Lexus GS300 – niezawodny komfort

0
lex
Lexus GS300 2006 r.
REKLAMA

Dziś zajmę się autem używanym z 2006 roku, które po prostu nie chce się zepsuć, czyli modelem GS300. Historia modelu GS rozpoczęła się w 1991 roku, gdy Toyota wypuściła na rynek samochód nowej generacji o nazwie Aristo. Auto zostało zaprojektowane od podstaw przez armię inżynierów tylko w jednym celu. Aristo miało pobić niemiecką konkurencję poprzez technologię i wygląd. Dotychczas Toyota uznawana była za nowoczesną, lecz niekoniecznie podobającą się klientom markę, która nie posiadała wystarczającego prestiżu, by godnie walczyć z autami niemieckimi w segmencie Premium.
Aristo zmieniło wszystko. Od strony technicznej nadal był to samochód bijący konkurencję rozwiązaniami technologicznymi, jednak w końcu udało się Toyocie stworzyć auto – limuzynę, która się bardzo podobała odbiorcom. Szczególnie, że na najważniejszym dla marki rynku (USA) szefowie Toyoty zdecydowali o zmianie nazwy auta i sprzedawanie go pod nową marką, jaką w tamtych czasach był Lexus. Aristo zmieniło nazwę na GS i od samego początku, wbrew obawom o brak historii i legendy marki, sprzedawał się świetnie. Proszę wziąć pod uwagę, że Mercedes i BMW miały w tym czasie bogatą historię i prestiż, które usprawiedliwiały wysoką cenę. A Lexus? Lexus nie posiadał niczego, ani historii, ani prestiżu, a kosztował powyżej 30 tys. dolarów. Eksperyment się powiódł, a my dzisiaj możemy się cieszyć z doskonałych samochodów, które nadal stanowią świetną alternatywę dla niemieckiej motoryzacji.
Ze spalaniem nie jest źle
Model testowy to GS300 z 2006 roku w wersji Prestige. W czasie, gdy został zakupiony, nie było możliwości zamontowania jakiegokolwiek wyposażenia dodatkowego. Pomyślicie, że to trochę biednie, auto Premium, a nie można sobie dołożyć ekstra dodatków. Błąd. To auto miało po prostu wszystko i ciężko było wtedy coś ekstra wymyśleć. Przeanalizujmy to odrobinę pamiętając, że piszemy o 2006 roku. Silnik V6 o pojemności 3 litrów generuje moc na poziomie 249 KM, która jest przenoszona na koła tylne za pomocą 6-biegowej, automatycznej skrzyni biegów, jaka przez lata była niedoścignionym wzorem do naśladowania. Silnik ten pozwala na rozpędzenie Lexusa GS do prędkości 240 kilometrów na godzinę oraz na osiągnięcie pierwszej setki mniej więcej po 7 sekundach od startu. Nie są to wartości godne sportowca, jednak mowa o wygodnej limuzynie, więc jest bardzo dobrze.

Lexus GS300

Spalanie paliwa w tym silniku również źle nie wypada na tle innych mniejszych aut z silnikami choćby 1.6 litra 4 cylindry. Dla porównania Fiat Bravo 1.6 spalał w mieście około 10‑11 litrów paliwa, Lexusowi wystarcza 11‑13 litrów w zależności od ciężaru stopy. Na autostradzie przewagę zyskuje Lexus z dwa razy większym silnikiem i dodatkowymi 450 kg masy! Bravo 1.6 przy 140 km/h spokojnie „zjadało” powyżej 10 litrów na każde 100 km, GS300 przy tej samej prędkości „zjada” ok. 8,5‑9 litrów. Im szybciej, tym przewaga Lexusa wzrasta. Coś niesamowitego. Mogę jedynie dodać, że Fiat miał 103 KM. Oczywiście, jeśli się odpowiednio postaramy, to uda nam się spowodować spalanie na poziomie 18 litrów na setkę, jednak to oznacza jazdę gaz-hamulec-gaz, co w żadnym silniku nie będzie ekonomiczne. Odpuśćmy na chwilkę silnikowi.
Co skrywa wnętrze limuzyny?
Wnętrze auta skrywa kilka gadżetów, których istnienie w autach niższej klasy można zauważyć od niedawna. Ba, nawet w autach tej samej klasy, co Lexus GS, nie występowały one w podstawie, tylko jako dodatek. Mowa tu o wyświetlaczu dotykowym, którym sterujemy funkcjami samochodu, oraz na którym wyświetlany jest widok z tyłu, gdy cofamy. Auto wtedy posiadało już kamerę cofania, jakiej nie doświadczymy (w podstawie) w takich markach, jak np. BMW (mowa o 2006 roku). Wiem, że dzisiaj te funkcje są praktycznie wszędzie dostępne (głównie jako opcja), ale tu jest mowa o aucie 13-letnim. Dodajmy do tego skórzaną tapicerkę, drewnianą kierownicę z drzewa wiśniowego, szyberdach, pełne sterowanie elektroniczne (żadnych korbek nie ma), wysuwaną przesłonę tylnej szyby sterowaną jednym przyciskiem obok kierownicy, tempomat oraz skrzynię biegów, której płynność działania do dzisiaj nie pozostawia złudzeń, że jest to auto najwyższej klasy.
Niestety, nawet auta pokroju Lexusa GS zwykle posiadają pewne niedociągnięcia. W przypadku GS-a jest to ilość miejsca nad głową. Zainstalowanie szyberdachu, który po otworzeniu chowa się całkowicie w dachu, eliminuje z grona użytkowników osoby mające powyżej 185 cm wzrostu. Ogólnie wnętrze sprawia wrażenie auta mniejszego, niż mogłoby się wydawać z zewnątrz. Wnętrze Lexusa GS sprawia wrażenie, jakby nas otulało. Na szczęście jest to tylko wrażenie, gdyż z przodu miejsca jest sporo, a z tyłu spokojnie zasiądzie trójka pasażerów. W bagażniku zmieścimy spory bagaż, natomiast w przypadku wyjazdu na narty, całość sprzętu powinna się spokojnie zmieścić w aucie. Specjalnie w tym celu umieszczono kieszeń w tylnej kanapie, w której można umieścić narty (wystają tak do połowy kanapy tylnej). Tu pojawia się kolejny minus, producent nie przewidział bagażnika dachowego do tego modelu auta, czyli nie ma jak zwiększyć pojemności przestrzeni bagażowej, a na dodatek tylna kanapa się nie składa. W końcu nie jest to pojazd wykorzystywany do pracy jako bagażówka.

