Jan Wielopolski herbu Starykoń, urodzony na początku wielu XVII, był człowiekiem bardzo ambitnym. Życie poświęcił na zdobywanie zaszczytów i gromadzenie majątku. A także – jako gorliwy katolik – na walkę z arianami, których ostatecznie udało się pozbyć. Wykształcony na Akademii Krakowskiej, dziesięciokrotnie wybierany posłem na sejm, był też elektorem Jana Kazimierza Wazy. Starosta bocheński, nowotarski, biecki i warszawski, wojewoda krakowski, kasztelan wojnicki – jeden z najważniejszych w kraju, wreszcie – hrabia Świętego Cesarstwa Rzymskiego. Dyplomata i poseł. Twórca potęgi rodu. Jego syn, noszący także imię Jan, mógł już bez większego trudu zostać kanclerzem wielkim koronnym, spełniając marzenie ojca. Jak ów mąż wyglądał, wiemy doskonale dzięki sporych rozmiarów olejnemu portretowi znajdującemu się w Muzeum Narodowym w Kielcach. Tam też zobaczyć można i inne pamiątki pochodzące z kolekcji rodziny. Pamiątka znacznie ważniejsza, do dziś robiąca spore wrażenie znajduje się jednak nie w Kielcach, a w Bieczu. To – powstały z fundacji Jana Wielopolskiego – piękny barokowy kościół świętej Anny i klasztor franciszkanów – wzniesione na wzgórzu we wschodniej części miasta. Właśnie obchodzą jubileusz 400-lecia obecności w „polskim Carcassonne”.
Leżący na południowo-wschodnich peryferiach Małopolski (około 50 kilometrów od Tarnowa) Biecz odwiedziliśmy już w „Podróżach na 102”. Było to ponad trzy lata temu, w pierwszym ich odcinku. Będzie więc nasza dzisiejsza wyprawa bardzo sentymentalna. Tym bardziej że to przecudne, klimatyczne miasteczko kumuluje wiele wspomnień i początków, wyjątkowych i szczególnych. Nie tylko z powodu wyśmienitych placków zbója Becza serwowanych w miejscowej restauracji i nie tylko przez piernikowe serca nawiązujące do jego i Bietki historii, które sprzedaje cukiernia na północnej pierzei rynku.
Tym razem wędrówkę po Bieczu zaczniemy nie od centrum, a od wzgórza, na którym znajduje się klasztorny kompleks, z braku miejsca – pominięty w pierwszym tekście o Bieczu.
Franciszkańskie 400 lat
Jan Wielopolski był człowiekiem zdecydowanym i dynamicznie działającym. Tak też realizował swoje wizje i plany. W 1641 roku przekazał franciszkanom kompleks budowli i placów położonych na wzgórzu, a więc bezpiecznych nawet wobec częstych wylewów płynącej przez miasto Ropy. Cztery lata później wmurowano kamień węgielny pod budowę świątyni, której patronować miała święta Anna. Pięć lat później zakonnicy mogli się już wprowadzić do klasztoru. 16 września 1663 roku konsekracji kościoła dokonał sufragan krakowski biskup Mikołaj Oborski. Obchody jubileuszu 400 lat obecności zakonników w Bieczu będą trwały do lata przyszłego roku.
Kościół jest typowo barokowy, z kamienia i cegły, otynkowany, jednonawowy, z węższym prezbiterium oddzielonym od nawy półkolistą tęczą. Malowidło na niej przedstawia Trójcę Świętą adorowaną przez świętych Dominika i Franciszka – jest to jedyny w kościele tego typu element dekoracyjny. W środkowej części późnobarokowego ołtarza głównego uwagę zwraca grupa „Ukrzyżowania”. Nad nią obraz św. Anny nauczającej Maryję. W kościele i klasztorze znajdują się cenne zabytki. To przede wszystkim przeniesiona z przydrożnej kapliczki, datowana na schyłek XVI wieku, rzeźba Matki Bożej Anielskiej w stroju szlacheckim. W zakrystii – żelazne drzwi z jagiellońskimi orłami z przełomu XV i XVI wieku. W ścianie oddzielającej prezbiterium od oratorium – dwa okna z witrażami przedstawiającymi świętych Franciszka i Antoniego, pochodzące z krakowskiego zakładu witraży Żeromskiego.
