Jak pan Staszek zyskał nową „energię”

0
pan staszek melex
Teraz Stanisław Smoleń, sławny na cały kraj sprzątacz swojej wsi, ma wystarczająco dużo prądu w swoim melexie
REKLAMA

Bez tego unikatowa pasja mieszkańca Porąbki Uszewskiej stanęłaby pod mocnym znakiem zapytania. Na szczęście na problem najsławniejszego w Polsce „sprzątacza” zareagowała gmina.
Stanisław Smoleń nie może się nacieszyć. Od niedawna jego melex jeździ prawie jak nowy. – Jadę sobie przez wieś i z przyjemnością spoglądam na licznik, który wskazuje, w jakim stopniu naładowane są akumulatory – opowiada pan Staszek. – Dawniej wskazówka szybko opadała do zera, dziś tak już nie jest. Mam spokój.
Kiedy z panem Staszkiem ostatnio rozmawialiśmy prawie dwa lata temu, martwił się, że przez niedomagający elektryczny pojazd może być problem. Może się zdarzyć, że już nie wyjedzie nim z domu i wielkie sprzątanie Porąbki Uszewskiej, które prowadzi od lat, ustanie na zawsze. – Ostatnio było już tak, że prądu na jeden objazd nie starczało. Musiałem więc zjeżdżać z trasy do domu, podładowywać akumulatory i za jakiś czas znowu ruszać w drogę, by dokończyć, co zacząłem. Mordęga, zwłaszcza zimą.

Ile ci płacą?
Ale, trzeba przyznać, Stanisław Smoleń dzielnie tę mordęgę znosił. Znosi ją od lat, w dodatku z sympatią. W całej Polsce już wiedzą, że pod Brzeskiem mieszka człowiek, który od długiego czasu sprząta swoją wieś. I nie jest to pracownik zatrudniony w gminnym przedsiębiorstwie komunalnym, ale zwykły społecznik, pasjonat czystości, porządku i ekologii. Po kilka razy w tygodniu wyrusza swoim meleksem do wsi, zabiera śmieci z prawie 100 przygotowanych przez siebie koszy, od razu je odpowiednio segreguje na pokładzie wózka elektrycznego, worki zwozi na swoje podwórze i czeka na ich odbiór przez firmę wywozową. Jego rodzina szczęśliwie dla niego już dawno przestała się buntować. Dała za wygraną. Czytelnicy TEMI dobrze znają tę nietuzinkową postać.
Nietuzinkową do tego stopnia, że kiedy przed laty pan Staszek zaczął swoje sprzątanie, po okolicznych domach rozeszły się dwie wieści. Pierwsza, że Smoleniowi, niestety, coś chyba odbiło, i druga, że znalazł niezły sposób na dorobienie sobie do renty. – Niektórzy pytali mnie wprost: za mniej niż pięć tysięcy chyba tego nie robisz? Odpowiadałem: pięć tysięcy za robotę przy śmieciach? Nie opłacałoby mi się nawet wyjeżdżać z garażu… Ludzi na ogół wtedy zatykało z wrażenia, niektórzy Smoleniową bajkę o jego wynagrodzeniu kupowali na pniu, powoli wpadając w zazdrość, inni wiedzieli, że tylko drwi on sobie z ciekawskich.

REKLAMA (3)

Trzy minutki sławy
Bo Smoleń jak nic miał z tej swojej roboty, tak nadal nic nie ma. Oprócz rozgłosu, rzecz jasna. Ale też niczego i od nikogo nie oczekuje. Jak hobby, to hobby. A że takie akurat? Jego sprawa. Jeśli niektórzy dla pasji uprawiają skoki na bungee albo trzymają w domu boa dusiciela, dlaczego sprzątanie miejscowości, w której się mieszka, miałoby być dziwactwem? – Kto przyjedzie do naszej Porąbki, mówi, że tak czystej wsi jeszcze nie widział – podkreśla pan Staszek.
A przyjeżdża wielu, bo w Porąbce jest znana wiernym grota Najświętszej Marii Panny, kopia słynnej groty w Lourdes, punkt docelowy pielgrzymek. Czasem pozostawią one po sobie sporo śmieci, więc Smoleń ma więcej zajęcia niż zwykle, a już najwięcej po odpustach.
– Staszka w przyszłości nikt nie zastąpi – mówi mieszkanka Porąbki. – Myśli pan, że jakiś młody chciałby sprzątać wioskę za darmo?

REKLAMA (2)

Ani młody, ani stary.
– Sławny jest – mówi o Smoleniu mężczyzna po pięćdziesiątce. – Widziałem ostatnio go w telewizji. Dali o nim jakieś trzy minutki. Co to jest? Niewiele, tylko przemknął on przez ekran, mogliby go dać więcej.Rachunek za hobby
Przez lata Stanisław Smoleń był całkiem osamotniony w tej swojej pasji. Niektórzy posądzali go o dziwactwo, inni chwalili i doceniali, ale nikt nie spieszył z pomocą, gdy trzeba było. Co ciekawe, pan Staszek, który skończył właśnie 70 lat, zawsze mniej narzekał na bóle kręgosłupa niż na niedostatek siły w swoim melexie. Deficyt prądu ciągle był problemem. Siedem lat temu nowe akumulatory załatwili jacyś dziennikarze ze Śląska, którzy dowiedzieli się o niezwykłym pasjonacie z Porąbki Uszewskiej, ostatnio, gdy baterie dogorywały, powstał problem, czy to nie koniec działalności Smolenia.
Z powodu deficytu prądu melex jeżdżący po wiosce całkowicie zamilkł, bo warto przypomnieć, że gdy pan Staszek opróżnia wiejskie kosze, z głośników zamontowanych na pojeździe wydobywają się skoczne melodie kapeli ludowej. Puszczane są ze starych kaset magnetofonowych. Tak się łączy pożyteczne z wesołym.
W końcu melex został uratowany przez gminę Dębno. W Internecie znaleziono najtańszą ofertę i gmina wyłożyła ponad 3 tysiące złotych na sześć niezbędnych baterii. Pojazd znowu śmiga od drogi do drogi, od kosza do kosza. – Bez tej pomocy byłby chyba koniec. Ze swojej renciny na zakup baterii bym nie odłożył. A bez melexa nic się nie da. Miałbym worki ze śmieciami wozić rowerem jak na samym początku?
Stanisław Smoleń jest zadowolony, ale już martwi go coś innego. Zastanawia się, czy z nowym rokiem przyjdą podwyżki za prąd, czy nie. Akumulator, jak wiadomo, trzeba podładować, nawet jeśli jest jeszcze sprawny. Pan Staszek baterie ładuje w swoim przydomowym garażu. Regularnie od wielu lat. Rachunki płaci ze swojej kieszeni, ale przecież dobrze wie, że każde hobby musi kosztować.

Obserwuj nas na Google NewsBądź zawsze na bieżąco - wejdź na Google Wiadomości i zacznij obserwować nasze newsy.


REKLAMA
Ustaw powiadomienia
Powiadom o
0 komentarzy
Opinie w treści
Zobacz wszystkie komentarze