REKLAMA (3)
Wnętrze z dodatkami z drewna wiśniowego

Dostojnie i komfortowo
Jak się jeździ Lexusem GS? Dostojnie i ekstremalnie komfortowo. Do chwili obecnej nie miałem okazji jechać autem równie wygodnym i cichym. Nawet ostatnio testowany najnowszy Lexus RX nie jest w stanie zaoferować komfortu na takim poziomie, nie wspominając o ciszy w środku. GS jest ekstremalnie cichym wewnątrz autem i nie ma tu znaczenia, z jaką prędkością się poruszamy. Przy 160km/h mamy wrażenie jakbyśmy się poruszali dwukrotnie wolniej. Coś niesamowitego. Dopiero wciśnięcie pedału gazu do oporu i osiągnięcie wysokich obrotów pozwala stwierdzić, że zamontowano tu silnik spalinowy. Ta cisza została połączona ze względnie miękkim zawieszeniem, które nie pozwala na szaleństwa w czasie pokonywania zakrętów. Dodajmy do tego układ ESP, jakiego nie da się w żaden sposób wyłączyć. Psuje to trochę zabawę, jeśli ktoś miałby ochotę pokręcić autem bączki. Po prostu się nie da. Układ działa bardzo sprawnie, dzięki czemu samochód prowadzi się pewnie i bezpiecznie.
Hamulce w GS300 są bardzo skuteczne, ale potrafią się zużyć dość szybko. Mowa tu zwłaszcza o klockach hamulcowych, dlatego polecam wybór zamienników, szczególnie że oryginalne klocki w pudełku z logiem Lexus są produkcji Textara, którego można dostać w każdym sklepie z częściami do samochodów w lepszej cenie. Polecam dokupić w Lexusie specjalne blaszki likwidujące ewentualne piszczenie hamulców, które występuje niezależnie od zastosowanych klocków (nawet te „oryginalne” piszczą jak szalone). Koszt blaszek to ok. 140 zł i można je oczywiście stosować przy kolejnych klockach.
Samochód ma 230 tys. kilometrów przebiegu i nadal jeździ na fabrycznie zamontowanych amortyzatorach. Biorąc pod uwagę, że auto od nowości jeździ po polskich drogach to wynik ten jest bardzo przyzwoity.
Podsumowując. GS300 z 2006 roku obecnie można kupić za ok. 30+ tys. złotych. W zamian dostajemy auto komfortowe, bezpieczne (5 gwiazdek NCAP), szybkie i praktycznie niezniszczalne. Silnik powinien wytrzymać przebiegi powyżej miliona kilometrów bez żadnej usterki, a reszta drobiazgów, które mogą ulec zepsuciu, nie stanowi ani dużego kosztu, ani problemu w naprawie. Po latach jazdy takim autem będziecie mieli kolejny problem. Na co go wymienić, żeby mieć podobną frajdę z jazdy za takie pieniądze? Ja, póki co, nie znalazłem żadnego godnego zamiennika.

REKLAMA (2)
Obserwuj nas na Google NewsBądź zawsze na bieżąco - wejdź na Google Wiadomości i zacznij obserwować nasze newsy.


REKLAMA
Ustaw powiadomienia
Powiadom o
0 komentarzy
Opinie w treści
Zobacz wszystkie komentarze