Przeciw kłamstwu i nienawiści

3
Stefan Niesiołowski
REKLAMA

W październiku 1971 roku zostałem skazany na 7 lat więzienia za czynienie przygotowań do próby obalenia ustroju socjalistycznego siłą, a także m.in. za próbę wysadzenia pomnika Lenina w Poroninie i spalenia muzeum oraz za zniszczenie tablicy Lenina na Rysach, napisy antykomunistyczne na murach, wydawanie podziemnych pism, kolportowanie niezależnej literatury. We wrześniu 1974 roku wyszedłem z więzienia w Barczewie po 4 latach i trzech miesiącach. Nieprzerwanie od połowy lat sześćdziesiątych walczyłem o wolność i w jakimś stopniu ta walka trwa, chociaż Polska jest niepodległa, wolna i demokratyczna, ale zagrożona przez nacjonalizm i populizm. I dlatego jestem brutalnie i kłamliwie atakowany przez nacjonalistów udających patriotów i obrońców wiary, fanatyków, pachołków Rosji, także przez ludzi ogłupionych nacjonalistyczną propagandą. Wydaje mi się, że z okazji ww. rocznic warto dokonać oceny tego długiego czasu.

Wychowany w rodzinie o długich, patriotycznych tradycjach, pasjonujący się historią (pod wpływem rodziców i panującej w domu atmosfery) byłem przeciwnikiem hipokryzji i przemocy, jakimi przesiąknięte były czasy stalinizmu. Widziałem radość i nadzieję, jak umarł Stalin, słyszałem o Katyniu i sowieckich zbrodniach. Dla mnie było oczywiste, że w jakimś momencie należy podjąć działania przeciwko reżimowi. Na studiach zorganizowałem grupę kolegów, z którymi napisaliśmy antykomunistyczną ulotkę, ale do jej powielenia nie doszło z przyczyn technicznych. Moim pierwszym „otwartym” działaniem było wystąpienie na wiecu zorganizowanych na uczelni przez POP PZPR dla potępienia orędzia biskupów polskich do biskupów niemieckich w 1965 roku. Nie miałem wyobrażenia o skali ryzyka, ale zdecydowałem się je podjąć. Na wiecu broniłem stanowiska biskupów, co wzbudziło duży szacunek u kolegów, ale jednocześnie obawy, czy nie zostanę wyrzucony ze studiów. Potępiająca orędzie rezolucja została uchwalona przy niewielkiej liczbie głosów sprzeciwu, w tym moim. W tym czasie byłem bardzo silnie związany z Kościołem poprzez środowisko Duszpasterstwa Akademickiego w Łodzi i jedno wydawało mi się niepodważalną prawdą – Kościół jest nierozerwalnie związany z polskością i patriotyzmem, bronić będzie wolności, demokracji, prawdy i ludzkiej godności. Dlatego obrona Kościoła, religii i tego wszystkiego, co z Kościołem się wiąże, jest oczywistością i patriotycznym obowiązkiem każdego przyzwoitego człowieka. W tym naiwnym przekonaniu trwałem aż do początków XXI wieku, gdy stopniowo stawało się dla mnie jasne, że Kościół w Polsce jest obrońcą autorytaryzmu, wrogiem wolności, organizacją pełną niesłychanej korupcji, broniącą swoich gigantycznych przywilejów i osłaniającą pedofilię. Coś, co obecnie jest rzeczywistością wolnej Polski, w której Kościół zwalcza demokrację, Unię Europejską, naukę, postęp, wydawało mi się absolutnie niemożliwe i sprzeczne z tradycją, kulturą i moim doświadczeniem. Przeszedłem długą drogę zerwania z Kościołem, ale nie z wiarą.

