Wniebowzięci posłowie

0
REKLAMA

Jednym z przywilejów wynikających z zasiadania w twardych ławach na Wiejskiej jest możliwość korzystania z bezpłatnej komunikacji. I nie ma znaczenia, czy chodzi o autobus MPK, metro, tramwaj, pendolino tudzież samolot. Czas temu jakiś najbardziej popularnym środkiem transportu były pociągi IC. I często było tak, że w jednym przedziale, rzecz jasna pierwszej klasy, siedzieli posłowie z tego samego okręgu wyborczego. Była okazja do wymiany plotek czy rozmów o regionie. Teraz wśród braci parlamentarnej nastała moda na loty samolotami.

Posłowie najczęściej tłumaczą wybór tego środka lokomocji oszczędnością czasu. Stąd coraz więcej limuzyn sejmowych przemierza trasę ulica Wiejska 4/6/8 – Port Lotniczy Okęcie, wożąc do pracy lub odwożąc po posiedzeniach parlamentarzystów.

Niezły odlot…

REKLAMA (2)

Jak niedawno wyliczył „Super Express” w ciągu półtora roku obecnej kadencji podatnicy zapłacili za przeloty posłów ponad 9 milionów złotych. Rekordziści potrafili wylatać grubo ponad 100 tysięcy PLN.

My postanowiliśmy sprawdzić stopień zamiłowania do podniebnych podróży naszych wybrańców.

Z informacji, które otrzymaliśmy z Kancelarii Sejmu wynika, że od momentu rozpoczęcia kadencji do 31 lipca bieżącego roku tarnowscy posłowie meldowali się na pokładach samolotów PLL LOT 543 razy. W tym czasie parlament obradował 39 razy. Później, na początku sierpnia, miało jeszcze miejsce Zgromadzenie Narodowe w związku z zaprzysiężeniem na prezydenta Karola Nawrockiego. Łatwo jest więc policzyć, że gdyby za każdym razem Poseł Ziemi Tarnowskiej teleportował się do stolicy statkiem powietrznym, otrzymalibyśmy wynik na poziomie mniej więcej osiemdziesięciu przelotów. Dobrze, dodajmy do tego jakiś nadzwyczajne posiedzenie komisji, bo partyjnych spędów do naszych statystyk nie wliczamy, gdyż nie mieszczą się one w ustawie o wykonywaniu mandatu posła i senatora. W tych widełkach mieści się posłanka Józefa Szczurek-Żelazko (PiS) z wynikiem 86 rejsów.

Bujają w obłokach aż miło

Ze statystyk sejmowych wynika, że w sumie 24 posłów odprawiało się na lotniskach ponad 100 razy. I w tym elitarnym gronie widzimy aż trzech naszych przedstawicieli. Niekwestionowanym liderem jest Robert Wardzała (KO), który wspinał się po trapie aż 160 razy. A biorąc pod uwagę fakt, że od chwili zaprzysiężenia, czyli od 13 listopada 2023 roku do 31 lipca 2025 roku upłynęło 625 dni, łatwo policzyć, że wzbijał się on w niebo co niecałe cztery dni. Często być może spotykał się na pokładzie z Wiesławem Krajewskim (PiS), który ma na koncie 144 loty.

Warszawa to moje miejsce pracy i najwygodniej jest mi tam dolecieć. Zawsze latam z Krakowa. Ale podkreślam, wyłącznie w celach służbowych, nigdy na wycieczki. Praca w parlamencie to nie tylko obrady i głosowania, ale też komisje, zespoły czy spotkania w urzędach centralnych – tłumaczy poseł z Powiśla Dąbrowskiego.

Podium eksploratorów przestrzeni powietrznej zamyka Piotr Górnikiewicz (Polska 2050), który stewardessom kłaniał się średnio co pięć dni, co przełożyło się na wynik 121 lotów.

REKLAMA (3)

Twardo stąpają po ziemi

Mamy też i takich parlamentarzystów, którzy niezbyt chętnie korzystają z usług narodowego przewoźnika lotniczego. Na przykład jedynie 16 przelotów ma na koncie Urszula Augustyn (KO) czy Urszula Rusecka (PiS), której licznik zatrzymał się na liczbie 13 podróży samolotowych. Anna Pieczarka meldowała się przy bramkach raptem dwa razy a wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz (PSL) tylko raz. Szef ludowców jest w ogóle komunikacyjnym ewenementem, gdyż od początku swojej kariery parlamentarnej nie zatankował także swojego auta za publiczny grosz.

Natomiast absolutnym rodzynkiem w kwestii korzystania z taksówek powietrznych jest Norbert Kaczmarczyk (PiS), który do i ze stolicy nie leciał ani razu.

Z domu do Warszawy mam 300 kilometrów w jedną stronę a do Krakowa 50. I gdybym sobie policzył czas, który muszę poświęcić, by dojechać na lotnisko, znaleźć parking, zgłosić się na odprawę, to okazuje się, że już jestem w połowie drogi do sejmu. Zresztą lubię jeździć samochodem. I zastrzegam, nigdy nie wykazuję w oświadczeniach, że leję paliwo „pod korek”. Pewnie gdybym mieszkał w Krakowie, korzystałbym z samolotu, bo latać się nie boję. Ale nie mieszkam, więc problem mam z głowy – twierdzi parlamentarzysta z Czajęczyc.

Obserwuj nas na Google NewsBądź zawsze na bieżąco - wejdź na Google Wiadomości i zacznij obserwować nasze newsy.


REKLAMA
Ustaw powiadomienia
Powiadom o
0 komentarzy
NAJNOWSZE
NAJSTARSZE NAJWYŻEJ OCENIANE
Opinie w treści
Zobacz wszystkie komentarze