10 tysięcy za dręczenie przez pracodawcę

0
mobbing
REKLAMA

Zlecał jej prace niemożliwe do wykonania, krzyczał, że się do niczego nie nadaje i nic nie potrafi. Gdy postanowiła odejść z firmy, skierował sprawę do sądu o odszkodowanie za niezgodne z prawem rozwiązanie umowy o pracę. Po wielu miesiącach batalii sądowej Szef przegrał. Na dodatek wyszło, że uprawiał wobec swojej pracownicy mobbing. – W tej sprawie sam pracodawca okazał się mobberem – stwierdził sąd.

Bezradna i bezbronna
Takie sytuacje nie zdarzają się często, bo chociaż coraz więcej mówi się o mobbingu, to nie znaczy, że łatwiej jest dojść swoich praw w sądzie. Agata, zatrudniona w jednej z tarnowskich firm poligraficznych, szczycącej się nagrodami i wyróżnieniami, wyszła z tego starcia zwycięsko, choć okupiła to zdrowiem.
Z definicji mobbingu przytoczonej przez Sąd Okręgowy w Tarnowie wynika, że polega on na wrogim i nieetycznym zachowaniu kierowanym systematycznie przez jedną lub więcej osób głównie przeciwko jednej osobie, która na skutek tych działań staje się bezradna i bezbronna. Prawo jest tak skonstruowane, że to właśnie na tej bezbronnej osobie spoczywa ciężar dowodu, dlatego tak ważne są między innymi maile, listy i SMS‑y świadczące o mobbingu oraz świadkowie.
Agata dowody posiadała. Gdy postanowiła pożegnać się z firmą, miała na koncie 20 przepracowanych w niej lat, najpierw na stanowisku pracownika produkcyjnego, a następnie pracownika biurowego. Cieszyła się opinią osoby rzetelnej i kompetentnej, dobrze się z nią współpracowało podmiotom zewnętrznym.
Źle zaczęło się dziać mniej więcej w 2013 r.. Z tego okresu pochodzi mail, który wysłała do Szefa 2 października. Nawiązuje w nim do zdarzenia, które miało miejsce tego samego dnia w obecności osób trzecich. Szef krzyczał na nią, zarzucając jej, że się do niczego nie nadaje i niczego nie potrafi. Poczuła się upokorzona. W mailu napisała m.in., że nie chce skończyć w „psychiatryku”, że nie chce już więcej płakać w poduszkę, w związku z czym prosi o zwolnienie.
Treść maila i jego data stały się dla sądu dowodem na to, że zachowania mobbingowe Szefa miały charakter długotrwały i uporczywy. Chociaż Agata starała się wiele sytuacji zachować dla siebie, to znajomi widzieli, że dzieje się coś złego i ma to związek z jej pracą. Żaliła się tylko tym współpracownikom, których darzyła zaufaniem, było to wąskie grono. Niektórzy przyznawali się, że gdy byli u Szefa, on ich odsyłał, mówiąc: „idź do głupiej Agatki, ona cię poinstruuje”. Bardzo to przeżywała.
Dość często słyszała, że ma udawać głupią blondynkę i gdzieś zadzwonić albo coś załatwić. Szef zlecał jej prace, a po ich wykonaniu krzyczał na nią i mówił, że nic jej nie zlecał. Mówił: „Głupia, nie nadajesz się do niczego. Nie podoba ci się, to możesz spieprzać, za bramą na twoje miejsce czeka dwudziestu…”
W ostatnich latach awantury inicjowane przez szefa zdarzały się nawet dwa razy w tygodniu. Do pracowników mówił: matołki, złodzieje czy debile. Trzaskał drzwiami, używał wulgarnych słów, nie dawał możliwości wytłumaczenia się. Agata była kłębkiem nerwów, zwlekała jednak z rozwiązaniem umowy, cały czas miała nadzieję, że w zachowaniu pracodawcy coś się zmieni. Ale się nie zmieniło. Na początku 2015 r. szef nazwał ją publicznie „porażką 2014 roku”.

REKLAMA (3)

