Zbliżające się wybory prezydenckie w przestrzeni publicznej widać wyraźnie. Mowa tu nie tylko o zwiększającej się liczbie materiałów wyborczych na ulicach, ogrodzeniach czy słupach ogłoszeniowych, ale i o przybierającej na sile wojnie plakatowej. W opinii obserwatorów to jedna z najbardziej agresywnych kampanii ostatnich lat. – Kolejnej nocy z rzędu wandalizm ma się dobrze. Banery w dużej mierze są skradzione lub poniszczone – alarmują przedstawiciele sztabów wyborczych. Służby potwierdzają, że mają pełne ręce roboty.
Pocięte, zamalowane, z wydłubanymi oczami, podarte albo skradzione – to częsty widok, zwłaszcza w samym Tarnowie, gdzie kampania prezydencka przebiega znacznie gwałtowniej niż poza miastem. Temat wojny plakatowej był znaczną częścią wystąpienia podinsp. Tomasza Bojanowskiego, szefa Komendy Miejskiej Policji w Tarnowie, podczas ostatniej sesji Rady Miejskiej. Komendant deklarował, że funkcjonariusze nie będą tolerować niszczenia banerów wyborczych, a wandale są namierzani. Obiecywał również, że w przypadku jednego z najpoważniejszych zgłoszeń niszczyciele zostaną zlokalizowani. Chodzi o ulicę Czerwoną, gdzie plakaty wyborcze były regularnie cięte i doszczętnie niszczone.
– Po zmierzchu się zaczyna, apogeum następuje w nocy. Poszczególne grupy wręcz napadają na swoje plakaty i niszczą je nawzajem. Potem, w odwecie, następuje to samo względem tych pierwszych. Tak sobie myślę, że gdyby się oni bezpośrednio spotkali, to pewnie by się pobili – mówi pan Roman, który z okna swojego domu obserwuje działania wandali.
To tylko fragment tekstu… |
![]() REKLAMA (2)
Cały artykuł dostępny tylko dla subskrybentów. Wykup nielimitowany dostęp BEZ REKLAM do wszystkich treści i wydań elektronicznych tygodnika TEMI już od 4 zł! Jesteś już subskrybentem? Zaloguj się |