16,6%

0
REKLAMA

Marek ZuberNo i mamy wreszcie jakiś mocniejszy spadek inflacji. Ale nie ma mowy o hurra optymizmie. Po pierwsze początek roku znowu będzie gorszy, a po drugie 16,6% w ujęciu rocznym to wciąż potężny wzrost cen.
Główny Urząd Statystyczny podał wstępne dane o grudniowej inflacji. Wyniosła ona 16,6% w ujęciu rocznym, czyli wyraźnie mniej niż w listopadzie, kiedy odnotowaliśmy 17,5% rok/rok. Długo to trwało, ale w końcu zobaczyliśmy efekt choćby spadku cen wielu surowców i produktów żywnościowych na rynkach światowych. No i jednak ograniczenie konsumpcji, które jest faktem. Byłoby jeszcze lepiej, gdyby nie polityka Orlenu, o której już kilka razy pisałem. Przy spadających cenach ropy i taniejącym w stosunku do złotego dolarze Orlen nie zmieniał cen, generując abstrakcyjnie wysokie marże. Czyli mówiąc wprost: łupił nas – przede wszystkim w grudniu – niemiłosiernie. A to podkręciło inflację. Gdyby nie taka polityka, może mielibyśmy odczyt nawet poniżej 16%.

Tak na marginesie, kompletnie nie trafia do mnie tłumaczenie zarządu Orlenu w kwestii polityki ostatnich tygodni. Wspominaną dbałość o stabilność cen można było uzyskać w taki sposób, który oznaczałby „podzielenie się” zyskami ze społeczeństwem. A poza tym przepraszam bardzo, czy my cofamy się do czasów komunizmu i teraz państwo – bo Orlen jest de facto państwowym koncernem i w dodatku monopolem – będzie zastępowało rynek? Tłumaczenie kuriozalne i tyle. Ale z punktu widzenia inflacji jest jednak jeden plus, jeśli można to plusem nazwać. Otóż, skoro Orlen nie obniżył cen w grudniu, tak jak powinien to zrobić zgodnie z sytuacją rynkową, to nie doszło do podwyżki cen w styczniu. Oczywiście związanej z powrotem stawki VAT do 23%. Czyli nie będzie aż tak mocnego efektu zakończenia tarczy antyinflacyjnej. Jakiś będzie, choćby dlatego, że wracają do wyjściowych poziomy podatków związane z gazem i prądem. Ale jeśli ktoś uważa, że w takim razie z tego punktu widzenia nic się nie stało, to nie jest to takie proste. Skoro bowiem ceny paliw w grudniu nie spadły – a mogły spaść – to przy VAT-cie ośmioprocentowym oznaczało to relatywnie wyższe koszty na przykład transportu. Niższa cena oznaczałaby spadek tych kosztów. Z kolei wzrosty cen na skutek powrotu VAT do 23% nie miałby tak wielkiego wpływu, bo jeśli ktoś jest VAT-owcem – a większość firm jest – to ten wyższy VAT by sobie rozliczył. Z małymi wyjątkami.

REKLAMA (3)

No dobrze, ale co z tego wszystkiego wynika, jeśli chodzi o inflację w przyszłości? W sumie z mojego paktu widzenia to wszystko niewiele wnosi. Wciąż zakładam, że w styczniu i w lutym inflacja znowu wzrośnie, choć oddala nam się perspektywa przekroczenia 20%. Ale nawet jeśli ten poziom przekroczymy, to – jak już pisałem – niewiele to zmieni, jeśli chodzi o odbiór społeczny. Nie spodziewam się tutaj jakiegoś negatywnego psychologicznego impulsu. A potem inflacja powinna już spadać. Potem, czyli najpóźniej od kwietnia. I wciąż uważam, że mamy szanse na zejście do poziomu jednocyfrowego w tym roku. Ale nieznacznie tylko poniżej 10%. A to wciąż oznacza bardzo mocny wzrost cen. Oczywiście cały czas robię takie założenie, to wszystko pod warunkiem, że znowu nic nadzwyczajnego się nie wydarzy.

REKLAMA (2)

Nie ma co ukrywać, że zwiększają się także szanse na to, aby stopy procentowe już nie poszły w górę. Jak Państwo wiecie, od miesięcy uważam, że obecny poziom na ten moment jest właściwy. Na razie potaniały nieco kredyty, bo w taki scenariusz – czyli w scenariusz braku kolejnych podwyżek – zaczyna wierzyć rynek. A to oznacza, że i WIBOR 3M, i WIBOR 6M spadły w ostatnim czasie i są już niewiele wyższe od stopy referencyjnej. Czyli spadło nieco oprocentowanie kredytów. Z drugiej strony – moim zdaniem – przy scenariuszu, który przed chwilą nakreśliłem, nie powinno się niestety w roku 2023 stóp obniżać. Jeśli taki ruch by nastąpił, to osobiście odebrałbym go jako decyzję polityczną związaną z jesiennymi wyborami. Czyli chęć pomocy rządzącym. Niestety, ale tak moim zdaniem trzeba by to było interpretować. Prawdę mówiąc zdecydowałbym się na obniżenie stóp dopiero wtedy, kiedy inflacja spadłaby poniżej stopy referencyjnej. Teoretycznie (przy bardzo optymistycznej wersji) nie można wykluczyć, że pod koniec roku tak się stanie. Ale na razie to nie jest mój bazowy scenariusz. A zatem bardziej prawdopodobne jest, że przez najbliższe przynajmniej trzy kwartały oprocentowanie kredytów powinno być stabilne. I, niestety, wysokie.

Obserwuj nas na Google NewsBądź zawsze na bieżąco - wejdź na Google Wiadomości i zacznij obserwować nasze newsy.


REKLAMA
Ustaw powiadomienia
Powiadom o
0 komentarzy
Opinie w treści
Zobacz wszystkie komentarze