Pozew wzajemny, czyli obrona przez atak
W drugiej połowie 2015 r. Agata zdecydowała się na rozwiązanie stosunku pracy w trybie natychmiastowym, jako przyczynę podała ciężkie naruszenie podstawowych obowiązków pracodawcy wobec pracownika polegające na stosowaniu mobbingu. Ten miał polegać m.in. na zlecaniu prac niemożliwych do wykonania, nieuzasadnionej negatywnej ocenie jej pracy, kierowaniu do niej wypowiedzi o charakterze uwłaczającym godności człowieka.
Dziesięć dni później do Sądu Okręgowego w Tarnowie wpłynął pozew przeciwko Agacie, w którym Szef domagał się zasądzenia od niej kwoty 6 840 zł tytułem odszkodowania za niezgodne z prawem rozwiązanie umowy o pracę bez wypowiedzenia. Wskazał, że podane przez nią przyczyny są nieprawdziwe, wydumane i nieracjonalne. Podkreślił, że pozwana nie przedstawiła w piśmie żadnego konkretnego przypadku uzasadniającego choćby snucie przypuszczeń o występowaniu w miejscu pracy sytuacji mogących nosić znamiona zachowań mobbingowych. Poza tym nigdy nie zgłaszała żadnych skarg.
Agata wniosła o oddalenie powództwa, ale na tym nie poprzestała. Równocześnie złożyła pozew wzajemny przeciwko pracodawcy, domagając się wypłaty odszkodowania w kwocie 6 840 zł, odprawy w tej samej wysokości oraz 10 tys. zł zadośćuczynienia za doznaną krzywdę – razem 23 680 zł.
Przyznała, że doszło do rozwiązania przez nią umowy o pracę bez wypowiedzenia, jednak wbrew twierdzeniom Szefa było to działanie uzasadnione, dlatego wystąpiła z pozwem wzajemnym. W okresie poprzedzającym rozwiązanie umowy przebywała przez pół roku na zwolnieniu lekarskim z powodu rozstroju zdrowia wywołanego mobbingiem. W tym czasie przechodziła leczenie farmakologiczne i terapeutyczne, w związku z czym nie była w stanie złożyć oświadczenia o rozwiązaniu umowy o pracę. Jest bowiem tak, że pracownik rozwiązujący umowę w trybie natychmiastowym musi się z tej decyzji rzetelnie wytłumaczyć i nie jest wykluczone, że spotka się ze swoim byłym już pracodawcą w sądzie.

REKLAMA (2)

Świadkowie (nie) wiarygodni
Szef zaprzeczył zawartym w pozwie twierdzeniom i wniósł o jego oddalenie. 20 listopada 2017 r. Sąd Rejonowy w Tarnowie, IV Wydział Pracy i Ubezpieczeń Społecznych oddalił jednak jego powództwo i zasądził od „pozwanego wzajemnego” na rzecz powódki: wspomniane wyżej 6 840 zł tytułem odszkodowania, 6 840 zł tytułem odprawy pieniężnej i 10 tys. zł tytułem zadośćuczynienia za mobbing, wszystkie te kwoty z ustawowymi odsetkami, a także 2 700 zł tytułem zwrotu kosztów zastępstwa procesowego. Nakazał też pobrać od niego zwrot kosztów sądowych w wysokości 2 813 zł i 1 184 zł tytułem nieuiszczonej opłaty sądowej.
Szef odwołał się od wyroku, uznając, że ten jest chybiony. Zakwestionował wiarygodność zeznań Agaty, twierdząc, że przedstawiony przez nią opis zdarzeń i wyciągane z nich wnioski są skrajnie subiektywne, oparte o życiowe, osobiste urazy i niechęć do niego. Podkreślił, że frustracja wcale nie musi wiązać się z mobbingiem w miejscu pracy. Podważył też wiarygodność biegłych z zakresu psychologii i psychiatrii, którzy rozpoznali u Agaty przebyte zaburzenia depresyjno‑lękowe.
Teraz ruch należał do Agaty. Wniosła o oddalenie apelacji. Sąd Okręgowy w Tarnowie 30 maja tego roku uznał, że apelacja jest nieuzasadniona i zasądził od powoda 1 350 zł tytułem zwrotu kosztów zastępstwa procesowego za drugą instancję.
Wyrok jest prawomocny, ale istnieje możliwość wniesienia skargi kasacyjnej do Sądu Najwyższego. Uzasadnienie liczy ponad 30 stron. Stwierdzono w nim, że sąd I instancji „dołożył maksymalnej staranności przy ocenie tak skomplikowanej materii, jaką są sprawy dotyczące mobbingu”. Sąd Okręgowy uznał też, że wskazana kwota zadośćuczynienia nie jest wygórowana. Odniósł się także do zarzutu, jakoby odmówiono świadkom wskazanym przez pracodawcę waloru wiarygodności, a dano wiarę świadkom Agaty. „Sąd I instancji stwierdził tylko po szczegółowej analizie wszystkich zeznań, że świadkowie, którzy są związani z powodem‑pozwanym stosunkiem pracy, ewentualnie łączą ich związki na płaszczyźnie biznesowej, kreują jego wyidealizowany obraz, przedstawiając jako wzorcowego pracodawcę o nienagannych manierach i wysokim poziomie kultury.”

Obserwuj nas na Google NewsBądź zawsze na bieżąco - wejdź na Google Wiadomości i zacznij obserwować nasze newsy.


REKLAMA
Ustaw powiadomienia
Powiadom o
0 komentarzy
Opinie w treści
Zobacz wszystkie komentarze