Tajemnica schowana pod ziemią

0
tunel pod Marcinka
Owiany legendami tunel miał prowadzić z zamku Tarnowskich na Górze Św. Marcina do dawnego klasztoru Bernardynów, który mieścił się na terenie obecnego placu Morawskiego | fot. archiwum
REKLAMA

I chociaż wydaje się, że jest z nim trochę, jak z pamiętnym „złotym pociągiem” w Wałbrzycha, ci, którzy wierzą w tunel, odpowiadają: „złoty pociąg” został sprawdzony, a czy ktoś sprawdził tajemne przejście w Tarnowie?
Opowieści o tajemniczym tunelu uruchamiały emocje i wyobraźnię, dodawały miastu klimatu tajemniczości, podnosiły jego historyczny prestiż. Kilkanaście lat temu legenda o ciągnącym się pod ziemią przejściu między zamkiem Tarnowskich i klasztorem Bernardynów znowu odżyła, a stało się to za sprawą Jerzego Rostkowskiego, pasjonata historii, autora wielu książek, człowieka, którego fascynowały między innymi podziemne tajemnice polskich miast. Rostkowski chciał namówić władze Tarnowa na dokładne przebadanie miejscowych podziemi, przy okazji przytaczał znaną historyjkę sprzed lat, jak do zakładu i sklepu fotograficznego na Starówce włamywacze podobno dostali się bliżej niezidentyfikowanym tunelem. Miasto jednak odmówiło współpracy pasjonatowi. Ostatnio internetowa telewizja Przygodowa TV powróciła do tematu, filmując piwnice kamienicy, którą odwiedzili wspomniani rabusie „spod ziemi”.
– Ktoś, kto ma jakieś wyobrażenie techniczne, zdaje sobie sprawę z tego, że w tamtych czasach nie mogła powstać konstrukcja dwu‑ czy trzykilometrowego tunelu przecinającego dodatkowo dzisiejsze potoki Wątok i Strusina. Nie było takich możliwości – mówi Stanisław Siekierski, pasjonat dziejów i znawca Tarnowa.

Różdżkarz odkrywa przejście
To samo mówi Eligiusz Dworaczyński, archeolog, który prowadził wiele prac badawczych na Górze Św. Marcina. Wspomina, że w przeszłości w pobliżu ruin zamkowych przy okazji budowy infrastruktury wodociągowo – kanalizacyjnej dokonywano wielu głębokich i rozległych wykopów, ale nigdy nikt nie natrafił na jakikolwiek ślad tunelu.
– Gdyby był, można byłoby się spodziewać na przykład specjalnych otworów wentylacyjnych co 100 czy 200 metrów, bez których przejście tak długą trasą stałoby się dla człowieka niemożliwe. Padłby po drodze.
Mimo poważnych wątpliwości takie historie bez wątpienia przyciągają, o czym świadczą wpisy na niektórych forach internetowych. Wynika z nich, że są Tarnowie jeszcze ludzie, którzy ciągle przekonani są o istnieniu niezwykłego tunelu, powołując się na najróżniejsze, najczęściej błahe, okoliczności, które mają o tym świadczyć.
– Znałem doświadczonego różdżkarza z Mościć, który na planie pokazywał mi, gdzie jego zdaniem ten tunel przebiega, łącznie ze wszystkimi jego zakrętami. Miał to osobiście ustalić i na sto procent wierzył, że przejście jest i czeka tylko na odkrycie – opowiada Adam Bartosz, były dyrektor Muzeum Okręgowego w Tarnowie.
Ci, którzy bardziej interesują się historią miasta i wierzą w słowo drukowane, przypominają, iż o tunelu pisali już: Wincenty Balicki w 1831 r., Rapaport i Rozwadowski w przewodniku po Tarnowie z 1929 r., także uznany badacz Zdzisław Smiche w wydanej w 1930 r. monografii „Tarnów i jego okolica”. Smiche z całą powagą donosił: „Zamek łączył się z podziemnym chodnikiem, długości przeszło 2,5 km, którego wylot znajduje się w podziemiach, obecnie zasypanych, dawnego klasztoru oo. Bernardynów”.


