Rosyjski koncern chemiczny Grupa Acron chce kupić Azoty Tarnów. Oferuje ponad 1,5 miliarda zł za 66 procent akcji. Przedstawiciele tarnowskiej firmy, większych akcjonariuszy i ministerstwa Skarbu Państwa twierdzą, że proponowana cena – 36 złotych za akcję, jest zbyt niska. Jednak zamiary rosyjskiej firmy wydają się zdecydowane. Co przejęcie przez rosyjski koncern mogłoby oznaczać dla samych „Azotów”, ale też dla Tarnowa i regionu?
W ubiegłym tygodniu Grupa Acron, rosyjski koncern chemiczny, za pośrednictwem zarejestrowanej w Luksemburgu spółki zależnej, Norica Holdings SA, ogłosiła oficjalne wezwanie do sprzedaży akcji Zakładów Azotowych w Tarnowie‑Mościcach. Acron zadeklarował, że chce kupić do 66 proc. akcji polskiej firmy, oferując za jedną 36 zł – o 18,3 proc. więcej od średniego kursu z ostatnich sześciu miesięcy. Na reakcję po takiej wiadomości nie trzeba było długo czekać. Na wieść o planach Rosjan kurs akcji Azotów skoczył o ponad 12 procent, przekraczając wysokość proponowaną przez Acron w wezwaniu.
Giełdowi analitycy zalecają wstrzymanie się ze sprzedażą akcji, sugerując, że realna ich wartość to zdecydowanie ponad 40 zł za akcję. Tak więc, ich zdaniem, zaproponowana przez rosyjską grupę cena jest za niska, aby wezwanie mogło zakończyć się powodzeniem.
Wyceniając akcje, dodatkowo wziąć trzeba pod uwagę fakt, że Grupa Azoty Tarnów jeszcze nie zakończyła swej restrukturyzacji, a więc efekt synergii, wynikający z połączenia w jedną grupę Azotów Tarnów SA, Zakładów Chemicznych Police SA i Zakładów Azotowych Kędzierzyn SA, nie został jeszcze w pełni uzyskany. Jak nam powiedział przedstawiciel jednego z domów maklerskich, akcje Azotów w niedalekiej przyszłości mogą kosztować nawet powyżej 50 zł. Prezes Azotów Tarnów Jerzy Marciniak stwierdził, że sam nie sprzedawałby obecnie swoich udziałów, dodając, że ma już sygnały zainteresowania firmą ze strony innych podmiotów, chociaż szczegółów nie ujawnił.
Pod względem wielkości rosyjski koncern jest porównywalny z Grupą Azoty Tarnów. To, co najbardziej różni Acron i Azoty, to dość dobre, własne zaplecze surowcowe rosyjskiej firmy.
Tak więc rosyjski koncern „kusi” tarnowian dostępem do tańszych surowców z własnych złóż. Przedstawiciele Acronu wiedzą, że Azoty wydają olbrzymie pieniądze na gaz potrzebny m.in. do produkcji amoniaku, a Rosjanie mogą dostarczać znacznie tańszy, gotowy amoniak z Rosji. Deklarowali również, że w razie połączenia z grupą Azoty Tarnów chcą utrzymać i rozwijać należące do niej zakłady, a także sprzedawać ich produkty na rynkach Azji i obu Ameryk, zaś Azoty ułatwiłyby z kolei dystrybucję innych produktów Acronu, uzupełniając swą dotychczasową ofertę.
Rosjanie chcieliby też wykorzystać wiedzę i doświadczenie polskich fachowców w produkcji kaprolaktamu, surowca dla branży budowlanej i motoryzacyjnej, którego na razie nie wytwarzają.