W 1966 roku Andrzej Czuma, którego poznałem poprzez jego brata jezuitę, Huberta Czumę, powiedział mi, że istnieje grupa ludzi, którzy organizują się i pracują nad programem, który ma doprowadzić do odzyskania niepodległości i odbudowania demokracji. Tak powstała organizacja, która przeszła do historii pod nazwą Ruch, chociaż sami nie używaliśmy tej nazwy. Mówiliśmy raczej o naszym ruchu nie jako o nazwie własnej, ale jako kierunku działania, aktywności przeciwstawianej biernemu i pogodzonemu z niewolą społeczeństwu. Stąd brało się nasze zafascynowanie postacią i działaniami Józefa Piłsudskiego, który też wielokrotnie mówił o bierności „zdziecinniałego z tchórzostwa” społeczeństwa, pogodzonego z rosyjską niewolą. Ruch był absolutnym wyjątkiem w tamtym okresie, bo jeśli już, to zainteresowaniem cieszyło się reformowanie socjalizmu jako ustroju, który miał swoje wady, ale był akceptowany przez wydawało się absolutną większość. Można było i należało go reformować, ale nikt nie miał odwagi stwierdzić wprost, że należy go obalić i powiedzieć Rosjanom: wynoście się; wprowadzić demokrację parlamentarną w zachodnim stylu. Dla nas podstawowym warunkiem było odzyskanie przez Polskę niepodległości i odzyskanie wolności przez inne zniewolone narody. Jak to osiągnąć bez wojny światowej, której nikt w najmniejszym stopniu nie miał zamiaru prowadzić? Na to pytanie nie potrafiliśmy odpowiedzieć, bo takiej odpowiedzi nie znał w tym czasie nikt.

REKLAMA (2)

Ruch to była nieustanna praca polegająca na pisaniu i kolportowaniu naszego „Biuletynu”, zbieraniu składek, zdobywaniu maszyn do pisania i powielaczy, w czym się osobiście specjalizowałem oraz na prowadzeniu dyskusji programowych. Aresztowanie 20 czerwca 1970 r. przyszło nagle i niespodziewanie, razem ze mną SB aresztowała mojego brata Marka, który był aktywnym działaczem Ruchu. Rozpoczął się nowy rozdział mojej walki o wolność. Wspólnie z Andrzejem Czumą dostaliśmy po 7 lat więzienia, a mój brat 3,5. Wydawało się, że policja polityczna odniosła sukces rozbijając organizację, aresztując wielu jej członków, chociaż nie wszystkich. Na około 100 aresztowanych i przesłuchiwanych co najmniej kilkunastu mniej aktywnych ocalało, ale Ruch zakończył w 1970 roku swoją działalność.

Był to jednak reżimu sukces pozorny. Już w trakcie procesu i podczas naszego pobytu w więzieniu wiele osób (głównie zaangażowanych w studenckie protesty w 1968 roku), także intelektualistów i naukowców podjęło działania na rzecz naszego zwolnienia z więzienia, a przede wszystkim zaczęli się organizować jako opozycja demokratyczna, która w istotnym stopniu kształtowała rzeczywistość Polski lat siedemdziesiątych. Po wyjściu z więzienia wróciłem do pracy w Katedrze Zoologii Uniwersytetu Łódzkiego. Chociaż nie mogłem prowadzić zajęć ze studentami, miałem możliwość kontynuowania badań naukowych, w efekcie których napisałem później pracę doktorską, habilitacyjną, zostałem profesorem. Wielka w tym zasługa profesora Krzysztofa Jażdżewskiego, syna znanego archeologa, Konrada Jażdżewskiego, oraz rektora prof. Romualda Skowrońskiego, a także wielu innych pracowników Uniwersytetu Łódzkiego, którzy otoczyli mnie serdeczną opieką.

