Marek Zuber: Trybunał stanu dla Adama Glapińskiego

0
Marek Zuber
REKLAMA

Adam Glapiński może być pierwszym prezesem Narodowego Banku Polskiego postawionym przed Trybunałem Stanu. Czy są ku temu powody i jaki to może mieć wpływ na postrzeganie Polski?
Czytający moje komentarze wiedzą, że nie podobało mi się zachowanie Adama Glapińskiego w ostatnich dwóch latach. Nie podobało mi się w wielu obszarach. Na swoich słynnych konferencjach prasowych Glapiński obrażał ludzi, często był arogancki i bywało, że mijał się z prawdą, twierdząc choćby, że NBP nie wpływa na kurs złotego, albo że wzrost inflacji wynika tylko z czynników zewnętrznych. W najlepszym razie wybiórczo traktował rzeczywistość, pokazując tylko to, co jest korzystne dla niego i NBP w danym momencie. I już nawet samo to szefowi NBP – delikatnie mówiąc – nie przystoi, nie wspominając o poprzednich kwestiach. Moim zdaniem wyraźnie pokazał także, z kim mu politycznie bliżej, choćby podkreślając osiągnięcia rządu i jednocześnie wytykając co chwilę błędy opozycji. I manipulował. Wystarczy tu wspomnieć o ostatnim wykresie prezentowanym przez niego, który zresztą zawieszony jest teraz na budynku NBP w Warszawie. Widzimy tam wzrost gospodarczy w Polsce i kilku krajach strefy euro. Z zestawienia tego wynika, że nasz kraj rozwijał się szybciej, co ma być potwierdzeniem tego, że euro nie tylko nie pomaga, ale nawet może hamować wzrost. No tak. Tyle tylko, że nie wiemy, jak rozwinęłaby się Polska, gdyby w okresie prezentowanym na wykresie wspólną walutę jednak miała. Może szybciej?
Ale to wszystko, co przed chwilą wymieniłem, to moje zdanie i moje odczucia. Za obrażanie ludzi nikogo nie stawia się przed Trybunałem Stanu. Tak samo, jak za manipulowanie danymi. Za brak apolityczności już tak. Ale czy łatwo będzie to udowodnić przed Trybunałem?

Zarzutów w stosunku do szefa NBP jest osiem. Teoretycznie są one poważne. Ale jednak w wielu przypadkach ewentualne łamanie prawa ciężko będzie udowodnić. Widać to zresztą wyraźnie po wypowiedziach ekspertów, którzy niejednoznacznie wskazują na to, co jest z ich punktu widzenia najważniejsze i daje szansę na powodzenie przed Trybunałem. Dla jednych jest to poinformowanie rządu o tym, że NBP wypracuje 6 mld zysku w momencie, kiedy Glapiński powinien już mieć informację, że w rzeczywistości bank osiągnie stratę. A to ma znaczenie dla ministra finansów. Dla innych najważniejsze jest osłabienie złotego pod koniec 2020 roku, dla jeszcze innych odkup obligacji skarbowych od banków komercyjnych dosłownie godziny po tym, jak banki te kupiły je na przetargu od państwa. Czyli de facto finansowanie deficytu budżetowego. No, a dla jeszcze innych wspomniany już brak apolityczności prezesa NBP. Zarzuty rzeczywiście są poważne. Ale fakt, że nie ma zgodności w kwestii tego, za co będzie można przede wszystkim Glapińskiego skazać, pokazuje, że jest problem. Dlaczego?

Dla przykładu: czy uważam, że NBP osłabiał złotego po to, żeby pomóc rządzącym przez zwiększenie jego zysku? Tak. Tak uważam. Słabszy złoty to większa wartość w złotych tego, co NBP zarabia na rezerwach walutowych. Bo te są – jak sama nazwa wskazuje – w walutach. Jak złoty jest słabszy, to przeliczenie zysku w euro czy w USD na złote, daje większą wartość. A zysk NBP trafia do budżetu, zmniejszając jego deficyt. Mamy zresztą słynny tweet, na którym ktoś z z banku pisze o szarży na złotym i dodatkowych 9 miliardach PLN osiągniętych w ten sposób. Czyli dowód? No niekoniecznie. Glapiński może powiedzieć, że ten tweet to radosna twórczość jakiegoś stażysty, a osłabienie złotego miało pomóc eksporterom poranionym załamaniem covidowym. I już. I tyle. Chyba, że są jakieś dokumenty, maile, nagrania itd. itp., które wskazują na porozumienie z rządem w tym zakresie. Ale na razie nic o tym nie wiemy. I podobnie można rozprawiać się z częścią innych zarzutów.

REKLAMA (2)

Moim zdaniem, paradoksalnie najpoważniejsze wątpliwości co do zachowania Glapińskiego, choć nie wiem, czy aż na Trybunał Stanu, może dostarczyć kłótnia między nim a jednym z członków zarządu NBP (znany medialnie temat) oraz kilkoma (szczególnie jednym) członkami Rady Polityki Pieniężnej. Twierdzą oni, że szef NBP łamał prawo. Choć oczywiście też na dzisiaj nie wiemy, czy zarzuty są poważne, bo atmosfera w RPP była i jest średnia, a wspomniany członek zarządu ma – jak się wydaje – jakiś osobisty zatarg ze swoim szefem.
Pisząc te słowa nie wiem jeszcze, czy wniosek o postawienie Glapińskiego przed Trybunałem został złożony. Być może chodzi nawet nie o to, żeby Glapińskiego skazać, tylko żeby przed Trybunałem go właśnie w ogóle postawić. Bo jeśli Sejm taki wniosek przegłosuje, to szef NBP zostanie zawieszony. I swojej funkcji nie będzie mógł sprawować. A kiedy Trybunał zajmie się jego sprawą? To już zupełnie inny temat. I taki stan zawieszenia może trwać latami, być może do końca kadencji Glapińskiego. Poza tym dostęp do dokumentów NBP będzie wtedy możliwy. I to jest jakiś plan, o ile rzeczywiście można szefa NBP zawiesić, bo i tu część prawników ma wątpliwości.

REKLAMA (3)

I jeszcze jedno. Moim zdaniem żadnego dramatu ani w kwestii postrzegania Polski na świecie, ani w kwestii kursu złotego czy cen akcji nie będzie. Może jakaś krótkotrwała reakcja. Sytuacja jest rzeczywiście absolutnie nadzwyczajna. Ale to nie jest tak, że zarzuty są wymyślone i że jest to typowy polityczny atak na niezależność banku centralnego. Niestety, na te zarzuty prezes NBP w dużej mierze zapracował. Choć, jeszcze raz powtórzę: czy uda się udowodnić mu winę, to już nie jest takie oczywiste.

Obserwuj nas na Google NewsBądź zawsze na bieżąco - wejdź na Google Wiadomości i zacznij obserwować nasze newsy.


REKLAMA
Ustaw powiadomienia
Powiadom o
0 komentarzy
NAJNOWSZE
NAJSTARSZE NAJWYŻEJ OCENIANE
Opinie w treści
Zobacz wszystkie komentarze