Biznesowe problemy podtarnowskich winiarzy

0
wina z podtarnowskich winnic
Na terenie powiatu tarnowskiego funkcjonuje około 40 winnic, z czego zaledwie kilka jest oficjalnie zarejestrowanych. Właścicielom pozostałych, z uwagi na nieżyciowe przepisy, po prostu się to nie opłaca | Fot. Wiktor Chrzanowski
REKLAMA

– Na terenie powiatu tarnowskiego funkcjonuje około 40 winnic, z czego zaledwie kilka jest oficjalnie zarejestrowanych. Większość jest niezarejestrowana, ponieważ ze względu na niewielką produkcję, a zbyt wysokie koszty właścicielom się to nie opłaca. Chcielibyśmy, aby uległo to zmianie – mówi Rafał Stec, wiceprzewodniczący Małopolskiego Stowarzyszenia Winiarzy i przewodniczący Rady Programowej Polskiej Federacji Producentów Wina. Sektor winiarski rozwija się w Polsce bardzo dynamicznie, co można zaobserwować chociażby pod względem liczby gospodarstw, które specjalizują się w tej dziedzinie. – Przy areale 1 ha można uzyskać dochód w wysokości nawet 20 tys. zł. Dodatkowo tereny Tarnowa i okolic mają fantastyczne warunki do uprawy winorośli. Nikt nie chce tradycyjnych upraw na terenach pochyłych czy stokach, które leżą później odłogiem. Winorośle są jedynym sposobem, aby je odpowiednio zagospodarować. Za winem kroczą także inne dziedziny, jak chociażby enoturystyka. Uważam, że jest to biznes przyszłości – dodaje Stec.
Problemy winiarzy to m.in. równe traktowanie polskich producentów wina z ich zagranicznymi konkurentami, wprowadzenie uproszczonego sposobu umieszczania znaków akcyzowych na butelkach z winem, ustanowienie jednego pozwolenia na sprzedaż alkoholu, uproszczenie procedury uzyskiwania uprawnień do sprzedaży wina podczas targów, festynów itp., obniżenie stawki podatku VAT dla win gronowych do 8 proc. oraz ustanowienie zerowej stawki podatku akcyzowego dla win gronowych.
Mariusz Chryk, właściciel szkółki winorośli i winnicy „Zawisza” w Brzozowej w gminie Gromnik, który także brał udział w konferencji, nie ukrywa, że liczy na spełnienie tych postulatów.
– W pierwszej kolejności powinniśmy przejrzeć ustawy, które są na Węgrzech, na Słowacji czy w Czechach i przejąć tamtejsze wzorce. Swego czasu starałem się o koncesję, ale zanim jeszcze zakończyłem rejestrację, już miałem pierwszą kontrolę. To paranoja. Przyjechało do mnie dwóch ludzi, siedziało kilka godzin, a ja zamiast pracować w winnicy siedziałem razem z nimi. A instytucji, które w każdej chwili mogą skontrolować winnice, jest w naszym kraju kilkanaście. Druga sprawa to koszty. Niemal w całej Europie wino traktowane jest jako produkt rolniczy. U nas nie i zamiast płacić 8 proc. VAT, płacimy 23 proc. Do tego winiarz, który chciałby sprzedawać swoje wina do restauracji, musi to robić przy pomocy pośredników, którzy naliczają dodatkowe 50-75 proc. Wierzę, że niedługo cena polskiego wina będzie konkurencyjna w stosunki do zagranicznych produktów. Już dziś nasze trunki wygrywają międzynarodowe zawody i są uznawane za jedne z lepszych na świecie – dodaje Chryk.

Obserwuj nas na Google NewsBądź zawsze na bieżąco - wejdź na Google Wiadomości i zacznij obserwować nasze newsy.


REKLAMA
Ustaw powiadomienia
Powiadom o
0 komentarzy
Opinie w treści
Zobacz wszystkie komentarze