Tam, gdzie garstka potędze się oparła

0
Węgierska Górka
Fot. Mariusz Polański TEMI
REKLAMA

Schronów miało być dużo więcej – dwadzieścia jeden, szesnaście albo przynajmniej dziewięć. Miały stanowić główny element najważniejszego ośrodka oporu na naszej południowej granicy. Spodziewano się, że tędy właśnie wkroczą do Polski pancerne wojska, a wraz z nimi wjadą nowoczesne niemieckie wozy bojowe. Decyzja o ich budowie zapadła wczesną wiosną 1939 roku, ale prace rozpoczęły się dopiero latem. Ludzie uwijali się, bo sytuacja stawała się coraz groźniejsza. Beton jednak jeszcze nie wysechł, a pancernych kopuł nie zdążono zamontować, gdy na nasze terytorium wkroczyło 18 tysięcy świetnie wyposażonych żołnierzy Wermahtu. Czoła stawiła im garstka obrońców i one: Waligóra, Wąwóz, Włóczęga, Wędrowiec, Wyrwidąb – żelbetonowe schrony uzbrojone w ciężkie karabiny maszynowe. To właśnie dzięki nim Polacy opóźnili przemarsz niemieckich dywizji.

Bohaterscy obrońcy Węgierskiej Górki, nazywanej także „Westerplatte południa” lub „polskie Termopile”, odwagą i poświęceniem nie ustępowali – znacznie bardziej docenionym przez historię – kolegom, którzy w tym samym czasie walczyli na drugim końcu kraju… A one – pięć żelbetowych gigantów – niemi świadkowie dramatycznych wrześniowych wydarzeń, trwają. Wyłaniają się pośród przepięknych krajobrazów Beskidu Żywieckiego, w zakolu rzeki Soły.

Węgierska Górka leży koło Żywca. Z Tarnowa to niewiele ponad 160 kilometrów. Najkrótsza trasa prowadzi krajową „czwórką”, a następnie drogą wojewódzką nr 946. Można też pojechać autostradą za Kraków, a później zjechać na krajową „jedynkę”. Warto pokonać tę trasę zarówno dla niecodziennych pamiątek historii, jak i dla walorów przyrodniczych okolic, a także ciekawych szlaków pieszych i rowerowych.

REKLAMA (2)

Westerplatte Południa

Na początek historycznie i nieco patetycznie. Bo pamiątki, dla których odwiedzamy Węgierską Górkę, dotyczą trudnych dni naszych dziejów, a początek września 1939 roku zawsze niesie tragiczne skojarzenia. To że hitlerowskie Niemcy zaatakują Polskę od jakiegoś czasu było spodziewane, ale to że atak nastąpi także z – bezpiecznej dotąd – strony południowej stało się jasne dopiero po utworzeniu protektoratu Czech i Moraw oraz powstaniu pierwszej Republiki Słowackiej. Granica Polski z Niemcami wydłużyła się o ponad 500 kilometrów. 1 września 1939 roku w dolinę Soły wkroczyła 7. Bawarska Dywizja Piechoty. Potężnego uderzenia nie zdołał odeprzeć pododdział KOP-u. 2 września Niemcy znów uderzyli. Ponosili straty, ale parli naprzód. Przegrupowali siły i ponowili atak.

Ostrzelali Węgierską Górkę – nie tylko polskie umocnienia, ale i samą wieś. Następnie ruszyła niemiecka piechota. Wkrótce znalazła się na przedpolach schronów bojowych w Węgierskiej Górce. Niewielki oddział polskich obrońców przywitał ich celnym ogniem ckm-ów. Zaskoczyło to napastników. Zmienili więc pierwotną taktykę i postanowili schrony zdobywać po kolei. Umocnień w Węgierskiej Górce broniła 151. kompania forteczna pod dowództwem, pochodzącego z Suchej Beskidzkiej, kapitana Tadeusza Semika. Załodze schronu „Waligóra” jako pierwszej zabrakło amunicji. Musiała się poddać. Przez 8 godzin dramatyczny opór stawiały „Włóczęga” i „Wędrowiec”, a także 1. i 2. kompania strzelecka 1 batalionu KOP „Berezwecz”. Nie dotarł do nich rozkaz wycofania się…

Schron „Włóczęga” poddał się 3 września o godz. 8.30, „Wędrowiec” o 17.00. Postawa obrońców wzbudziła podziw nawet wśród Niemców, którzy ponieśli tu spore straty. Nie mogli uwierzyć, że załoga schronów liczyła jedynie 70 osób. Za walkę obronną z hitlerowskim najeźdźcą, Węgierska Górka w 1971 r. została odznaczona Krzyżem Grunwaldu III klasy.

