Gratuluję pierwszego miejsca w sezonie zasadniczym. 12 wygranych, tylko dwie minimalne porażki to powód do zadowolenia dla trenera…
Na pewno. Przed sezonem postawiliśmy sobie jasny cel – powrót do ekstraligi. Ale żeby go zrealizować, najpierw konieczny był awans do pierwszej czwórki i dalsza rywalizacja o wygraną w lidze, już w play off. To się udało, szczerze mówiąc, nawet nie zakładałem, że pójdzie nam aż tak dobrze. Faktycznie, przegraliśmy tylko dwa mecze i pewnie zajęliśmy pierwsze miejsce. Ale to dopiero pierwszy krok. Teraz wszystko zaczyna się od nowa i liczą się najbliższe spotkania w play off. Najpierw w półfinałach z Orłem Łódź, a potem, mam nadzieję, w finale.
Przed sezonem fachowcy i kibice stawiali Unię w gronie faworytów, ale chyba nie spodziewali się, że przewaga nad rywalami będzie tak ogromna?
Czy ja wiem? Byli i tacy, którzy twierdzili, że jesteśmy słabi. Zresztą z Unią to już tak jest, że często przed sezonem nas się nie docenia. Ale ja zawsze powtarzam – tor wszystko zweryfikuje. A to, że poszło nam dobrze? Byliśmy dobrą drużyną, ale chciałbym zaznaczyć, że drużyna to nie tylko siedmiu zawodników, którzy jadą w danym meczu. To także sztab trenerski i wszyscy, którzy pracują dla dobra tarnowskiego żużla. Ale podkreślam: to dopiero pierwszy krok.
W poprzednich sezonach piętą achillesową „Jaskółek” była formacja juniorów. Teraz to się zmieniło, a Patryk Rolnicki jest najlepszym młodzieżowcem w Nice Polskiej Lidze Żużlowej…
Tak, wraz z Michałem Nowińskim wygrali większość biegów młodzieżowych. Liczyłem się z tym, że Patryk będzie wygrywał, ale cieszy mnie, że dobrze radzi sobie także na wyjazdach i – co ważne – potrafi wygrywać z seniorami rywala. To nie jest obojętne, czy formacja juniorska zdobywa w meczu jeden punkt, czy chociażby 5‒6. Bo ma to wpływ na końcowy wynik meczu.
Które ze spotkań rundy zasadniczej było Twoim zdaniem najlepsze, a które najgorsze?
Na pewno najsłabszy był mecz w Krakowie, przegrany minimalnie. Tam pogubił się nasz lider Kenneth Bjerre, problemy miał Artur Mroczka. Przegraliśmy. Natomiast najlepszy w naszym wykonaniu był – tutaj może zaskoczę Czytelników – mecz z Orłem w Tarnowie. Przede wszystkim było to bardzo dobre, emocjonujące dla kibiców widowisko. Prowadziliśmy, potem przydarzyły się nam wykluczenia i zamiast 5:1 w jednym z biegów zrobiło się 0:5. Przegrywaliśmy w pewnym momencie różnicą 9 punktów, ale potrafiliśmy zwyciężyć. Drużyna pokazała swój prawdziwy charakter!
I akurat z Orłem Unia zmierzy się w półfinale play off. Pierwszy mecz już w najbliższą niedzielę na torze rywala. Ciężka to będzie przeprawa… Nie wolelibyście zmierzyć się w tej fazie rozgrywek na przykład z Lokomotivem Daugavpils, z którym przeprawa w sezonie zasadniczym była znacznie łatwiejsza?
Nie wiem, chciałbym jednak zauważyć, że po tym dramatycznym meczu w Tarnowie rewanż w Łodzi jednak wygraliśmy. Gdybyśmy przegrali go do 30, to można by się było bać. Ale oczywiście trzeba pamiętać, że każdy mecz jest inny. Przykładowo: w ostatniej kolejce Wybrzeże przegrało wysoko w Daugavpils, ale nie jest powiedziane, że w niedzielę, jadąc na Łotwę w silniejszym składzie, nie wygra spotkania. Czasem decydują detale. Nie kalkulujemy, z kim wolelibyśmy jechać. Chcąc wygrać ligę, trzeba wygrać z każdym. Padło na Orła i na tej rywalizacji teraz się skupiamy.
