Urodził się w Zakliczynie w roku 980, gdy władcą Polski był książę Mieszko I. Na chrzcie otrzymał imię Świerad. Jako kilkunastoletni młodzieniec postanowił poświęcić się Bogu. Doliną Dunajca dotarł do pięknie położonego w zakolu rzeki Tropia. Mieszkańcy podobno nie byli gościnni, nie chcieli przyjąć go pod swój dach. Poszedł więc Świerad szukać pożywienia i schronienia na noc. Gdy stanął pod dębem, drzewo pękło – tak że powstała sporej wielkości dziupla. Świerad miał już swój dom. Wnętrze pnia wyłożył kolcami, nad głową umieścił kamienie – wszystko po to, by nocą nie zasypiać na modlitwie. A mogło mu się tak zdarzyć, gdy chwalił Boga utrudzony całodziennym karczowaniem lasu i nauczaniem okolicznych ludzi, którzy nie znali jeszcze nowej religii. Po jakimś czasie przeniósł się Świerad do groty w lesie. Przez 20 lat była jego pustelnią. Czas jakiś dzielił ją z uczniem, Benedyktem. Żył w Tropiu 20 lat. Gdy w 1018 roku na wezwanie węgierskiego króla, późniejszego św. Stefana, razem z Benedyktem ruszał do Nitry, król Bolesław Chrobry szykował właśnie wyprawę na Kijów.
Tropie to niewielka, ale niezwykle urokliwie położona wioska, zaledwie około 50 kilometrów na południowy zachód od Tarnowa – za Zakliczynem. Dojechać tam można przez Borową i Dzierżaniny lub przez Paleśnicę i Rożnów, albo od Czchowa – przeprawiając się promem. Będąc w tym miejscu, zatopionym wśród porośniętych lasami pagórków, można nabrać przekonania, że często mityczne niemal czasy i wydarzenia, jak najazd Węgrów na Państwo Wielkomorawskie czy nawet chrzest Polski, mają świadków. I znajdują się oni tuż, na wyciągnięcie ręki.
Świerad i Benedykt – pierwsi polscy święci
Zanim o materialnych świadectwach odległej historii, wróćmy jeszcze na chwilę do ludzi, dzięki którym są one dziś tak znaczące. Otóż Świerad i Benedykt udali się na węgierską wówczas Słowację, by pomóc w prowadzonej przez późniejszego świętego Stanisława ponownej chrystianizacji tych ziem. Wstąpili do klasztoru św. Hipolita, na górze Zobor koło Nitry. Świerad przyjął imię Andrzej. Nadal prowadzili pełne umartwień życie pustelnicze, najpierw koło klasztoru, później nad Wagiem, na Skałce koło Trenczyna.

Jak wynika ze spisanego przez biskupa węgierskiego Pecsu żywota, Andrzej Świerad zmarł w lipcu 1031 r. Przyczyną śmierci był mosiężny łańcuch, noszony przez umartwiającego się mnicha, który wrósł w jego ciało. Benedykt pozostał w pustelni. Trzy lata później zamordowali go rabusie. Wściekli, że nie znaleźli żadnych kosztowności, wrzucili go do rzeki. Przez rok współbracia nie potrafili odnaleźć ciała. Dopiero wielki orzeł wskazał im miejsce, gdzie się znajdowało – nienaruszone mimo upływu czasu. Obu mnichów pochowano w jednej trumience w prezbiterium nitrzańskiej katedry. Kanonizował ich papież Grzegorz VII już w 1083 roku.

Kościół od tysiąca lat
W Tropiu wszystko łączy się z życiem pierwszych polskich świętych. Wyruszmy więc na wędrówkę ich śladami. Z parafialnego parkingu, wzdłuż cmentarza, idziemy do pustelni Świerada. Po drodze mijamy cmentarz choleryczny, na którym spoczywa ponad 500 osób, zmarłych podczas epidemii w XIX wieku. Stąd leśną ścieżką, wśród śpiewu ptaków i przemykających niekiedy saren, docieramy do miejsca, które na swoją pustelnię wybrał święty. Dziś na jej miejscu stoi kaplica. Świerad jest tu, możemy spojrzeć mu w oczy i prosić o wsparcie. Dowodem na to, że w tym miejscu próśb wysłuchuje, są tabliczki z podziękowaniami, przytwierdzone do drewnianych drzwiczek. Idąc dalej w górę, napotykamy cudowne źródełko, z którego możemy zaczerpnąć wody – tu przed wiekami pragnienie gasił też święty. Pewnie dlatego pomaga w chorobach oczu. Stacje drogi krzyżowej, z bardzo szczególnymi wezwaniami, prowadzą nas przez wzgórze do kościoła. Jednego z najstarszych na tych terenach. I znów przenieść się musimy niemal tysiąc lat wstecz…