– Spółki z grupy Azoty Tarnów mogą stać się bazą dla naszej działalności na terenie Unii Europejskiej – powiedział przedstawiciel rosyjskiego koncernu podczas konferencji prasowej. Nie ma się co dziwić takiemu podejściu. Po zakupieniu Zakładów Azotowych w Kędzierzynie‑Koźlu oraz Zakładów Chemicznych w Policach grupa kapitałowa tarnowskich Azotów to największy koncern chemiczny w Polsce i znaczący w Europie.
Oferta Acronu nie została jednak przyjęta dobrze. Prezes Marciniak zauważył, że strategia spółki przewidywała, iż to Azoty będą przejmować inne firmy, a nie na odwrót. Udziałowcy tarnowskich zakładów, m.in. PZU i fundusz Aviva PTE, proponowaną przez Rosjan cenę określili jako niesatysfakcjonującą, podkreślając zarazem, że inwestycja w Azoty ma charakter długoterminowy.
Cena ta jest także poniżej oczekiwań Ministerstwa Skarbu Państwa (ponad 32 proc. akcji), które zapowiedziało szczegółową analizę oferty.
Na razie oficjalne reakcje tarnowskiej spółki są wstrzemięźliwe. – Zarząd spółki Zakłady Azotowe w Tarnowie-Mościcach SA przedstawi opinię dotyczącą wezwania po dokonaniu niezbędnych analiz w formie raportu bieżącego. – powiedziała nam Hanna Węglewska, rzecznik prasowy Grupy Kapitałowej Azotów Tarnów.
Mieszane uczucia mają tarnowianie. Gdy rozmawialiśmy z jednym z pracowników Azotów (wciąż ma jeszcze pakiet akcji pracowniczych), nie krył obaw przed wejściem kapitałowym ze Wschodu. – Szczerze powiedziawszy, może trochę na zasadzie historycznych uprzedzeń wolałbym, by Azoty przejęła jakaś firma zachodnia. Rynek jednak ma swoje prawa. Miałem sprzedać akcje po 15 złotych, a teraz są warte ponad dwa razy tyle i idą w górę, to mnie cieszy, chociaż mam ich niedużo – twierdzi tarnowianin. – Obawiam się także tego, że wraz z wejściem inwestora skończy się w Tarnowie żużel, bo wszyscy wiedzą, że jak nie będzie sponsorowania Azotów, nikt inny takiej wielkiej kasy w ten drogi, choć piękny sport nie włoży.
Podobne obawy mają także przedstawiciele samorządu. – Przejęcie Azotów przez jakiś zagraniczny koncern miałoby duże znaczenie także dla miasta i regionu. Nigdzie bowiem nie jest zagwarantowane, że nowy właściciel musi być zainteresowany środowiskiem lokalnym, jego rozwojem – ocenia Małgorzata Mękal, przewodnicząca komisji rozwoju Rady Miejskiej w Tarnowie. – Wiadomo przecież, że każdy inwestor nastawiony jest na zysk i z tego powodu może ograniczać swoje zaangażowanie w lokalną społeczność, sport czy kulturę.
Gdy rozmawiamy z beneficjentami Azotów, też nie ukrywają obaw o dalszą współpracę z firmą z Mościc po ewentualnej zmianie właściciela. – Rola Azotów jako partnera i sponsora dużych wydarzeń kulturalnych jest nie do przecenienia. Choćby w przypadku Tarnowskiej Nagrody Filmowej. Nie byłoby na pewno takiego festiwalu w naszym mieście bez pomocy mościckiego koncernu – tłumaczy Tomasz Kapturkiewicz, dyrektor Tarnowskiego Centrum Kultury, dodając: – Gdybyśmy stracili wsparcie Azotów, to z pewnością TNF wyglądałaby zupełnie inaczej. Nie moglibyśmy pozwolić sobie na spektakularne koncerty – na przykład Adama Sztaby – czy znakomity pokaz wideomappingu.
Najbliższe tygodnie pokażą, czy rosyjskie wejście w Azoty będzie udane. Okaże się to już pod koniec czerwca, kiedy zostaną ogłoszone rezultaty wezwania do sprzedaży akcji.