Marek Cieślak: Trochę tego żal…

0
Marek Cieslak
REKLAMA

Czy określenie: szkoleniowiec tarnowskiej Unii to już w Pana przypadku faktycznie i nieodwołalnie czas przeszły dokonany?
Tak, to już postanowione. Nieodwołalnie odchodzę z Tarnowa za porozumieniem stron.
Kibice mogą być jednak nieco zdezorientowani tą sytuacją, bo wcześniej raczej nie było głośno o jakichś dużych napięciach pomiędzy – na przykład – sztabem szkoleniowym a zarządem. Tymczasem od momentu słynnego oświadczenia Grupy Azoty, krytykującego zarząd i zapowiadającego redukcje pieniędzy przeznaczonych na żużel, wszystko się zaczęło sypać.
Jak już mówiłem wcześniej w różnych wywiadach, bardzo brakowało mi komunikacji z zarządem, narzekali na to także zawodnicy, nie wiedząc, jaka przyszłość ich czeka. W efekcie rozglądają się i szukają swojego miejsca gdzie indziej, a chętnych na ich usługi nie brakuje. Zrobił się po prostu zbyt duży zamęt, także wokół mojej osoby. Jak dla mnie, zdecydowanie zbyt duży. Dowiedziałem się na przykład o rozmowach z innym trenerem, dzwonili do mnie zawodnicy z innych klubów, że otrzymali propozycje startów w Tarnowie. Problem w tym, że mnie nikt nie informował o takich pomysłach, nikt ze mną tych ruchów nie uzgadniał. Mogłem więc mieć takie wrażenie, że ktoś mnie postanowił skreślić. Ale nie mam o nic pretensji, takie jest po prostu sportowe życie. Chociaż oczywiście nie ukrywam, że jestem tą sytuacją rozczarowany.
I nie żal Panu tych lat spędzonych w Tarnowie i tego, co udało się tutaj w tym czasie zbudować?
Trochę na pewno żal. Myślałem nawet na początku, że doczekam w tym klubie emerytury. Nie udało się. Z drugiej strony pracowałem w kilku klubach, mam spore doświadczenie i wynika z niego, że bardzo trudno dłużej pracować w jednym ośrodku. Po pewnym czasie, chociażby nawet były sukcesy, przychodzi zmęczenie i rutyna, zaczyna brakować początkowego entuzjazmu. U mnie wyjątkiem był klub z Wrocławia, z którym związany byłem dziesięć lat.
Jak więc ocenia Pan te minione trzy sezony „Jaskółek” pod Pana ręką?
Oceniam bardzo dobrze i nie może być inaczej. Udało się zbudować naprawdę bardzo fajną, zgraną i, co ważne, perspektywiczną drużynę z zawodników, którzy już byli w Unii oraz tych, którzy do niej doszli. I efekty przyszły bardzo szybko. W pierwszym roku zdobyliśmy Drużynowe Mistrzostwo Polski, w kolejnych dwóch sezonach brązowe medale. A przecież mogło być jeszcze lepiej. Szczególnie trudny był dla nas ubiegły rok. Ze względów regulaminowych musieliśmy osłabić zespół, odszedł z konieczności Greg Hancock. Maciej Janowski skończył wiek juniora, a kryzys formy dopadł Janusza Kołodzieja i Martina Vaculika. Taki jest po prostu sport. Pomimo tych wszystkich kłopotów zdobyliśmy brązowe medale. Przed minionym sezonem powtórzenie tego rezultatu wzięlibyśmy w ciemno. Ale potem drużyna jeździła niczym natchniona, wygrywała mecz za meczem i interesowało nas złoto. Niestety, seria kontuzji stanęła temu na przeszkodzie, wszyscy kibice wiedzą, jak było. Powinien być złoty medal i tyle. Tak to już jednak w żużlu bywa, że nie zawsze ligę wygrywa zespół najlepszy. I tak się stało w naszym przypadku.
Co będzie dalej z tarnowskim żużlem i co trzeba zrobić, aby utrzymał swój stan posiadania?
Nie wiem. Chciałbym, aby Unia się jakoś pozbierała, szkoda, aby to, co zbudowaliśmy w ostatnich sezonach, się rozpadło. Zawsze mówiłem, że tutaj, na południu Polski, powinien być silny ośrodek będący skuteczną przeciwwagą dla Wielkopolski czy Lubuskiego. Ale nie czuję się upoważniony, aby dawać jakieś rady. Przychodząc do Tarnowa, zastałem to, co zastałem, pewnych spraw związanych z organizacją klubu nie rozumiałem i już nie zrozumiem.
Zostawia Pan w Unii grupę młodych zawodników. Czy rokują perspektywy na przyszłość?
Czas pokaże. Jest takie powiedzenie, że zawodnika robi motocykl. Chłopcy mają potencjał, ale muszą mieć sprzęt, a w klubie nie wydawano na to zbyt wielu pieniędzy. Na pewno jednak młodzież ma potencjał, a trener Paweł Baran wykonuje z nimi dobrą pracę.
Co zamierza Pan robić dalej?  Media spekulują, że przeniesie się Pan do Ostrowa, do zespołu beniaminka Nice Polskiej Ligi Żużlowej…
To na razie takie gadanie w myśl zasady jedna baba drugiej babie… Byłem w Ostrowie kilka dni, pomagałem przygotować tor na finałowe spotkanie z Wandą Kraków. Prowadzę jednak różne rozmowy, a czy będę w jakimś klubie, czy nie, to się dopiero okaże. Na pewno pozostaję menedżerem narodowej reprezentacji, bo podpisałem niedawno kolejny kontrakt. I jako menedżer kadry związany jestem nadal umową z Grupą Azoty jako jedna z jej „sportowych twarzy”.  To się nie zmienia.

Obserwuj nas na Google NewsBądź zawsze na bieżąco - wejdź na Google Wiadomości i zacznij obserwować nasze newsy.


REKLAMA
Ustaw powiadomienia
Powiadom o
0 komentarzy
Opinie w treści
Zobacz wszystkie komentarze