W podziemiach kościoła pochowani zostali nie tylko zakonnicy, ale i świeccy. Wśród nich – poeta Wacław Potocki, jeden z najważniejszych twórców polskiego baroku. Co ciekawe, arianin, który podczas potopu szwedzkiego planował opanować Biecz i przekazać go królowi szwedzkiemu Karolowi Gustawowi. Przeszedł dość szybko na stronę Jana Kazimierza, ale na łono katolicyzmu wrócił dopiero pod przymusem. Lokalna społeczność uczciła go pamiątkową tablicą wmurowaną w ścianę świątyni ponad 200 lat po śmierci.
Śladami królowej Jadwigi i Marcina Kromera
Był rok 1395, gdy królowa Jadwiga ufundowała pierwszy w Polsce szpital, noszący wezwanie św. Ducha. Gdzie? Ano właśnie w Bieczu. Budynek przetrwał do naszych czasów. Stoi niedaleko franciszkańskiego kompleksu i od kilku lat jest poddawany gruntownej renowacji. Prace są już na ukończeniu i pewnie niedługo będzie można wejść do wnętrza. Tego samego, w którym – za sprawą Jadwigi – zdarzył się cud. Otóż królowa odwiedzając założony przez siebie szpital, zauważyła człowieka, którym nikt się nie opiekował. Podeszła więc do niego, opatrzyła mu rany i nasmarowała maściami – mówiąc, że czyni to w imię miłosierdzia Bożego. Wówczas chory ozdrowiał i zniknął, a pomieszczenie wypełniła piękna woń. Bo tym chorym był sam Chrystus…
Spacerując w kierunku zachodnim, przez rynek, nad którym dominuje ratusz z oryginalną, ozdobioną sgraffitem basztą wysoką na 55 metrów, uroczymi zaułkami dochodzimy do bieckiej kolegiaty Bożego Ciała, w której znajdują się relikwie królowej Jadwigi. W przeciwieństwie do otwartego także poza godzinami mszy kościoła pw. św. Anny, dostęp do wnętrza jednego z najważniejszych małopolskich zabytków późnego gotyku jest – niezmiennie – bardzo trudny. Jest otwierany pół godziny przed rozpoczęciem nabożeństw, które nie są tu zbyt często odprawiane. Trzeba się więc liczyć z tym, że zachwycające sklepienie i polichromię autorstwa Włodzimierza Tetmajera, trzeba będzie oglądać zerkając przez szybę w zamkniętych drzwiach. Nie mówiąc już o znajdującym się w ołtarzu głównym obrazie „Zdjęcie z krzyża” powstałego w kręgu Michała Anioła.
Rekompensuje to nieco spacer w cieniu gotyckich murów – nie tylko bieckiej fary, ale i fortyfikacji obronnych z basztą kowalską, zachowanych w świetnym stanie. Ulicą Marcina Kromera absolwenta Akademii Krakowskiej, uniwersytetów w Padwie i Bolonii, biskupa warmińskiego i sekretarza trzech polskich królów, wreszcie autora „Geografii i historii Polski”, spacerujemy obok XVI-wiecznej kamienicy, tzw. Kromerówki, w której siedzibę ma Muzeum Ziemi Bieckiej. Po drugiej stronie uliczki – popiersie wielkiego syna Biecza.
Niżej, przed basztą rajcowską i przylegającą do niej renesansową kamieniczką, w której działała pierwsza na Podkarpaciu apteka, zobaczymy ogromną beczkę, mogącą pomieścić aż 9 tysięcy litrów wina! Taką jak te, które niegdyś służyły do przechowywania tutaj znakomitych węgrzynów. Bo przecież Biecz był ważnym miejscem na trakcie węgierskim i istotnym ośrodkiem wymiany handlowej pomiędzy Polską a południowym sąsiadem.
No, a spod beczki to już tylko do stojącej w południowo-zachodnim rogu rynku Kamienicy Chodorów iść można. To właśnie tu mieszkał Becz. Dziś zabytkową sienią zajezdną wchodzimy do restauracji działającej pod imieniem zbója.
 
 
![Patriotycznie na tarnowskich ulicach [ZDJĘCIA] Patriotycznie Tarnów](https://www.temi.pl/wp-content/uploads/2025/10/IMG_20251030_183742-218x150.jpg)



![Pomarańczowe niebo i widok na Tatry… [ZDJĘCIA] Widok na Tatry](https://www.temi.pl/wp-content/uploads/2025/10/IMG-20251029-WA0003-218x150.jpg)









![Zaprezentowali dzieła absolwentów tarnowskiego „plastyka” [ZDJĘCIA] Wystawa](https://www.temi.pl/wp-content/uploads/2025/10/Wystawa-tarnowskiego-plastyka-9-218x150.jpg)


 
 
 







