Przedwyborcza jazda

0
REKLAMA

Zbliżają się kolejne wybory samorządowe. Temat „kto” i „gdzie” pojawia się w rozmowach. Trwają ostatnie gorączkowe poszukiwania kandydatów na radnych, widać też próby sił i zaskakujące rozstrzygnięcia – jak w przypadku układania list przez działaczy Platformy Obywatelskiej i Polski Razem. Widać też obawy o wynik wyborczy. Gorący czas przedwyborczy spowodował ataki na rywali z innych ugrupowań, można też się spodziewać zwalczania konkurentów wewnętrznych. Cóż życie…

Moja postać okazuje się być wdzięcznym i łatwym celem dla wszystkich. Do tej pory obserwowałem te harce z pozycji milczącego obserwatora, z łagodnością odnotowując liczne próby dyskredytacji mojej osoby, czynione w oderwaniu i z pogardą dla faktów. Przeszkodą w polemice z głoszonymi medialnie niedorzecznościami był i jest stan mojego zawieszenia w funkcji prezydenta i toczące się postępowanie. Przed sądem dowiodę mojej niewinności i wykażę, że nie uczyniłem niczego na szkodę miasta, ale patrząc na dotychczasowe tempo „mojej sprawy”, wiem już, że będzie to trwało.
Niestety, ataki na moją osobę trafiają rykoszetem w różne osoby czy zacne grona. Takie np. Bractwo Kurkowe, łącząc je z moim nazwiskiem, zaatakowano w prasie za przeprowadzoną dwa miesiące wcześniej (!)charytatywną zbiórkę pieniędzy, która okazała się nieskuteczna. Nie wiem dlaczego, gdyż było wtedy naprawdę liczne grono gości, wśród których nie zabrakło współzałożyciela bractwa i obecnego wicemarszałka Romana Ciepieli, a nawet posłów: Urszuli Augustyn i Roberta Wardzały. Ale wymowa artykułu była jasna – biedne dzieci nie wyjechały na wypoczynek, bo „Ścigała i spółka” nie dali im na to szansy. Piękne, prawda? Co na to goście tej imprezy? Nie czujecie się dotknięci posądzeniem, że przez Was dzieci pozostały w domach?
Kolejna ciekawostka polityczno‑towarzyska to odmieniana na wszelkie sposoby sprawa zwrotu pieniędzy zarobionych przez Piotra Skrzyniarza w związku z jego rzetelnie wykonywaną funkcją w radzie nadzorczej MPEC. O jego powołanie w skład rady wniósł Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska w Krakowie, akcjonariusz MPEC SA. Kiedy został powołany? Sześć lat temu. Kiedy przestał pełnić funkcję? Ponad dwa lata temu. A kiedy wywołano sprawę? Teraz, na kilka miesięcy przed wyborami. Posługując się stosowanym przez dziennikarzy sposobem‑wytrychem, mogę przywołać wypowiedź anonimowego obserwatora: „Chodziło o to, by wyeliminować z gry wiceprezydent Dorotę Skrzyniarz”, która, jak chcą niektórzy dziennikarze, pracuje obecnie w szkole o „wątpliwej reputacji.”
Prawda, że piękne? Dostało się i szkole. Co na to dyrekcja, grono pedagogiczne i uczniowie?
Kolejną kwestią, która zahacza o wątek „mojej sprawy”, jest zmowa cenowa przy budowie łącznika autostradowego. Na siłę próbuje się łączyć moją osobę z przestępczym działaniem firm uczestniczących w zmowie. Nikt się nie zastanawia, że takiego wątku nawet nie ma w sugestywnej wersji „mojego” aktu oskarżenia. To oczywista bzdura, ale za to jakie może zrobić wrażenie i jaki wywołać efekt. A przecież nie o prawdę, a o skutek chodzi.
Budowa ulicy Kryształowej to następny atrakcyjny temat. Ponoć budowa zbyt tania i ponoć zrealizowana ze szkodą dla miasta. Czy choć raz publicznie wyjaśniono, że ta ulica, zlokalizowana w strefie przemysłowej, wykonana została jako dodatkowy nakład poniesiony przez zewnętrzną firmę, która wcześniej wydała kilka milinów na kupno działki? Firmę, która, by móc zainwestować kilka kolejnych milionów na wybudowanie nowej wytwórni w Specjalnej Strefie Ekonomicznej i utworzyć miejsca pracy, poniosła dodatkowe koszty przystosowania trudnego terenu i nakłady na budowę drogi, które finalnie wyniosły blisko milion złotych. Reasumując: po zsumowaniu wydatków cena nabycia działki wydaje się wręcz nierozsądnie wysoka. No i powstała droga, która służy głównie nowemu inwestorowi, ale która została przejęta na majątek miasta bez poniesienia jakichkolwiek kosztów. Zysk to czy strata? Ale temat eksploatowano w kilku kolejnych artykulikach. I jest jazda.
No i na koniec betonowe ulice i chodniki w mieście. Postawiłem na jakość i tego wymagałem od moich podwładnych. Dość było już w mieście byle jakich remontów, najtańszych realizacji, ulic pokrywanych pękającym asfaltem, który nie przetrzymywał jednej zimy. Drogi i ścieżki z betonu mają szansę służyć bez remontów nie przez kilka, ale kilkadziesiąt lat. Doskonale rozumiał to dyrektor Jacek Kułaga, człowiek z bogatym doświadczeniem budowlanym, który narzucał gwarancje na nowo wykonane ulice nie na trzy czy nawet pięć lat, ale na 10 lat. I który zadbał, by koszty ewentualnych napraw pozimowych zostały przerzucone na wykonawcę. Nową jakość doceniają już mieszkańcy – stosowne pisma z ich podziękowaniami dotarły do urzędu miasta i radnych. Te sympatyczne informacje nie dotrą do tarnowian, bo dominuje zasada „zła informacja to pożądana informacja”.
Idą wybory, będzie coraz ostrzej, będzie jazda…

REKLAMA (3)

Ryszard Ścigała

Obserwuj nas na Google NewsBądź zawsze na bieżąco - wejdź na Google Wiadomości i zacznij obserwować nasze newsy.


REKLAMA
Ustaw powiadomienia
Powiadom o
0 komentarzy
Opinie w treści
Zobacz wszystkie komentarze