Rozpoczynała się druga połowa tak siedemdziesiątych, znaczona powolnym rozkładem ekipy Gierka, protestami społecznymi i rozwojem opozycji demokratycznej. Za jej najwybitniejszych przywódców uważam Jacka Kuronia i Adama Michnika, którzy wraz z wieloma innymi osobami utworzyli Komitet Obrony Robotników, najbardziej znaną i skuteczną inicjatywę opozycyjną. Genialna formuła Jacka Kuronia po próbach spalenia kilku komitetów wojewódzkich PZPR w 1976 roku – nie palcie komitetów, zakładajcie własne – doprowadziła z czasem do powstania szerokiego ruchu opozycyjnego, którego istotnym elementem był Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela oraz Konfederacja Polski Niepodległej. Z KOR-em w początkowym okresie ściśle współpracowałem, potem byłem związany z ROPCiO (mój brat był jednym z sygnatariuszy deklaracji założycielskiej ROPCiO). Działalność w opozycji demokratycznej uważałem za drogę do wolnej Polski, chociaż cały czas nie było odpowiedzi na pytanie fundamentalne: jak wyzwolić się z sowieckiej dominacji? Jacek Kuroń sformułował wtedy program „finlandyzacji”, czyli ograniczonej suwerenności na wzór Finlandii. Za to był atakowany również w moim środowisku, które na pierwszym miejscu stawiało postulat niepodległości, ale nie mogło, bo nie istniała taka możliwość, wskazać sposobu jej odzyskania.

Strajki sierpniowe wybuchły nagle. Od początku stawało się jasne, że tym razem to nie będą rozruchy, które reżim spacyfikuje, że to nowy, genialny plan radykalnych reform, wsparty nie protestem ulicznym, ale okupacyjnym w wielu miejscach. W pewnym momencie poszliśmy z bratem do strajkujących w Łodzi tramwajarzy (tramwajarze w Łodzi odgrywali taką rolę jak stoczniowcy w Gdańsku) i powiedzieliśmy, że w imieniu ROPCiO oferujemy pomoc i współpracę. W ten sposób nawiązałem kontakt z nieznanym mi środowiskiem robotniczym, co miało wielkie znaczenie dla działalności w NSZZ „Solidarność”.

Zaczynał się nowy rozdział walki o wolność. Rozdział chyba najpiękniejszy? Do związku wstąpiło 10 mln ludzi, na fali wielkiego, niespotykanego entuzjazmu powstawały niezależne inicjatywy obejmujące chyba wszystkie obszary życia w kraju. Pełniłem wiele ważnych funkcji w „Solidarności” – jako przewodniczący komisji uczelnianej UŁ, redaktor prasy związkowej, członek zarządu regionu, delegat na WZD, członek wielu komisji i przede wszystkim autor bardzo wielu tekstów dotyczących bieżącej polityki, historii, problemów związku, polemik. Marian Hemar napisał o II RP: Szczęśliwy, krótki sen. Dla mnie takim snem było słynne 15 miesięcy „Solidarności”. Dziś ten związek jest żałosną pisowską atrapą z jej wiecznym prezesem i garstką nacjonalistów używanych przez Kaczyńskiego do wrzasków i palenia opon. Budowaliśmy demokratyczną Polskę i miałem zaszczyt być jednym z jej twórców. To wtedy poznałem związkowych przywódców, których nazwisk uczyła się cała Polska, przede wszystkim: Wałęsa, Frasyniuk, Bujak, Rulewski, Wądołowski, Lis, Modzelewski; doradców: Geremek, Mazowiecki, Kurowski, Chrzanowski, Siła-Nowicki, Lityński, Bugaj, Kuczyński. I bardzo wielu innych wspaniałych, skromnych, szlachetnych ludzi. Z wieloma z nich miałem zaszczyt i przyjemność być w stanie wojennym internowanym, a potem głosować w Sejmie.

REKLAMA (3)

Później nagle był stan wojenny i znowu opozycja, podziemie, manifestacje, jak w znanej piosence: Bibuła w plecaku, opornik na swetrze, spotkanie na rogu, nadzieje i lęk. I znowu gazetki, przesłuchania, zatrzymywania, ale tym razem chodziło tylko o to, żeby trwać i wytrwać. Byłem prawie rok internowany, lecz na tle więzienia to była przyjemność. Chodziło o to, aby wytrwać, by nie zniechęcić się, nie zrezygnować. Jak śpiewała Krystyna Prońko: Stój jak kamień, stój, wytrzymaj, kiedyś te kamienie drgną. I drgnęły, zaczęły się rozmowy Okrągłego Stołu i nadeszła wolna Polska. Zostałem posłem z list Komitetów Obywatelskich. Tamten Sejm był moim zdaniem absolutnie na najwyższym, moralnym, politycznym i intelektualnym poziomie po 1989 roku. Chodziło o reformowanie Polski, budowanie demokracji, nie było podlizywania się jakimś zapyziałym wodzom, całego chłamu, jaki dziś zaśmieca polską politykę.

