Sztuka jako zawód i pasja

0
Ewa i Roman Fleszarowie
Ewa i Roman Fleszarowie
REKLAMA

Ewa i Roman poznali się na studiach. Wspólnie ukończyli Uniwersytet Artystyczny w Poznaniu. Od 1992 roku aktywnie działają na rynku sztuki, prezentując swoją twórczość na wielu wystawach w kraju i za granicą.
– Dla nas sztuka to pasja. Zafascynowanie tą branżą odbywa się już we wczesnych etapach życia, a kiedy jest ono bardzo mocne, to pozostaje z człowiekiem na bardzo długie lata – mówi Roman Fleszar, który swoją żonę sprowadził do podtarnowskiej miejscowości aż ze Szczecinka. – Zawsze próbowaliśmy pracować razem. Ewa nigdy nie miała stałej pracy, próbowała utrzymać się wyłącznie z rzeźby, ja w tym czasie malowałem obrazy. Pozostaliśmy wierni swojej profesji, co zaowocowało tym, że dziś z tego żyjemy.
Fleszarowie w swoim domu, a także dwóch przydomowych pracowniach wykonują nie tylko rzeźby pomnikowe, ale również statuetki, medale, tablice pamiątkowe. Dodatkowo realizują wiele zleceń związanych z malarstwem. Pierwsze duże zamówienia pojawiły się stosunkowo szybko, wśród nich m.in. wykonanie drzwi z brązu oraz polichromie w bazylice św. Antoniego w Baumont w USA, polichromia w katedrze św. Jakuba w Orlando, czy wykonanie ściennych dekoracji w zamku szkockim w Chinach. – Praca nad ponadczterometrowymi drzwiami z brązu zajęła mi blisko trzy lata! Mąż, malując freski w katedrze w Orlando, spędził w USA sześć miesięcy, pracując dziennie po 12‑15 godzin. Kiedy wrócił do Polski, przez trzy miesiące nie wziął do ręki farb i pędzla – mówi pani Ewa. – Jednak właśnie dzięki takim zleceniom możemy żyć z tego, co kochamy. Nasze prace zostały docenione i same stanowią dla nas reklamę. Powierzono nam zaprojektowanie i wykonanie wielu statuetek i medali: Tarnowskiej Nagrody Filmowej, Festiwalu Komedii Talia czy Tuchowskiego Melaniusza.
W pracy Fleszarów zdarzają się również nietypowe zamówienia. Swego czasu zgłosili się do nich przedstawiciele firmy Toyota, którzy zażyczyli sobie, aby przygotować statuetkę z okazji otwarcia nowej fabryki silników. – Miała być odzwierciedleniem silnika turbo diesel. Niestety, do momentu premiery nie był on nigdzie prezentowany i dysponowaliśmy jedynie zdjęciami, a na ich podstawie ciężko było wykonać statuetkę, która odpowiadałaby oryginałowi. Toyota wyszła więc temu naprzeciw i zaproponowała, abyśmy trofeum wykonali… w ich fabryce. W ten oto sposób nowy silnik leżał przede mną, a ja wykonywałam projekt. Najśmieszniejsze w tym wszystkim było to, że podstawa musiała być bardzo lekka, a całość nie mogła przekroczyć 1,5 kg. Powód? Trofeum miało zostać przetransportowane samolotem do Japonii i chciano w ten sposób zmieścić się w limicie bagażu podręcznego – śmieje się pani Ewa.
Obecnie małżeństwo z Karwodrzy pracuje nad kilkoma projektami. Roman jest w trakcie malowania portretu dla prywatnego inwestora, natomiast Ewa zajmuje się projektem ławeczki Paderewskiego, która ma stanąć na ciężkowickim rynku. Fleszarowie mają też większe plany: to posąg reżysera filmowego, Stanisława Barei, który miałby stanąć w centrum Tarnowa. – Niedawno zakończyłam jego projekt. Byłaby to postać reżysera naturalnej wielkości, ubranego w kostium misia ze słynnego filmu, trzymającego w ręce jego głowę. Obok pomnika pojawiłoby się również tzw. krzesełko reżysera, na którym każdy mógłby usiąść i zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie. W żadnym mieście w kraju nie ma pomnika Stanisława Barei, a przecież cytaty z jego filmów nadal są wręcz kultowe i ciągle obecne w naszym życiu. Tarnów wydaje nam się idealnym miejscem do uhonorowania jego osoby – to właśnie tutaj od 30 lat odbywa się festiwal filmowy. Teraz piłeczka leży po stronie urzędników, z którymi rozmawialiśmy już na ten temat. Jeżeli będą zainteresowani naszym pomysłem, to bezzwłocznie ruszymy do jego realizacji.
Dom Fleszarów cały czas tętni życiem. Co jakiś czas pojawiają się w nim uczniowie przede wszystkim ze szkół z Tuchowa, którzy zgłębiają techniki malarstwa i rzeźbiarstwa.
– Mamy porównanie z zagranicą i widzimy, że w naszym kraju nie dba się o uwrażliwianie młodych ludzi na sztukę. Uważam, że to błąd. Właśnie poprzez sztukę dzieci wyrażają swoje uczucia. Zamiast uczyć o obrazach, dzieciom należy dać farby, by uwolniły z siebie duszę artysty. Żona często bierze udział w warsztatach organizowanych w tarnowskich szkołach i opowiada o sztuce rzeźbienia. Sam również jestem wykładowcą na jednej z uczelni. Dodatkowo nasz dom odwiedzają dzieci ze szkół, aby zobaczyć, jak powstają obrazy oraz rzeźby. Mamy nadzieję, że swoją twórczością zarazimy te młode osoby, które pójdą naszym śladem i będą tworzyć niesamowite dzieła, dzięki którym pamięć o nich przetrwa kolejne pokolenia – kończy Roman.

Obserwuj nas na Google NewsBądź zawsze na bieżąco - wejdź na Google Wiadomości i zacznij obserwować nasze newsy.


REKLAMA
Ustaw powiadomienia
Powiadom o
0 komentarzy
Opinie w treści
Zobacz wszystkie komentarze