Wszystko ma swoje konsekwencje

0
Marek Zuber
REKLAMA

Nieczęsto obserwujemy spadek cen jakiegoś waloru o kilkanaście procent. A jeśli jest tych walorów wiele, to już możemy mówić o sytuacji nadzwyczajnej. I tak właśnie stało się po decyzji Sejmu dotyczącej pomocy dla tzw. „frankowiczów”. Sam pomysł pomocy i to, że został przyjęty, nie był oczywiście zaskoczeniem. Zaskoczeniem było natomiast rozłożenie kosztów tej pomocy. Pierwotny projekt zakładał podział pół na pół między bankiem a klientem, tymczasem przyjęto zgłoszoną w ostatniej chwili poprawkę, że 90% kosztów ma na siebie wziąć bank. Oznaczało to zwiększenie obciążenia systemu bankowego o dobre kilka miliardów złotych. A to z kolei spadek wycen podmiotów, których to obciążenie dotyczy. No i właśnie dlatego kursy akcji banków runęły.
Tak na marginesie, żebyśmy zdawali sobie sprawę z tego, co się w ostatnim czasie wydarzyło: od połowy 2013 roku do dzisiaj kurs akcji na przykład Getin Noble Banku spadł o 75%. Oczywiście to nie tylko efekt wzrostu kursu franka, kilka innych elementów także wpłynęło na kurs tego banku, ale zamieszanie z CHF ma tu istotny wpływ.
Spadek cen banków wpływa na indeksy giełdowe, to jasne, ale wpływa także na chęć kupowania, bądź sprzedawania innych spółek. Dzieje się tak dlatego, że część inwestorów, szczególnie dużych, posiada portfele kilku, kilkunastu akcji. Ryzyko straty na jednej z nich może prowadzić do zamykania pozycji, czyli sprzedawania także innych akcji po to, aby pokazać zysk na tych innych walorach. Ewentualna strata na bankach zostanie bowiem „przykryta” innymi zyskami. I szefom można będzie pokazać pozytywne efekty działalności. Nawet jeśli założymy, że po ewentualnym spadku wartości banków i w efekcie także innych spółek dojdzie do odreagowania przynajmniej na tych innych spółkach, to i tak zamieszanie na rynku kapitałowym będzie faktem. A to jednak ma określone konsekwencje w postaci wycen OFE, funduszy inwestycyjnych, efektu bogactwa i tym podobnych. Warto o tym pamiętać.
Dodam jeszcze, że wprowadzenie pomysłu przeliczenia kredytów frankowych po kursie zaciągnięcia doprowadzi do jeszcze większych spadków, koszty będą bowiem, jak szacujemy, przynajmniej trzykrotnie większe.
Oczywiście banki mogą przerzucić koszty pomocy „frankowiczom” na klientów. Czy tak się stanie? Tak na prawdę nikt nie może być tego pewien, jak i tego, że tak się nie stanie. Przykład węgierski pokazuje, że jednak spora część tzw. podatku bankowego została przerzucona na klientów. Jednak zbytni wzrost obciążeń może doprowadzić do ograniczenia np. akcji kredytowej, co z pewnością bankom nie pomoże. Tak czy inaczej, trzeba się liczyć z tym, że w imię pomocy części klientom, reszta będzie musiała zmierzyć się z wyższymi kosztami prowadzenia rachunków i korzystania z rożnych produktów bankowych.
Jak więc Państwo widzicie, sprawa nie jest taka prosta. Pomijam już kwestie tego, że sami „frankowcy” nie są jednorodni. Nie zaciągali przecież kredytu przy takich samych kursach. Wśród nich są ludzie, którzy zostali przez doradców wprowadzeni w błąd, wręcz oszukani, ale i tacy, którzy kredyt zaciągali z pełną świadomością ryzyka kursowego. Są tacy, których wzrost kosztów kredytu wciągnął w poważne problemy finansowe i tacy, dla których wyższa o 30% płatność miesięczna jest ledwo widocznym składnikiem rodzinnego budżetu. Jak do nich wszystkich podchodzić w taki sposób, żeby byli zadowoleni i żeby działalność państwa można było uznać za sprawiedliwą? Pomijam już tych, którzy wzięli kredyt w złotych i latami płacili dużo wyższe raty niż ci, którzy zaciągnęli kredyt we frankach. Czy pomoc „frankowiczom” jest fair w stosunku do nich?
Trzeba jeszcze wspomnieć o jednej rzeczy. Może być zaskoczona spora grupa tych posiadaczy kredytów w CHF, którzy uważają, że przeliczenie na złote zmniejszy ich miesięczne płatności. Najczęściej będzie dokładnie odwrotnie, czyli kredyt w złotych będzie oznaczał, że co miesiąc będzie trzeba zapłacić więcej. Kapitał kredytu bowiem spadnie, ale wyższe będzie jego oprocentowanie.
A zatem pomagać czy nie? Chcę tylko pokazać, że sprawa nie jest taka prosta i że każda decyzja ma swoje konsekwencje. A tak na marginesie, to dość wstrzemięźliwa, że tak powiem, reakcja banków na całą sprawę również zachęca część polityków do bardziej radykalnych działań. Wciąż nie rozumiem na przykład, dlaczego banki nie chcą podejść bardziej liberalnie do kredytów złotowych, a tylko indeksowanych do franków. A zatem nie takich, gdzie zaciągamy kredyt w CHF i w CHF go spłacamy, tylko takich, w których de facto zaciągnęliśmy kredyt w złotych, a tylko spłacamy go we frankach po aktualnym kursie. A taka sytuacja dotyczy bardzo wielu klientów. Bo przy tych produktach rzeczywiście można mówić, delikatnie to określę, o nieco zbyt niejasnym produkcie z punktu widzenia przeciętnego Kowalskiego.

Obserwuj nas na Google NewsBądź zawsze na bieżąco - wejdź na Google Wiadomości i zacznij obserwować nasze newsy.


REKLAMA
Ustaw powiadomienia
Powiadom o
0 komentarzy
Opinie w treści
Zobacz wszystkie komentarze