Demokracja samych swoich

0
Rafał A. Ziemkiewicz
REKLAMA

Co prawda prawa człowieka w znacznie większym stopniu łamane są w Chinach czy Rosji, nie mówiąc o Arabii Saudyjskiej albo Emiratach, i nie przeszkadza to wrażliwym Europejczykom robić z nimi interesów, i klepać ich po plecach; a i w odniesieniu do Janukowycza dotąd nie przeszkadzało. No, ale prawa człowieka zostały wsparte dość zrozumiałym interesem, jaki Niemcy mają w przeniesieniu w ostatniej chwili przynajmniej części mistrzostw do siebie. W ten sposób nasi zachodni sąsiedzi, orędownicy i protektorzy, pokazali, że Rosja wcale nie ma monopolu na robienie premiera Tuska w bambuko.
Gwałtowne spory o bojkot mistrzostw, w których Polacy z punktu pogubili się na amen (jak Kaczyński jest za bojkotem, to elity powinny być przeciw, ale jak tu być przeciw Niemcom i Europie? W dodatku do bojkotu wezwał też i Michnik, a PO przeciwna okazała się tylko w części krajowej, bo jej europosłowie z komisarzem Lewandowskim przedłożyli tamtejszą lojalność ponad lokalną) przysłoniły inne międzynarodowe wydarzenia − a mianowicie wybory we Francji i w Grecji.
We Francji wygrał kandydat nominalnie lewicowy. Pal diabli tę etykietkę − tytuły w rodzaju „Francja skręca na lewo” to tylko dziennikarska retoryka. W istocie z Hollande’a taki tam lewicowiec, jak z Sarkozy’ego prawicowiec − w obu wypadkach to tylko takie umowne logo na zakładanej przez zawodnika koszulce. Ważne jest to, że Hollande wygrał, bo odważył się użyć szczypty retoryki antyunijnej. Między innymi postawił mocno niezgodę na tzw. pakt fiskalny (z tego powodu jego wygrana jest dla Polski dobrą wiadomością). Poza tym wygrał, bo jego rywal postrzegany był przez Francuzów jako zbyt uległy wobec kanclerz Niemiec. Niebezpodstawnie, Angela Merkel otwarcie włączyła się w jego kampanię wyborczą i demonstracyjnie odmawiała spotkania z kandydatem, de nomine, lewicowym. A skoro postąpiła tak ona, to i nasz premier, jak przystało na wiernego giermka, demonstracyjnie Hollande’a podczas jego niedawnej wizyty zbojkotował. W efekcie już na dzień dobry mamy u nowego prezydenta ważnego unijnego państwa przechlapane i to na próżno, bo przecież jeśli się Tuskowi roi jakaś unijna synekura z łaski herr kanzlerin, to jest naiwny jak dziecko.
Ale pozostawmy sprawy krajowe na boku; ważne jest to, że wynik Hollande’a pokazał niechęć Francuzów do ratowania strefy euro. Jeszcze mocniej pokazał to wynik wyborów w Grecji. Wygrali tam politycy, którzy wręcz obiecują wycofanie się ze strefy euro i wyjście z kryzysu przez bankructwo (co uwolni Greków od spłacania gigantycznych długów, które Niemcy i większa część „starej Unii” w interesie swych banków chcą z nich za wszelką cenę ściągnąć).
Co na to telewizyjni znawcy? Oglądam od kilkunastu godzin, jak z wielką pewnością siebie wszyscy twierdzą, że „to nic nie zmieni”. Że Hollande, jak wejdzie w buty Sarkozy’ego, natychmiast zapomni o swych obietnicach, a politycy greccy będą musieli wypełnić nałożone na ich kraj zobowiązania, bo „nie ma alternatywy”, „to jest oczywiste” i „te obietnice były tylko populizmem”.
Ciekawe. Lud przekonywany, że żyje w demokracji, wyraził jednoznacznie swą wolę. Ale euroelity − których głosem rezonują i nasi „znawcy” − mają do demokracji inny zupełnie stosunek, podobny, jak bohaterowie komedii „Sami swoi” do prawa i sądów. „Sądy sądami, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie”. Demokracja demokracją, ale narody muszą grzecznie słuchać eurokratów.

Obserwuj nas na Google NewsBądź zawsze na bieżąco - wejdź na Google Wiadomości i zacznij obserwować nasze newsy.


REKLAMA
Ustaw powiadomienia
Powiadom o
0 komentarzy
Opinie w treści
Zobacz wszystkie komentarze