Byłem przez ponad 20 lat posłem i senatorem, od początku, aż do Sejmu, w którym Kaczyński miał większość i jeszcze przez pierwsze 4 lata koszmarnego pisowskiego reżimu. Zawsze walczyłem o to samo: o wolność i zabezpieczenie niepodległości, przeciwstawiałem się obłudzie, podłości, niewyobrażalnej korupcji, powrotowi dyktatury. Najpierw (podobnie jak źle rozpoznałem rolę Kościoła, który stał się sprzymierzeńcem autorytarnego reżimu) błędnie widziałem zagrożenie ze strony lewicy. Ale lewica (jak się miało okazać) przestrzegała demokracji, a jej wrogiem okazał się PiS. Na tej drodze spotkałem wiele podłości, a wrogość, jaką mnie otaczają nacjonaliści to tylko powód do dumy, bo przecież nie nienawidziliby mnie tak, gdyby nie wydawało im się, że zagrażam ich władzy. Organ nacjonalistów i lustracyjnych fanatyków, „Gazeta Polska”, napisał, że „zostałem usunięty w ostatniej chwili z listy agentów Macierewicza jako tw. Leopold”. Ta kampania szkalowania trwa do tej pory, mimo że nawet ich człowiek, Gontarczyk, napisał, że tw. Leopold to był ktoś inny. Potem Kurski uruchomił film, gdzie w dwuznaczny sposób jestem przedstawiony jako obalający rząd Olszewskiego, i to jeden z czołowych, co pisowcy powtarzają do dziś. Do tego dochodzą takie „drobiazgi”, jak m.in. oskarżenie mnie przez Marzenę Domaros (Anastazję Potocką) o gwałt. Sąd kazał mnie przeprosić i zapłacić, ale ataki trwają do dziś i są ubarwiane w internecie smakowitymi dodatkami. Fala kłamstwa i nienawiści skierowana na mnie polega na ustawicznym powtarzaniu i nasilaniu tych samych kłamstw. Do tego dochodzą jeszcze kłamstwa gwiazdy pisowskiej publicystyki, Elżbiety Królikowskiej-Avis (Łukasiewicz-Nagrodzkiej), która twierdzi, że na nią doniosłem w śledztwie, a pisowscy propagandyści i oszczercy dopisują całe scenariusze o „denuncjacji na pierwszym przesłuchaniu swojej kobiety”, zawarciu haniebnego porozumienia z SB i tak samo haniebnym zachowaniu w śledztwie. Przy tej okazji chciałbym przypomnieć list, jaki kilka tygodni po aresztowaniu do prokuratury napisała Królikowska-Avis, szkalując mnie i kolegów. „… nie znałam wiodącej linii działania, która, jak wyjaśnił mi oficer śledczy, kontynuowała faszyzujące tradycje NSZ i WiN, a więc tradycje zgoła ahumanitarne. Wówczas zrozumiałam pewne posunięcia organizacyjne w rodzaju „akcji poronińskiej”, co więcej, dowiedziałam się o planowanych napadach rabunkowych, bandyckich napadach na ludzi. To był wielki szok. Wierzyłam bowiem bez zastrzeżeń, że ludzie tacy jak Hubert, Benedykt i Andrzej Czumowie, Marek i Stefan Niesiołowscy nie mogą uczynić nic, co uwłaczałoby godności człowieka. Teraz, po zapoznaniu się z dowodami, pojmuję całą perfidię działania duszpasterskiego Huberta, moralizatorskiego Stefana, ich jezuicką hipokryzję i amoralność”. Takiego listu nie napisał w śledztwie ani później nikt z aresztowanych i dlatego z Królikowską-Avis nie bardzo chcieliśmy utrzymywać kontakty po wyjściu z więzień.

