Pół wieku temu w Woodstock

0
borowiec
borowiec1934
REKLAMA

Atmosfera towarzysząca festiwalowi, który odbył się 16, 17 i 18 sierpnia 1969 roku była zupełnie niezwykła, może nawet – jak chcą niektórzy – wręcz cudowna. Ludzie, którzy w liczbie 400 tysięcy przybyli na 600-akrową farmę Maxa Yasgura, reprezentowali różne warstwy społeczne, odmienne religie i tradycje kulturowe. Mimo tak kolosalnych różnic, nie było bójek, awantur, obyło się, z małymi wyjątkami, bez aktów agresji.
Chet Helms, przyjaciel Janis Joplin, a wtedy wzięty didżej w San Francisco mówił o Woodstock i muzyce tamtych czasów tak: Mieliśmy wiele do przekazania ludziom o prawach obywatelskich, o pokoju. Wydawało się, że nie mamy dostępu do środków masowego przekazu. Gdy pojawili się Beatlesi i Stonesi, nagle wpadliśmy na pomysł, by przesłanie nasze przekazać w formie rock and rolla.
Można by tę wypowiedź rozszerzyć, że w przypadku Woodstock – by przekaz był pełniejszy – do rock and rolla dorzucono jeszcze nieskrępowany seks i tony używek. Ale to opinia cokolwiek krzywdząca.
David Crosby (wtedy w zespole Crosby, Stills, Nash & Young) wypowiedział się w latach dziewięćdziesiątych minionego stulecia tak: Mieliśmy rację, co do praw obywatelskich. Mieliśmy rację, że miłość jest lepsza niż nienawiść, że pokój jest lepszy niż wojna. Okazało się, że myliliśmy się, co do narkotyków. I jeszcze – niejako w uzupełnieniu – to, co powiedział Jerry Garcia (Grateful Dead): Był taki moment, kiedy była w tym wizja. Bardzo przejrzysta, wspaniała wizja, która przemawiała do wszystkich ludzi dobrej woli. Do wszystkich, którzy postępowali słusznie.
Woodstock nie był ani pierwszym tego rodzaju festiwalem, ani też największym. Nie był nawet najlepszy, a jednak zyskał tak poważną rangę.
Oto, co po latach powiedział Richie Havens, artysta występujący pierwszego dnia festiwalu: W Woodstock nastąpiło coś, czego oczekiwałem i co powinno stać się. To było nasze narodowe święto, święto wielokulturowej wspólnoty. Woodstock to jakby szczyt góry, płaskowyż. Wspięliśmy się tam. Przechadzaliśmy się po nim. Osiągnęliśmy w czasie i przestrzeni taki punkt, jakiego nie osiągnięto nigdy wcześniej.
Młodzi, manifestując wobec świata hasło Make Love Not War, byli dla siebie jak bracia i siostry. Janis Joplin, podczas swojego występu tak zwróciła się do uczestników: Jeśli zostało ci trochę jedzenia podziel się z bratem i siostrą. I z tymi, którzy stoją na prawo i na lewo od ciebie.
Uczestnicy festiwalu wprawili w zdumienie i zarazem zakłopotanie najbardziej zagorzałych przeciwników ruchu flower power. Prasa światowa, która wcześniej z pogardą odnosiła się do „długowłosych dziwadeł” zdobyła się na przychylność, a nawet ciepłe słowa.
Woodstock, co warto podkreślić, to nieco mylna nazwa. Co prawda, właśnie tam miał się odbyć festiwal, ale po proteście okolicznych mieszkańców został przeniesiony na 600-akrową farmę Maxa Yasgura, położoną w miejscowości Bethel. Trwające sześć miesięcy przygotowania do Woodstock Music And Art Fair zaowocowały występami największych gwiazd światowego rocka. Co prawda nie gościli tam ani Beatlesi, ani Stonesi, ale lista artystów była imponująca. Zagrano wiele znakomitych utworów, a takie kawałki, jak choćby porywające I’m Going Home Alvina Lee i zespołu Ten Years After, czy With A Little Help From My Friends Joe Cockera przeszły do historii. Podobnie zresztą, jak i znakomity występ Carlosa Santany (Soul Sacrifice).
Warto powracać do tamtej muzyki, bo mimo braków w ówczesnej technice nagraniowej brzmi prawdziwie. Warto zobaczyć, co wyczyniał Jimi Hendrix, jak grali The Who, Jefferson Airplane, Creedence Clearwater Revival, Mountain, czy Canned Heat.
Ci, którzy uczestniczyli w tamtym festiwalu, mają dziś po 70 i więcej lat. Ciekawe, że mimo upływu czasu są nadal różnie postrzegani w społeczeństwie, także wśród swoich nigdy niehipisujących rówieśników. W swoim czasie na łamach Life’u jedna z amerykańskich bibliotekarek tak się wypowiedziała: ludzie uważają mnie za rzetelną osobę, dopóki nie usłyszą, że byłam w Woodstock. No cóż. W ślad za tym warto przytoczyć słowa jednego z liderów ruchu hipisowskiego – Abbie Hoffmana, który często powtarzał, że nie jest obywatelem Stanów Zjednoczonych, ponieważ należy do narodu Woodstock. Hoffman, podczas jednego z procesów, na pytanie sędziego w jakim stanie leży Woodstock, odparł z nieukrywana dumą: Woodstock, wysoki sądzie, to stan umysłu.

Obserwuj nas na Google NewsBądź zawsze na bieżąco - wejdź na Google Wiadomości i zacznij obserwować nasze newsy.


REKLAMA
Ustaw powiadomienia
Powiadom o
0 komentarzy
Opinie w treści
Zobacz wszystkie komentarze