Smutek będzie trwał wiecznie…

0
Vincent van Gogh
Fot. Zofia Sitarz TEMI
REKLAMA

W czasie swojego krótkiego życia stworzył ponad dwa tysiące dzieł, w tym 870 obrazów. Rozpoznawalne na całym świecie „Słoneczniki” obok autoportretów, portretów, licznych pejzaży, a także rysunków i listów, zgromadzone zostały w muzeum w Amsterdamie, które każdego roku odwiedzają prawie dwa miliony turystów z całego świata. Tylko jedno dzieło – „Słoneczniki” – według znawców sztuki warte jest 100 mln dol., inne z serii słonecznikowej sprzedano w 1987 roku za 84 mln dol., trzy lata później „Portret doktora Gacheta” – psychiatry artysty osiągnął cenę 82,5 mln dol. Za życia Vincent van Gogh sprzedał tylko jeden obraz – „Czerwoną winnicę”, za który dostał 400 franków, czyli około 30 tysięcy złotych…

Historia najsłynniejszego holenderskiego muzeum malarstwa rozpoczęła się w 1973 roku, jego główny budynek zaprojektował Gerrit Thomas Rietveld, uznawany za jednego z najznamienitszych niderlandzkich architektów. Dwadzieścia lat później dobudowano do niego skrzydło wystawowe, które projektował pochodzący z Japonii Kishō Kurokawa, twórca nowoczesnych wieżowców w Tokio. Znakomita większość dzieł sztuki znajdujących się w muzeum należała do młodszego brata Vincenta – Theo van Gogha, po jego śmierci stały się własnością żony, a następnie ich syna Vincenta Willema van Gogha. To właśnie jego fundacja przekazała muzeum kolekcję w stały depozyt.

Żył w poczuciu niedocenienia

Vincent przyszedł na świat 30 marca 1853 roku w południowej Holandii, w rodzinie Anny i Teodorusa – pastora. Jego krótkie życie naznaczone było biedą, depresją, poczuciem niedocenienia. Najważniejszą dla niego osobą był młodszy brat Theo, w dzieciństwie razem szkicowali pejzaże, już wtedy Vincent postanowił, że będzie artystą. Malować zaczął późno, bo dopiero w wieku 27 lat. Stryj Vincenta był znanym w świecie artystycznym przedsiębiorcą, zarządzał firmą zajmującą się sprzedażą dzieł sztuki w Paryżu i kilku największych miastach Europy, mogło się więc wydawać, że ze sprzedażą swoich obrazów młody malarz nie będzie miał problemów. Tak się jednak nie stało, mimo że organizował swoje wystawy w Hadze i w Londynie, żaden z jego obrazów nie znalazł nabywcy. W jednej z chwil odrzucenia był w Belgii, postanowił wówczas zostać księdzem, jego przełożonym nie spodobało się jednak, że mieszkał w baraku i spał na sianie. To wydarzenie sprawiło, że po raz kolejny doświadczył ciężkiej depresji.

REKLAMA (2)

Theo, który nie tylko dawał mu pieniądze na utrzymanie, ale był jego jedynym przyjacielem i troskliwym opiekunem, namówił go do podjęcia studiów w akademii sztuk pięknych. W czasie pobytu w Hadze Vincent doskonalił warsztat, zawarł wiele znajomości, namalował wiele obrazów, jednak nadal nikt ich nie kupował.

Mimo to malowanie wypływało z jego duszy, było jego życiem, a nawet stawało się od niego ważniejsze. W czasie niedługiego pobytu w Antwerpii tak bardzo poświęcił się tworzeniu, że w ciągu siedmiu miesięcy zjadł tylko sześć ciepłych posiłków, żywił się kawą, chlebem, dużo palił, był tak niedożywiony, że wypadały mu zęby.

Postrzelony, czy popełnił samobójstwo?

W poszukiwaniu inspiracji wyjechał do Prowansji we Francji, zamieszkał w uroczym żółtym domu, a Theo wpadł na pomysł, by w tym miejscu utworzyć artystyczną kolonię dla malarzy. Aby pomysł rozreklamować, namówił Paula Gauguina, żeby zamieszkał z Vincentem. Dwa wielcy indywidualiści nie mogli jednak zbyt długo mieszkać pod jednym dachem, to wtedy doszło do zagadkowego incydentu z uchem van Gogha. Są dwie wersje wydarzenia. Pierwsza z nich mówi, że Vincent poszedł do miejscowego domu uciech, gdzie brzytwą uciął sobie kawałek małżowiny i podarował go jednej z kobiet. Druga głosi, że artyści mocno się posprzeczali i kiedy Vincent wyciągnął brzytwę, Gauguin sięgnął po szablę i amputował koledze ucho. Niedługo potem mieszkańcy zwrócili się do władz, aby te zamknęły żółty dom i wyrzuciły szaleńca z ich miejscowości. Mimo tych reperkusji podróż do Francji była udana, Vincent otworzył się na kolory, namalował kilka obrazów inspirowanych kulturą Dalekiego Wschodu, zaczął szkicować „Słoneczniki”.

REKLAMA (3)

W połowie 1890 roku mieszkał w gospodzie, 27 lipca, jak każdego dnia, wybrał się w plener ze sztalugami. Wrócił z raną postrzałową brzucha, dlatego padło podejrzenie, że chciał popełnić samobójstwo. Zmarł dwa dni później. Ostatnim, który pochylał się nad jego łożem śmierci był brat Theo. Ostatnie słowa Vincenta brzmiały: „Smutek będzie trwał wiecznie”. Theo zmarł pół roku później…

Współcześni biografowie van Gogha podają jednak w wątpliwość to, że sam pozbawił się życia. Utrzymują, iż nie ma na to żadnych dowodów, a malarz został postrzelony przypadkowo.

Obserwuj nas na Google NewsBądź zawsze na bieżąco - wejdź na Google Wiadomości i zacznij obserwować nasze newsy.


REKLAMA
Ustaw powiadomienia
Powiadom o
0 komentarzy
NAJNOWSZE
NAJSTARSZE NAJWYŻEJ OCENIANE
Opinie w treści
Zobacz wszystkie komentarze