Nie warto przypominać wszystkich spektakli kłamstwa, nienawiści i podłości skierowanych przeciwko mnie przez politycznych przeciwników i ogłupionych przez nich ludzi. Na tej liście są zarzuty o popieranie morderców z Katynia, bo uznałem Katyń nie za ludobójstwo, ale za zbrodnię wojenną, lecz to ja w czasach PRL na pomniku przyjaźni polsko-radzieckiej w Łodzi namalowałem napis KATYŃ, wiele wówczas ryzykując, więc zarzut o ”pomocnictwo w zbrodni katyńskiej” po cichu wycofali. Byłem też oskarżony o pobicie pisowskiej propagandystki, Ewy Stankiewicz, przed Sejmem, chociaż w rzeczywistości to ona machała mi kamerą przed twarzą, chcąc za wszelką cenę wymusić jakąś reakcję, a ja odsunąłem tę kamerę ze strachu, że wybije mi zęby. Do dziś pisowskie trolle publikują filmik, jak „Niesiołowski ucieka z Sejmu przed oburzonymi wyborcami”. W okresie pisowskiego reżimu zostałem oskarżony o korupcję z paskudnym obyczajowym wątkiem, a łódzcy pisowscy prokuratorzy, Marchwicki i Jaworski, zażądali dla mnie 2,5 roku więzienia, co w moim wieku oznaczało raczej dożywocie, pomijając takie kwestie, jak lekarstwa, higiena itp. Te całkowicie kłamliwe, poparte chyba sfałszowanymi przez CBA, Wąsika i Kamińskiego, podsłuchami zarzuty służyły pisowcom po to, aby w szczujniach Kurskiego i Sakiewicza zamieszczać „smakowite” zdjęcia i wypowiedzi mające mnie zamknąć w więzieniu oraz ostatecznie i nieodwołalnie zniszczyć politycznie. W przeciwieństwie do oskarżanych dziś o korupcję i nadużywanie władzy pisowców, nie uciekałem i nie chowałem się za immunitetem, ale stanąłem przed sądem i kilka razy, ostatecznie po kasacji, prawomocnie zostałem uniewinniony, co zresztą tak jak w przypadku wszystkich poprzednich kłamstw nie zmieniło fali nienawiści, bo przecież nie chodzi nacjonalistom o prawdę, tylko o niszczenie przeciwników.

Z żyjących osób dawnej opozycji demokratycznej najwyższe wyroki, jeśli się nie mylę, a jak kogoś skrzywdziłem to przepraszam, otrzymali Adam Michnik, Andrzej Czuma i ja. Michnik i ja jesteśmy od lat za trochę inne rzeczy, ale z taką samą zajadłością i bezsilną wściekłością atakowani przez nacjonalistów, którzy marzą o rządzeniu Polską zniewoloną, oddaną im jak łup do bezkarnego okradania, chcą korzystać z możliwości, jakie daje sprawowanie władzy w dużym europejskim kraju. Na ich drodze do władzy stoi wielu ludzi, kiedyś Lech Wałęsa, dziś w moim przekonaniu najskuteczniej Donald Tusk. Wielu z nich działa na zlecenie lub z głupoty i pewnie też dla korzyści na rzecz Putina i moskiewskiej dominacji. Nie jest to pierwszy przypadek w historii Polski, także najnowszej, a to czy polityczne kreatury działają z motywów agenturalnych, psychicznych czy jeszcze innych jest dla ostatecznego efektu mniej ważne. W całym moim życiu walczyłem zawsze o to samo: o prawdę i wolność, i nic się nie zmieniło od lat, z wyjątkiem otoczenia i warunków tej walki.

Obserwuj nas na Google NewsBądź zawsze na bieżąco - wejdź na Google Wiadomości i zacznij obserwować nasze newsy.


REKLAMA
Ustaw powiadomienia
Powiadom o
3 komentarzy
NAJNOWSZE
NAJSTARSZE NAJWYŻEJ OCENIANE
Opinie w treści
Zobacz wszystkie komentarze