Czy Grecy mieli jakiś plan?

0
Marek Zuber
REKLAMA

Opowieści rożnych polityków i doradców greckiego rządu w związku z wydarzeniami ostatnich dni są… ciekawe. To chyba najlepsze określenie. Słyszymy o specjalnym tajnym zespole powołanym do wprowadzenia zastępczego pieniądza, o tym, że minister finansów podał się do dymisji, żeby nie denerwować polityków europejskich, z niemieckimi na czele, a potem o tym, że odszedł, bo przeszkadzał mu brak entuzjazmu w rządzie po ogłoszeniu wyników referendum, i jeszcze o kilku podobnych kwestiach. Brak entuzjazmu polityków greckich z premierem na czele, a nawet ich przygnębienie, jest tu szczególnie ciekawe. No bo po co w takim razie było to referendum, a w szczególności nawoływanie do tego, żeby głosować na „nie”?
Oczywiście teoretycznie możemy sobie wyobrazić różne sekwencje zdarzeń. Być może było tak, że Ciprias głęboko wierzył w to, że pomimo jego nawoływań naród powie „tak”. To byłaby sytuacja absolutnie dla niego najlepsza. Z jednej strony on, który nie chce drastycznych działań pogłębiających pogorszenie sytuacji Greków, z drugiej naród, który godzi się jednak na zmiany, aby pozostać w strefie euro. A zatem: nie chcę, ale muszę przyjąć ciężkie warunku „trójki”, czyli Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Europejskiego Banku Centralnego i Komisji Europejskiej.
Być może było tak, że czołowi politycy Hellady zatrzymali się na etapie wydarzeń sprzed trzech – czterech lat, czyli z czasów, kiedy rozpad strefy euro był z pewnością bardziej prawdopodobny, i realnie groził jej efekt domina. Panika była na tyle zaawansowana, że wyjście Grecji mogłoby doprowadzić do wyjścia Portugalii, Hiszpanii, Irlandii i Włoch. A może i Francji. Zresztą byliśmy w innym miejscu pod każdym względem. Sytuacja finansów publicznych we wspomnianych krajach, sposób funkcjonowania strefy euro, możliwości działania Europejskiego Banku Centralnego, wszystko to w ciągu ostatnich lat uległo zmianie. Ale może rzeczywiście do greckich polityków to nie dotarło i sądzili, że mogą wciąż szantażować polityków europejskich skutkami wyjścia ich kraju ze strefy euro. A zatem zostanie zrobione wszystko, aby do tego scenariusza nie dopuścić. Pisałem Państwu, co o tym myślę. A postawa, szczególnie strony niemieckiej podczas ostatniej fazy negocjacji, potwierdza to, że wyrzucenie Grecji było absolutnie realną alternatywą.
Być może dodatkowo greccy politycy uwierzyli w swoją „boskość”. A mogli, biorąc pod uwagę to, jak przedstawiano ich w europejskiej prasie. Dwóch, czyli premier i minister finansów, przystojniaków, luzaków bez krawatów stało się niemalże bohaterami mediów. Ich podobizny pojawiały się na okładkach nie tylko branżowych periodyków. I panowie uznali, że Europa się nimi zachwyciła i zrobi wszystko to, co oni będą chcieli.
Tak czy inaczej wyszło, jak wyszło. Grecy zgodzili się na więcej, niż narzucano im wcześniej. Włącznie ze stworzeniem specjalnego funduszu, do którego trafi spora część ich majątku narodowego. Co prawda, udało się nie dopuścić do tego, żeby Niemcy nadzorowali ten fundusz, co byłoby już totalnym policzkiem dla społeczeństwa, ale i tak jest to mocno gorzka pigułka.
Najgorsze jest jednak coś innego. Pisałem Państwu kilka tygodni temu, że nawet przyjęcie przez Greków pierwotnych propozycji „trójki” nie musi oznaczać końca problemów w przyszłości. Zmiany będą co prawda poważniejsze, ale i tak niewiele zmienia to sytuację. I wygląda na to, że nie jest to przekonanie odosobnione. Nawet Międzynarodowy Fundusz Walutowy doszedł podobno do takich wniosków. Przynajmniej tak wynika z nieoficjalnych przecieków z tajnego raportu sporządzonego w tej sprawie. A zatem o Grecji będziemy jeszcze zapewne nie raz słyszeć.

Obserwuj nas na Google NewsBądź zawsze na bieżąco - wejdź na Google Wiadomości i zacznij obserwować nasze newsy.


REKLAMA
Ustaw powiadomienia
Powiadom o
0 komentarzy
Opinie w treści
Zobacz wszystkie komentarze