu było to niemożliwe. Jedyne, co w tej sytuacji może tłumaczyć tajne służby, to fakt, że Assange nie jest Amerykaninem, tylko Australijczykiem. No, ale już ten bezczelny Edward Snowden jest Amerykaninem z krwi i kości i jeździ sobie po świecie, mówiąc wszystkim, jakim wielkim inwigilatorem i podsłuchiwaczem są Stany Zjednoczone. Kraj, w którego największym mieście stoi Statua Wolności i który tak sobie tę wolność ceni, że każdy głupek może kupić sobie karabin i wystrzelać pół szkoły. I nie jest to tylko możliwość teoretyczna.
I na koniec powód piąty, i kto wie, może najważniejszy. Otóż Barack Obama nie jest prezydentem za karę. On tego chciał. I to dostał. Biedny Barack Obama…

Obserwuj nas na Google NewsBądź zawsze na bieżąco - wejdź na Google Wiadomości i zacznij obserwować nasze newsy.


REKLAMA
Ustaw powiadomienia
Powiadom o
0 komentarzy
Opinie w treści
Zobacz wszystkie komentarze