Trzy hipotezy
– Kiedy nasze muzeum znajdowało się jeszcze w budynku poklasztornym przy Bernardyńskiej, sam pokazywałem gościom solidne żelazne drzwi, mówiąc, że mogą one prowadzić do zasypanego lochu – mówi Adam Bartosz. – Zawsze to wywoływało zaciekawienie, dlatego uważam, że samo istnienie legendy o tajemniczym chodniku nie jest szkodliwe.
Entuzjaści legendy dostarczali jej różnych pożywek, starali się i nadal starają utrzymać ją przy życiu, więc może nie dziwi fakt, że nawet we współczesnym Słowniku Geografii Turystycznej Polski (1959) mowa jest o podziemnym przejściu między dawnym zamkiem i klasztorem w Tarnowie.
Nadzieje zwolenników tezy o istnieniu podziemnego chodnika ożywają wraz z pewnymi odkryciami. Najpierw, gdy kilka lat temu odsłonięto na Rynku fragmenty głębokich kanałów ściekowych, potem, gdy na pl. Morawskiego, obok klasztoru pobernardyńskiego, natrafiono na relikty XVI‑wiecznej bastei wraz z zamaskowanymi przejściami.
Rafał Nijak, historyk sztuki: Osobiście wydaje mi się, że sprawa tunelu łączącego klasztor z zamkiem to legenda mogąca być wynikiem zniekształceń prawd historycznych. Trudno zakładać, że niegdyś wybudowano tunel o długości około 2 km. To jakaś niedorzeczność.
Jakby tego było mało, Rafał Nijak twierdzi, że obok legendy można rozważać trzy hipotezy dotyczące tuneli. Możliwe, że za takowe ktoś kiedyś uznał podziemia jako pozostałość po pierwotnej lokalizacji zamku Tarnowskich, który być może miał powstać tam, gdzie obecnie jest klasztor. Niewykluczone, że było podziemne przejście, ale łączące dwa klasztory – dawny i obecny bernardyński – wtedy tunel liczyłby ok. 90 metrów. Trzecia hipoteza mówi o zbudowaniu tunelu łączącym starszy klasztor z dwoma bastejami, na co mogą wskazywać prace archeologiczne prowadzone pod kierunkiem Eligiusza Dworaczyńskiego. Te jednak hipotezy nie są już porywające…

REKLAMA (2)

Tata widział tunel…
Wiesław Marszalik, który o średniowiecznym zamczysku na Górze Św. Marcina wydaje się wiedzieć wszystko, nie przekreśla pojawiających się od dawna wiadomości o tajemnym przejściu w kierunku miasta.
– Myślę, że w każdej legendzie jest ziarno prawdy. Jeśli prześledzimy założenia architektoniczne większości tradycyjnych zamków z tej epoki, okaże się, że zamek Tarnowskich również je spełnia. A skoro tak, to dlaczego nie miałby on posiadać podziemnego tunelu, który budowano wówczas na wypadek jakiegoś ataku z zewnątrz dla bezpieczeństwa mieszkańców zamku, dla zapewnienia sobie komunikacji ze światem i ratunku w razie zagrożenia? Jestem przekonany, że jakieś przejście tam jest, bo wiem, że dopóki czegoś się nie sprawdzi, dopóty trudno powiedzieć, czy coś jest, czy czegoś nie ma.
Niektórym miłośnikom zamku Tarnowskich trudno pogodzić się z myślą, że tak imponująca w przeszłości budowla mogła być pozbawiona tak ważnego atrybutu. Niekiedy bywało już zabawnie. Nawet gdy w zabytkowej części miasta zapadł się fragment jezdni, pojawiało się pytanie, czy aby to nie kolejny dowód na istnienie tunelu…
Zdarzają się też „rewelacje” podawane ze śmiertelną powagą. Oto jeden z wpisów na lokalnym forum internetowym: „Mój tato Bronisław [w tym miejscu wymienione jest nazwisko] jeszcze żyje i od dziecięcych moich lat opowiadał, że był w tym tunelu jako dziecko, że tunel ten został rozbudowany i prowadził do pałacu Sanguszków w Gumniskach, a sam książę korzystał z niego jeszcze przed wojną, gdy w czasie złej pogody jeździł do Tarnowa powozem – szerokim i wysokim tunelem, mieszczącym powóz i konia. Książę pojawiał się nagle w Tarnowie, nie wiedzieć skąd”.

REKLAMA (3)

Bez kropki na koniec
Legenda, która zaczęła już żyć własnym życiem, rozbudowała tunel o dodatkowe odgałęzienie do pałacu w Gumniskach. Ma ona wielu spadkobierców, można powiedzieć, że przechodzi z pokolenia na pokolenie.
Maciej Kmiecik, który gromadzi wszystkie ważniejsze publikacje o Tarnowie i regionie, jest zdania, że jeśli nawet tunel nie istnieje albo został zasypany, to nie ma sensu zasypywać także legendy o nim.
– Czy turystyka nie żyje także z legend? „Złotego pociągu” nie odnaleziono, ale emocjonujące podanie pozostało. Przy okazji Polacy sporo dowiedzieli się o Wałbrzychu i już go lepiej kojarzą. Możliwe, że wielkiego tunelu w Tarnowie nie ma, ale jaki sens ma ten spór? Pielęgnujmy samą opowieść o nim, podsycajmy ją, piszmy o niej, przekazujmy informacje turystom. Po co mówić, że tunelu na pewno nie było? W takich sprawach nigdy nie trzeba stawiać ostatniej kropki.
Zatem nie stawiamy.

Obserwuj nas na Google NewsBądź zawsze na bieżąco - wejdź na Google Wiadomości i zacznij obserwować nasze newsy.


REKLAMA
Ustaw powiadomienia
Powiadom o
0 komentarzy
NAJNOWSZE
NAJSTARSZE NAJWYŻEJ OCENIANE
Opinie w treści
Zobacz wszystkie komentarze