Wróćmy jeszcze na moment do rozgrywek w fazie zasadniczej. Czy coś Cię zaskoczyło, ktoś sprawił niespodziankę, czy wszystko odbyło się Twoim zdaniem zgodnie z przewidywaniami przed sezonem?
Trudno chyba mówić o niespodziankach, o play off obok nas miały walczyć Gdańsk, Daugavpils, Łódź i Piła, i tak też się stało. Szkoda mi trochę krakowskiej Wandy, która okazała się „czarnym koniem” rozgrywek. Wygrała z nami, a także w Gdańsku. Myślę, że gdyby nie kontuzje liderów, krakowianie byliby w play off. Zabrakło im jednak szczęścia. Taki jest sport…
Teraz pytanie trochę trudne. Jak wygląda tak naprawdę atmosfera w zespole? Czytając medialne doniesienia, można odnieść wrażenia, że nie do końca jest idealna. Głośno o rzekomych pretensjach Michelsena, który opuścił ostatnie mecze. Artur Mroczka zapraszał go poprzez media na treningi do Tarnowa…
Atmosfera jest dobra, choć inaczej to chcą widzieć niektórzy dziennikarze. Cóż, mamy sześciu seniorów, jeden z nich musi więc w meczu pauzować. Na początku sezonu była rotacja, potem z powodu kontuzji pauzował Kuba Jamróg, ale wrócił i spisuje się naprawdę dobrze. To nie są łatwe decyzje, gdyby nie jeździł Ljung, to zaraz byłyby pytania, dlaczego akurat on nie jedzie, gdyby pauzował Artur Czaja, to usłyszałbym, że uratował nam mecz z Łodzią, a teraz trener tak mu się odwdzięcza. I tak dalej. Zawsze ktoś z przyjemnością wbiłby mi szpilkę. Mikkela Michelsena nikt nie skreślił, ale ustalając skład, musimy przyjąć jakąś strategię i jej się trzymać.
A propos Czai, nie pojechał w ostatnim meczu w Bydgoszczy…
Było to ustalone wcześniej. Postanowiliśmy pojechać na to spotkanie z trzema juniorami, aby mógł się trochę rozjeździć po kontuzji Kacper Konieczny. Bo wiadomo było, że mecz nie był o dużą stawkę, a byliśmy zdecydowanym faworytem. Artur nie miał z tą decyzją żadnych problemów.
Na atmosferę wokół tarnowskiego ośrodka żużlowego na pewno zły wpływ ma konflikt wokół licencji dwóch młodych zawodników Wandy Kraków, którzy uczyli się żużla najpierw w szkółce Mirosława Cierniaka, a potem Janusza Kołodzieja. Zapytam tak: czy uważasz za rzecz naturalną, że młodzi chłopcy związani z naszym miastem stają do licencji jako zawodnicy innego klubu? Dlaczego tak się dzieje, czy nie można się w tej materii jakoś porozumieć?
To nie jest naturalne, ale tak naprawdę nie jest to pytanie do mnie.
W niedzielę zaczynamy batalię w play off. Znając życie, jakichś specjalnych przygotowań do pierwszego meczu w Łodzi nie będzie?
Nie ma nawet kiedy. Seniorzy startują w różnych ligach, a jak uczy doświadczenie, taka startowa metoda jest najlepsza. Tak się składa, że kilka dni przed meczem ligowym juniorzy będą mieli w Łodzi swoje zawody, więc to świetna okazja potrenować na tamtejszym torze. W niedzielę niemal wszyscy nasi seniorzy startowali w Pucharze Nice Polskiej Ligi Żużlowej, do którego zostali zakwalifikowani. To świadczy najlepiej o sile naszego zespołu.
Rozumiem, że z optymizmem patrzysz w przyszłość?
Z optymizmem, ale także z szacunkiem do rywali. To jest tylko sport, taśma, defekt, kontuzja i wszystkie kalkulacje biorą w łeb. Żużel uczy pokory. Wszystko rozstrzygnie się na torze.
Paweł Baran: Wszystko zaczyna się od nowa
REKLAMA
REKLAMA