Szerzący się kult pierwszych polskich świętych sprawił, że nie mógł pozostać nań obojętny książę Kazimierz Odnowiciel, który właśnie stolicę przeniósł do Krakowa i dał początek opactwu w Tyńcu. Około 1045 roku ufundował więc władca kościół w Tropiu. Niespełna 30 lat później poświęcił go biskup krakowski, pochodzący z nieodległego Szczepanowa późniejszy święty – Stanisław. Patronem romańskiej świątyni został oczywiście św. Świerad, zresztą Tropie jeszcze długo było nazywane jego imieniem.
Dowody na to, że wszystko to naprawdę tak dawno się wydarzyło, znajdziemy w romańskiej pierwotnie świątyni. To przede wszystkim inskrypcja metrykalna kościoła, potwierdzająca datę jego powstania. Tak zwany zacheuszek, czyli malowidło w formie krzyża, wykonane zostało w związku z jej konsekracją. Wreszcie rzecz absolutnie unikatowa nie tylko w skali naszego kraju, ale i Europy – znajdujący się w prezbiterium romański fresk przedstawiający króla św. Stefana, protektora pustelników, z nieodczytaną dotąd łacińską inskrypcją.

W kościele i wokół niego znajduje się wiele niezwykle cennych i ciekawych pamiątek. Do wnętrza wejść można co prawda jedynie w godzinach nabożeństw, jednak obejrzeć je można i poza nimi – przez szklane drzwi. Dominuje w nim barokowy obraz ołtarzowy, przedstawiający patronów adorujących Matkę Boską. Romańskie okienka dobrze widoczne są z zewnątrz rozbudowanej w renesansowym stylu świątyni, oplecionej ogromnymi, kamiennymi paciorkami Różańca Polskich Świętych – umieszczonymi tu na pamiątkę jubileuszu 1000-lecia pustelniczego życia Świerada. U stóp kościoła, nad Dunajcem zobaczymy pień dębu – tego samego, który zaprosił późniejszego świętego, by zamieszkał w jego wnętrzu. Po drugiej stronie, na szczycie wzgórza – drugi święty i patron tropskiej świątyni. Jego postać, u stóp której zobaczymy orła – takiego, jak ten, który pomógł mnichom odnaleźć ciało współbrata – przedstawia ostatnie chwile życia Benedykta – tyle że nie nad Wagiem, a nad Dunajcem się znajduje.

Niezwykłe relikwie
Nie tylko początki tonące w mrokach dziejów i niezwykłe zabytki przeszłości sprawiają, że tropski kościółek jest miejscem niezwykłym. Znajdują się tu bowiem także bardzo cenne relikwie, obecne w modlitwach związanych z określonymi świętami – wśród nich oczywiście doczesne szczątki patrona przywiezione z Nitry. Relikwiarz przechowywany jest w dawnym romańskim tabernakulum, w prezbiterium kościoła, po lewej stronie ołtarza. Co tydzień w środę podczas nowenny błogosławi się nim pielgrzymów oraz nowożeńców. W starej świątyni od wieków przechowywana jest i czczona inna niezwykła relikwia – cząstka Krzyża Chrystusowego, z tych, które w 327 roku w Jerozolimie odnalazła matka cesarza Konstantyna Wielkiego – św. Helena. Jest przechowywana w relikwiarzu umieszczonym przy wielkim zabytkowym krzyżu w nawie przy ścianie północnej. W tropskim kościółku znajdują się także cząstki doczesnych szczątków św. Kingi, świętego Jana Vianney’a i Matki Teresy z Kalkuty.
Tropie jest piękne i niezwykłe. Szkoda, że w gruncie rzeczy słabo znane, a na pewno nie doceniane tak, jak na to zasługuje. Warto je wziąć pod uwagę w planach letnich wędrówek. Liturgiczne wspomnienie świętych Świerada i Benedykta przypada 13 lipca – a odpust w najbliższą tej daty niedzielę.
W czasie biskupiej wizytacji parafii Tropie w XVIII wieku zanotowano, że świętego Świerada uważano za ucznia św. Wojciecha. Na związki tych świętych wskazują dwa fakty: bardzo stary kult św. Wojciecha w Rożnowie, a więc w dawnych granicach parafii Tropie i na szlaku wędrówki Wojciecha z Węgier do Gniezna, oraz notatka biskupa wrocławskiego Rudolfa z 1468 o pobycie Świerada w pustelni koło Oławy, a więc w czeskiej diecezji św. Wojciecha.
Święty Świerad osobiście zasadził w Nitrze winnicę – do celów liturgicznych. Stąd też węgierscy mnisi wprowadzili zwyczaj przysyłania kościołowi w Tropiu daru w postaci wina mszalnego, co miało być wyrazem wdzięczności dla Tropia za św. Świerada. Wino szybko zdobyło sławę cudownego leku przeciw chorobom „gorączkowym”. Tradycję przerwało przejęcie tropskiego kościółka przez arian w XVI wieku.
# TEMI, Podróże, Tam gdzie Świerad świętości dostąpił, Wyprawa na 102 (kilometry), Tropie, Andrzej Świerad, Benedykt, Dunajec, kościół, pustelnik, pustelnia, Nitra, Stefan, Węgry, mnich, umartwienia, relikwie