Żelbetowi obrońcy

Mając w pamięci wydarzenia sprzed lat ruszamy, by obejrzeć schrony. Na początek „Wędrowiec”, ciężki schron piechoty. To tu znajdował się sztab dowódcy, kapitana Tadeusza Semika. Dziś mieści muzeum, w którym zgromadzono wojenne mundury i broń. Tablice na ścianie upamiętniają żołnierzy i mieszkańców okolicznych miejscowości, którzy zginęli podczas wojny. Pod nimi – urna z „ziemią z miejsc chwały i męczeństwa narodu polskiego”. Idziemy dalej, w kierunku Żabnicy. Po pokonaniu kilkuset metrów trafiamy do schronu „Wyrwidąb”. Nie brał udziału w walce, bo w chwili wybuchu wojny nie był jeszcze gotowy. Przetrwał ją więc w idealnym stanie. Jednak dziś jest najbardziej zniszczony z wszystkich pięciu, bo w latach 60. polskie już wojsko testowało na nim materiały wybuchowe.

Uzbrojenie schronu „Wąwóz” stanowiło działo kaliber 37 mm na podstawie fortecznej oraz ciężkie karabiny maszynowe. Załoga opuściła go 3 września, pod osłoną nocy. Schron „Waligóra” leży na zboczu góry Glinne – tzw. tradytor artyleryjski służył do ostrzeliwania podejść pod punkt oporu. Na wyposażeniu miał dwa działa kaliber 75 mm. Zadaniem jego załogi była osłona innych punktów oporu. Nie ma na nim śladów zniszczeń, bo poddano go renowacji. Na dachu widać drut kolczasty, jest też atrapa kopuły. Na koniec pozostał schron, który najtrudniej odnaleźć, a to dlatego, że go nie widać, bo… zbudowano na nim dom. Znajduje się mniej więcej sto metrów na północ od „Włóczęgi”. Jego uzbrojenie stanowiło działo kaliber 37 mm oraz ckm i rkm. Z tym schronem związana jest jeszcze inna tragiczna historia. Otóż jeden z żołnierzy zaczął namawiać kolegów do poddania się – twierdził, że Rzesza jest nadzieją, a umierać za Polskę nie warto. Dowódca rozkazał zamknąć go w jednym z pomieszczeń, pod strażą kaprala. Po kapitulacji, gdy załoga opuszczała schron, uwolniony już żołnierz na oczach kolegów zastrzelił kaprala…

REKLAMA (3)

Historia też ciekawa

Choć obecnie Węgierska Górka najbardziej znana jest, zwłaszcza miłośnikom historii, z powodu schronów, to nie od nich zaczyna się interesująca historia tej urokliwie położonej miejscowości. Ciekawe są już jej początki. Tłumacząca je legenda wiąże jej nazwę wprost z Węgrami. Zdarzyło się to w XV wieku, podczas zatargów granicznych między królem Polski Kazimierzem Jagiellończykiem a królem Węgier Maciejem Korwinem. Węgrzy bardzo chcieli włączyć do swojego królestwa piękną Żywiecczyznę. Próbowali to zrobić fortelem.

Publicznie przysięgali więc, że ziemia na której klęczą, uczciwie się im należy. Aby nie popełnić krzywoprzysięstwa, uprzednio wypełnili nogawice spodni węgierską ziemią. Gdy zorientowano się, że to oszustwo, ziemię ze spodni wytrzepano i usypano z niej górki. Węgierskie.

Druga interesująca historia to wiek XIX i Adam Wielopolski. Założył w Węgierskiej Górce hutę żelaza, która szybko stała się jedną z największych w ówczesnej Galicji. Wybudowano dwa wielkie piece i halę odlewniczą. Podstawowym surowcem była – wydobywana w okolicy – ruda syderytowa. W hucie wytwarzano: piece, drzwiczki paleniskowe, ruszty, kraty kanałowe, odlewy maszynowe, hydranty, kotły na bieliznę, garnki, rondle, moździerze, a nawet odważniki lwowskie i wiedeńskie. W 1844 roku wykonano tu aż 450 ton odlewów! Towar sprzedano w krajach monarchii Austro-Węgierskiej i na Śląsku. Całość rozwieziono wyłącznie furmankami.

Przyroda i rekreacja

Węgierska Górka to także atrakcyjna miejscowość turystyczna, w jej sąsiedztwie znajdują się szlaki piesze i rowerowe, a nawet konne. Można stąd wyruszyć na Baranią Górę lub Halę Boraczą. Węgierska Górka jest siedzibą nadleśnictwa – niemal całe znajduje się na terenie niezwykle atrakcyjnych przyrodniczo terenów – Zespołu Parków Krajobrazowych Beskidu Śląskiego i Żywieckiego. Lasy w całości zostały zaliczone do lasów ochronnych, wśród których wyszczególniono lasy rezerwatowe, glebochronne i wodochronne, ostoje oraz wyłączone drzewostany nasienne. W obiektach nadleśnictwa działa Izba Edukacji Przyrodniczo-Leśnej, a na jego terenie wyznaczono ścieżkę dydaktyczną.

Obserwuj nas na Google NewsBądź zawsze na bieżąco - wejdź na Google Wiadomości i zacznij obserwować nasze newsy.


REKLAMA
Ustaw powiadomienia
Powiadom o
0 komentarzy
Opinie w treści
Zobacz wszystkie komentarze