Kocie spory po tarnowsku

0
koty dokarmianie
koty-dokarmianie
REKLAMA

Wraz z nadejściem mrozów do tarnowskich organizacji działających na rzecz zwierząt zaczęły docierać informacje od mieszkańców zaniepokojonych losem zwierząt, w tym psów trzymanych na łańcuchach przy nieocieplonych budach na prywatnych posesjach.
Przy okazji powrócił również problem dokarmiania wolno żyjących w mieście kotów i zapewnienia im schronienia. Przy ul. Parkowej zniknęły domki dla kotów, ustawione w znacznej odległości od mieszkań. Z kolei przy ul. Długiej osiedlowa administracja zaapelowała do mieszkańców o zaprzestanie dawania czworonogom jedzenia przed budynkiem. Pismo administracji dostali też karmiciele kotów, którzy od pięciu lat wykładają karmę w przeznaczonym do tego miejscu i systematycznie je sprzątają.
– Nie widzimy powodu, dla którego karmicielki przy ul. Długiej miałyby przestać przynosić karmę kotom. Podobnie jak nie ma argumentu za tym, by zlikwidować domki dla zwierząt przy ul. Parkowej. Przy ostatnich dużych mrozach i zamkniętych okienkach piwnicznych w blokach trudno zostawić koty bez pomocy – przekonuje Aleksandra Prytko–Lamot z tarnowskiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. – Bezdomnych kotów na osiedlach jest dużo, ponieważ wyrzucają je dotychczasowi właściciele. Ktoś się musi nimi zająć, więc dlaczego napotykamy utrudnienia?Zdaniem Krzysztofa Giemzy z Fundacji Zmieńmy Świat, na podstawie orzeczonych wyroków sądowych osiedlowa administracja nie może zabronić całkowitego dokarmiania zwierząt, dopuszczalne jest jedynie zwrócenie się z prośbą do mieszkańców o niepodawanie jedzenia albo dożywianie w innym miejscu, jednak pod warunkiem jego wskazania w porozumieniu z karmicielem.– W niektórych miastach administratorzy budynków wyznaczają jedną piwnicę, w której chętna osoba opiekuje się bezdomnymi kotami i dba o czystość pomieszczenia. Wiele spółdzielni jednak zamyka okienka piwniczne w blokach, by zwierzęta nie mogły tam przebywać. W takim przypadku pracownicy spółdzielni powinni sprawdzić, czy jakieś koty nie zostały zamknięte. Jeśli tak się zdarzy i zwierzęta zginą, odpowiedzialność prawną i karną ponosi spółdzielnia. Bywa też, że spółdzielnie zamykają okienka piwniczne, ale w zamian wykonują kocie domki, a pieniądze na ten cel przeznacza magistrat. Jeśli spółdzielnie wyrzucają koty ze swojego terenu, nic im w zamian nie zapewniając, naruszają prawo – twierdzi działacz fundacji, która jak dotąd postawiła w Tarnowie blisko 200 kocich domków.
Przedstawiciele Tarnowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, administrującej budynkami przy ul. Parkowej i Długiej, przekonują, że to mieszkańcy zaprotestowali przeciwko dokarmianiu zwierząt, bo oprócz karmicielek inni ludzie znosili resztki jedzenia do budek dla kotów lub wyrzucali gdziekolwiek, powodując, iż pod bloki przychodziły szczury i kuny. Z tego powodu mieszkańcy ul. Parkowej zażądali likwidacji kociego domku, a osiedlowa administracja kazała go usunąć.
– Koty wolno żyjące są zwierzętami dzikimi, które nie muszą lub nawet nie powinny być dokarmiane na osiedlach mieszkaniowych. Osobiście byłbym skłonny wyrazić zgodę na dokarmianie, o ile mieszkańcy też by się na to zgodzili. Musimy się dostosować do woli lokatorów, nawet jeśli jedna czy dwie osoby zaprotestują przeciw dokarmianiu. Przecież nie możemy przeprowadzić w tej sprawie referendum. Jeżeli miasto nie zajmie się problemem w porozumieniu z Towarzystwem Opieki nad Zwierzętami, to nasza spółdzielnia również nie będzie tego robić – mówi Zbigniew Sipiora, prezes TSM.Ustawa o ochronie zwierząt wymaga humanitarnego traktowania wszystkich czworonogów. Na jej podstawie każdego roku do końca marca gminy uchwalają programy opieki nad bezdomnymi zwierzakami oraz zapobiegania ich bezdomności. Tak dzieje się również w Tarnowie, a miejski program wyszczególnia zadania do realizacji, w tym zakup karmy i jej wykładanie wolno żyjącym kotom przez karmicieli rekomendowanych przez organizacje działające na rzecz ochrony zwierząt.Tym właśnie programem kierują się tarnowscy strażnicy miejscy, często interweniujący w przypadku osiedlowych konfliktów o bezdomne zwierzaki.
– Potrzeba dokarmiania kotów wynika z miejskiego programu. Zajmują się tym karmicielki, które w większości przypadków dbają o czystość miejsc i kocich domków. Zdarza się jednak, że mieszkańcy wyrzucają resztki jedzenia przed klatkę schodową, a czasem nawet wprost przez okno czy balkon. Na dodatek niemal w każdym bloku są zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy kotów, co rodzi konflikty – mówi Zofia Hebda, kierowniczka Referatu Porządkowego Straży Miejskiej w Tarnowie. – Warto wypracować w tej sprawie konsensus: znaleźć na kocie budki miejsca, które większość mieszkańców zaakceptuje, oraz dbać tam o czystość i porządek.

Obserwuj nas na Google NewsBądź zawsze na bieżąco - wejdź na Google Wiadomości i zacznij obserwować nasze newsy.


REKLAMA
Ustaw powiadomienia
Powiadom o
0 komentarzy
Opinie w treści
Zobacz wszystkie komentarze